Warszawa. Matka z niepełnosprawnym synem mieszka w ruinie. I boi się eksmisji
W kamienicy przy Brzeskiej 11 w Warszawie zostały już tylko dwie rodziny. W jednym z mieszkań w koszmarnych warunkach żyje kobieta, która zajmuje się niepełnosprawnym synem. Chłopak jest w śpiączce i wymaga nieustannej pielęgnacji.
Dramatyczną sytuację rodziny opisała "Gazeta Wyborcza". Reporterka odwiedziła Edytę Bołotowicz i jej syna Sebastiana w ich mieszkaniu w opuszczonym praskim budynku, na wysokim parterze bez zjazdu.
W kamienicy nie ma ciepłej wody, brak ogrzewania. Urzędnicy chcą wykwaterować kobietę i jej syna z tego budynku. Kamienica przy Brzeskiej ma iść do kapitalnego remontu.
Chłopiec jest po poważnym wypadku. Leży na specjalnym łóżku, Wymaga nieustannej pielęgnacji - odsysania płynów, karmienia, mycia, rehabilitacji.
Kobieta z przerażeniem obserwuje spadające temperatury na dworze. Jest coraz zimniej też i w domu, w którym nie ma ogrzewania centralnego.
Kiedyś na zimę pani Edyta przenosiła się z synem do kuchni, bo małą powierzchnię łatwiej było ogrzać. Teraz Sebastian musi korzystać z łóżka, które nie mieści się do tego pomieszczenia.
Warszawa. Matka z niepełnosprawnym synem boi się eksmisji
Kobieta boi się o rachunki, ale też żyje w strachu przed mrozem, od którego pękają rury z wodą. Przeraża ją też grzyb w mieszkaniu, który szkodzi synowi, oddychającemu za pomocą rurek.
Jak opisuje "Gazeta Wyborcza", Edyta Bołotowicz radzi sobie jak może. Zainstalowała bojler, by mieć dostęp do ciepłej wody, zamontowała na własną rękę prysznic i wstawiła butlę z gazem, by móc gotować.
Wokół już prawie same pustostany. Wali się sufit, większość okien pozabijana jest dyktą. Zapomniana kamienica, tak jak i pozostałe w rejonie Brzeskiej, koło bazaru Różyckiego, ma zostać wyremontowana w formule partnerstwa prywatno-publicznego. To znaczy, że miasto wejdzie w kooperację z prywatnym sektorem, który sfinansuje konieczne prace i zajmie się zarządzaniem.
Lokatorka z niepełnosprawnym synem mieszka w niej na dziko. W ramach przygotowań do tych przekształceń i do planowanego remontu wszystkie rodziny stąd wyprowadzono.
Nic więc dziwnego, że warunki są naprawdę pionierskie. Jednak kobietę przeraża myśl o czekającej ją nieuchronnie, zapowiadanej przez zarząd dzielnicy eksmisji.
Jak dowiedziała się "Wyborcza", pani Bołotowicz otrzymała wcześniej sądowy wyrok eksmisyjny z powodu zadłużenia lokalu. Ale i tak musiałaby opuścić swój dom z uwagi na czekające go inwestycje. Remontu nie można rozpocząć, bo w wielu kamienicach nadal mieszkają ludzie.
Warszawa. Zrujnowane kamienice. Perspektywa eksmisji. Tak żyje wiele rodzin na Pradze
Kobiety z niepełnosprawnym synem jeszcze nie ma dokąd przenieść. Zaproponowano jej mieszkanie 29-metrowe, ale do niego nie zmieści się łóżko z wyposażeniem niezbędnych do opieki nad chłopcem. Zresztą, według relacji matki, wskazane mieszkanie jest zajęte, mieszkają tam już jacyś dzicy lokatorzy.
Tak, jak ustaliła gazeta, badająca sprawę w ramach cyklu opisującego warszawskie mieszkania, mieszka na Pradze jeszcze wielu ludzi. W niektórych kamienicach mieszkania nie mają osobnych toalet.
Perspektywy zmian są odległe. To w zasadzie błędne koło - warunki w wielu budynkach, nie tylko na ulicy Brzeskiej, nie mogą ulec zmianie, bo nadal są w nich lokatorzy, których nie ma gdzie przenieść, a po remoncie dla wielu rodzin nie będzie powrotu do mieszkań, którymi zarządzać będzie prywatny inwestor.