Warszawa. Zimno, więc potrzebne gorące guziki. Sam otwieraj drzwi w tramwaju
Od 1 lutego pasażerowie stołecznych tramwajów i autobusów przestaną być witani otwartymi na oścież drzwiami do pojazdów. Bo to powoduje przewiew i marzną ci, którzy już podróżują. Wracają też przystanki na życzenie.
"Zima daje o sobie znać. Komfort pasażerów w czasie podróżowania pojazdami warszawskiego transportu publicznego jest ważny" - wyjaśnił swoją decyzję ZTM na Facebooku.
To reakcja na prośby warszawiaków. Inne epidemiczne obostrzenia nadal pozostają w mocy. Trzeba więc pamiętać o zasłanianiu nosa i ust oraz o konieczności zachowania dystansu. Koniecznie też przestrzegać należy - o czym nie powinni zapominać w desperacji spieszący się gdzieś podróżni - o limitach pasażerów w wozach tramwajowych i w autobusach.
"Gorące guziki" i "przystanki na żądanie" zostały wycofane właśnie z uwagi na epidemię koronawirusa. Chodziło o to, by zwiększyć bezpieczeństwo podróżujących, którzy byli wypuszczani z pojazdów przez motorniczego lub kierowcę. Na każdym przystanku wszystkie drzwi były otwierane. Tak samo każdy przystanek, nawet ten z mniejszą frekwencją, był powodem do postoju. W ten sposób pasażerowie nie musieli dotykać przycisków, które mogły być miejscem przenoszenia wirusa, a które dezynfekować można było dopiero po zjeździe do zajezdni.
Warszawa. Zimno, więc potrzebne gorące guziki. Sam otwieraj drzwi w tramwaju
Teraz zmiana tych zasad nie powinna jednak niepokoić pasażerów. "Opinie i analizy epidemiologów mówią, że transport publiczny nie jest miejscem, w którym jest się szczególnie narażonym na zarażenie" - uspokaja ZTM, przypominając nowe-stare zasady i przypominając, że o zamiarze wysiadania na przystankach na żądanie trzeba zawiadamiać odpowiednio wcześnie i wyraźnie, by dać kierowcy czas na reakcję.