RegionalneWarszawaWarszawa. Miasto Jest Nasze: "Na drogach ginie Otwock". A więc noga z gazu

Warszawa. Miasto Jest Nasze: "Na drogach ginie Otwock". A więc noga z gazu

O zwiększenie bezpieczeństwa na drogach apelują aktywiści stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. Przedstawili raport „Ofiary prędkości”, podsumowujący skalę zdarzeń komunikacyjnych, w których na skutek nieostrożności, nieuwagi lub nieodpowiedzialności kierowców ucierpieli piesi.

Polskie drogi. Większość wypadków na drogach to efekt nadmiernej prędkości. Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze chce zmian, które mają poprawić sytuację
Polskie drogi. Większość wypadków na drogach to efekt nadmiernej prędkości. Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze chce zmian, które mają poprawić sytuację
Źródło zdjęć: © 112polkowice.com.pl

23.03.2021 14:26

– Polskie drogi to drogi śmierci. Gorzej jest tylko w Rumunii i Bułgarii i to się od wielu lat nie zmienia - mówił na wtorkowej konferencji prasowej Jan Mencwel, przewodniczący stowarzyszenia. Aktywiści od dawna walczą o poprawę losu pieszych. Upominają się o wprowadzenie legislacyjnych innowacji, które mogą doprowadzić do zmian. Jak zwrócił uwagę przewodniczący, Miasto Jest Nasze prowadzi kampanię "Chodzi o życie".

W czerwcu dwa postulaty, podnoszone w ramach tej akcji wchodzą w życie: pierwszeństwo dla pieszych przed zebrami oraz zmiana limitu prędkości w nocy do 50 kilometrów na godzinę. Jednak to nadal zbyt niewiele. Aktywiści nie chcą kończyć swoich działań i oczekują kolejnych kroków ze strony rządzących,

- Jeśli zsumujemy wszystkie osoby, które zginęły w wypadkach drogowych oraz odniosły rany, to mamy skalę, która jest porównywalna do liczby mieszkańców takich miast jak Otwock czy Ciechanów - powiedział Jan Mencwel.

Śmierć na drodze. Jakby ginęło jedno miasto. Bo kierowcy jeżdżą za prędko

Za większość śmiertelnych wypadków na drogach odpowiadają kierowcy, a głównym winowajcą jest nadmierna prędkość. Jak podkreślają przedstawiciele Miasto Jest Nasze, dane pokazują, że kierowcy przekraczają prędkość w 85 procentach przypadków, jeżeli w terenie zabudowanym dojeżdżają do przejścia dla pieszych. Tymczasem tym problemem nikt nie chce się zająć systemowo.

Barbara Jędrzejczyk zwróciła uwagę, że w Warszawie w 2020 roku doszło do 641 wypadków i kolizji, zginęły 44 osoby, a 68 zostało ciężko rannych. - Chcemy zwrócić uwagę na koszty materialne i niematerialne wypadków drogowych - powiedziała.

Koszty związane z takimi zdarzeniami na drogach to - według raportu - na przykład około 57 miliardów złotych w 2018 roku. To nie tylko koszty leczenia czy rekompensowania szkód w przypadku śmierci, ale także koszty reperowania zniszczeń materialnych wynikających z wypadków. Te oczywiście są tylko ekonomiczne, ale trzeba też brać pod uwagę szkody psychiczne - ból, cierpienie, straty i ich wpływ na jakość życia ofiar oraz ich bliskich, jak zaznaczają autorzy raportu organizacji Miasto Jest Nasze.

Raport przytacza wiele realnych przykładów - prawdziwe losy rzeczywistych ludzi robią większe wrażenie niż statystyki. A aktywiści pytają, ile potrzeba jeszcze podobnych tragedii, żeby coś się zmieniło.

To sprawa państwa. Tylko systemowe decyzje mogą doprowadzić do zmian

- Sprawne państwo dba o zdrowie i życie swoich obywateli, musi przeciwdziałać przestępstwom drogowym poprzez odpowiednie rozwiązania prawne i wykorzystując nowoczesne technologie - podsumowuje Kuba Czajkowski, wskazując na trzy najważniejsze i najpilniejsze do wprowadzenia, zdaniem MJN, zmiany.

Chcą podwyższenia mandatów drogowych, które opierają się o ten sam taryfikator od ponad dwóch dekad, podczas gdy średnie wynagrodzenie uległo zmianie, a tym samym nie spełniają funkcji wychowawczej. Potrzebna jest także konsekwentna egzekucja kar. Aktywiści podnoszą ponadto kwestię potrzeby udziału w finansowaniu leczenia ofiar wypadków drogowych ubezpieczycieli - można to wyegzekwować na przykład wprowadzając obowiązkową składkę na NFZ.

Zobacz także
Komentarze (0)