RegionalneWarszawaWarszawa. Skocznia, której już nie ma. W stolicy nie wyrośnie nowy Kamil Stoch

Warszawa. Skocznia, której już nie ma. W stolicy nie wyrośnie nowy Kamil Stoch

Po niezwykłym obiekcie sportowym dziś już zostało tylko wspomnienie i malowniczy domek w górskim stylu na warszawskim Mokotowie. Mało kto mógłby domyślić się, że kiedyś tu właśnie tu, w Warszawie, wybijali się w powietrze polscy skoczkowie narciarscy - Władysław Gąsienica-Roj, Janusz Duda, Antoni Łaciak.

Warszawska skocznia Skarpa w latach 60. Miała swoje wspaniałe chwile, potem była tłem największej polskiej giełdy narciarskiej
Warszawska skocznia Skarpa w latach 60. Miała swoje wspaniałe chwile, potem była tłem największej polskiej giełdy narciarskiej
Źródło zdjęć: © polska-org.pl

06.01.2021 | aktual.: 06.03.2024 20:32

Skocznia narciarska Skarpa na warszawskim Mokotowie (a konkretnie na Wierzbnie), budowana od 1955 roku, nie była pierwszym obiektem zimowych sportów w stolicy Polski. Już przed wojną, w latach 20. XX w., istniała nieduża skocznia na Agrykoli, mniejsza konstrukcja powstała także w Lesie Bielańskim.

Plan wybudowania skoczni z prawdziwego zdarzenia narodził się jednak w latach 50. Pomysł wiązał się z organizacją V Światowego Festiwalu Młodzieży i Studentów. Projekt budowli przygotował Jeremi Struchacki.

Nie poszło łatwo, na przeszkodzie stanęły problemy geologiczne, i w rezultacie budowa przeciągnęła się aż do września 1959 roku. To była jednak wielka feta - na nowej skoczni odbył się konkurs, w którym wystartowała ówczesna polska kadra narodowa.

Warszawskie czasopismo doniosło z dumą o planach i pokazało zdjęcia z placu budowy . W rezultacie prace trwały do 1959 roku
Warszawskie czasopismo doniosło z dumą o planach i pokazało zdjęcia z placu budowy . W rezultacie prace trwały do 1959 roku© "Stolica" numer 25, z 1955 roku

Skoczkowie narciarscy dostali do dyspozycji 38-metrową konstrukcję. Długość najwyższego tarasu rozbiegowego wynosiła 55,5 m, a wybiegu – 70 m. Zmagania sportowców mogło oglądać 7 tysięcy widzów.

Pierwsza skocznia z nowoczesnym igelitem. Sporty zimowe przez cały rok

Częściej jednak niż gromadzące publiczność zawody odbywały się tu treningi zawodników Warszawskiego Klubu Narciarskiego. Skocznia na Skarpie służyła dobrze, choć często pojawiały się opinie o konstrukcyjnych błędach, które utrudniały skoki i wpływały na wyniki zawodników.

W latach 70., dzięki wynalazkom rodem z DDR (komunistycznych wschodnich Niemiec), tutaj, jako na pierwszej w Polsce skoczni, skoczkowie mogli trenować cały rok. Nawierzchnię zjazdową zeskoku pokryto enerdowskim igelitem, który jednak często trzeba było naprawiać, bo okoliczna dzieciarnia z fascynacją podkradała białe plastikowe rurki.

W 1975 roku nastąpił moment, który miał być początkiem nowej, lepszej epoki skoczni - rozpoczęto jej modernizację. Prace przebiegały powolnie i trwały aż do 1980 roku. A potem okazało się, że naprawa tak naprawdę popsuła skocznię - od tego czasu obiekt mógł być używany jedynie latem, bo zabrakło odpowiednich siatek utrzymujących śnieg. Tylko w ciepłych miesiącach w Warszawie zawodnicy mogli tu trenować. Latem na obozy przyjeżdżali skoczkowie z Zakopanego.

Turniej Trzech Skoczni na warszawskiej Skarpie, w Pradze i Budapeszcie

Skocznia Skarpa była też jedną z lokalizacji zapomnianego dziś Turnieju Trzech Skoczni. Oprócz Warszawy rywalizacja odbywała się w czeskiej Pradze i węgierskim Budapeszcie. Na tym skończyła się jednak międzynarodowa kariera warszawskiego obiektu.

Nadeszły gorsze lata. W maju 1989 roku obiekt po raz ostatni był areną zawodów w skokach narciarskich. Odbywały się tu treningi, ale coraz bardziej rosły koszty utrzymania obiektu. Pomieszczenia i teren były wprawdzie wynajmowane pod korty, saunę, drobną działalność gospodarczą oraz słynną wówczas na całą Polskę giełdę narciarską, ale trudno było znaleźć kompleksowy sposób na zapewnienie przetrwania dla narciarskiej konstrukcji i zabudowań.

W 1992 roku miały się tu jeszcze odbyć zawody, ale już do nich nie doszło. Potem skocznię czekała jedynie powolna degeneracja i smutny rozkład.

Jeszcze na początku XXI wieku można było wierzyć, że ta historia skończy się dobrze - w 2000 roku planowano, że skocznia zamieni się w nowoczesny kompleks sportowy. Ale sprawa się skomplikowała - Naczelny Sąd Administracyjny wydał wyrok, na mocy którego obiekt przestał być własnością Skarbu Państwa i stał się majątkiem miejskim, zarządzanym przez Warszawski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Ostatecznie Skarpa zniknęła z powierzchni ziemi na przełomie 2010 i 2011 roku.

I tak przeszła do historii. Znawcy sportu mogą jeszcze pamiętać, że za najdłuższy skok w historii obiektu często uznaje się osiągnięcie Janusza Dudy - 48 metrów. A jako oficjalny rekord podaje się skok Antoniego Łaciaka na odległość 40,5 metra.

Były czasy, gdy to naprawdę działało - skoczek przed zjazdem, publiczność wstrzymująca dech na dole
Były czasy, gdy to naprawdę działało - skoczek przed zjazdem, publiczność wstrzymująca dech na dole© Fotopolska

Skocznia, z której na walizce zjechał Jan Nowicki

Ale są też inne wspomnienia. Dotyczą wspaniałych czasów, kiedy pod skocznią było lodowisko. "Muzyka, gorąca herbata, codziennie po szkole teczka w kąt i wszyscy spotykali się na łyżwach" - wspominają warszawiacy w internecie.

Inni opisują, jak w latach przed stanem wojennym obok obiektu działał fantastyczny bar mleczny "Pod Skocznią". W grudniu 1981 roku, kiedy w pobliżu na stałe zaparkował transporter opancerzony SKOT - w pobliżu mieszkał generał Wojciech Jaruzelski - bar zmienił nazwę na "Pod Skotem".

Skocznia zagrała też w filmie. W "Barierze" (reż. J. Skolimowski, 1966) zjechał po niej na walizce Jan Nowicki. Jednak po latach zdradził "Faktowi", że serdecznie żałuje, że nie zażądał, by zrobił to za niego kaskader.

"W filmie u Skolimowskiego zjeżdżałem ze skoczni na walizce i cały się podrapałem, poobijałem i zmęczyłem. Po co to? Aktora nie można narażać na takie niebezpieczeństwo" - komentował.

Zobacz także
Komentarze (0)