Warszawa. Konflikt w Schronisku na Paluchu. "Procedura cofa nas o lata świetlne"
Trwa konflikt między wolontariuszami a dyrekcją Schroniska na Paluchu w związku z wprowadzeniem nowych zasad adopcyjnych przebywających tam zwierząt. W środę wolontariusze wystosowali oświadczenie, w którym odnoszą się do zarzutów stawianych im przez dyrektora schroniska. Jak podkreślają w rozmowie z WawaLove, "nowa procedura cofa nas o lata świetlne". Dyrekcja też odpowiada na oświadczenie.
19.05.2021 14:30
Od 10 maja obowiązują nowe zasady procedury adopcyjnej w Schronisku na Paluchu. Jak wyjaśnia dyrektor placówki Henryk Strzelczyk, zmiany miały na celu określenie początku rozpoczęcia procesu adopcyjnego, limitu osób jednocześnie uczestniczących w procesie adopcyjnym danego zwierzęcia, czasu trwania i tempa procesu adopcyjnego oraz celu spacerów przedadopcyjnych. Z wprowadzonymi zmianami nie zgadzają się pracujący tam wolontariusze, którzy – jak mówią – czują się "pominięci i zlekceważeni".
Kwestią sporną stał się m.in. nowy punkt regulaminu pozwalający osobom ubiegającym się o adopcję na wniesienie sprzeciwu od opinii pracownika lub wolontariusza schroniska. W takiej sytuacji ostateczną decyzję w sprawie przekazania zwierzęcia będzie podejmował dyrektor placówki.
Wolontariusze wydali oświadczenie
W przesłanym w środę do mediów oświadczeniu wolontariusze skomentowali między innymi uwagę dyrektora, że "nie jest prawdą, że wolontariusze zostali odsunięci od procesów adopcyjnych".
"Wypowiedź Pana dyrektora byłaby prawdziwa, gdyby nie zupełnie nowe postanowienie wymuszające spacery w odstępie maksymalnie 7 dni. Z reguły większość wolontariuszy realizuje swoje obowiązki w czasie wolnym od pracy, zaś opiekunowie zwierząt (etatowi pracownicy schroniska) praktycznie każdego dnia. Osoba zainteresowana adopcją - jeśli tylko będzie w stanie - chętniej umówi się z dnia na dzień z opiekunem na poznanie psa, niż będzie czekać na dyżur wolontariuszy" – czytamy w oświadczeniu.
Wolontariusze podkreślają, że "w ten sposób, proces adopcji i dokładnej weryfikacji przyszłych rodzin zmienił się w wyścig "po wygraną", gdzie największe znaczenie ma czas, a nie wybór najlepszego domu. (…) Trzeba pamiętać, że kto się nie umówi w ciągu 7 dni - co do zasady “odpada z gry".
Jak podkreślił reprezentant wolontariuszy w rozmowie z WawaLove, "od 10 maja działamy w nowej procedurze adopcyjnej. Nowa procedura mocno uderza w dotychczasowe zasady, które były przemyślane i bezpieczne".
WawaLove: Jak wyglądał proces adopcyjny do tej pory?
Wolontariusz: - Przed 10 maja proces adopcyjny był dosyć złożony. Były obowiązkowe dwa spacery przedadopcyjne z dwoma różnymi wolontariuszami. Zawsze prosiliśmy, by przed adopcją pies poznał wszystkich domowników. To szczególnie ważne i w przypadku dzieci i osób starszych. Proces był tak przemyślany, żeby nie dopuścić do sytuacji, w której zwierzęta będą często wracać, albo dojdzie niestety do pogryzienia ludzi. Jeżeli w domu było zwierzę, każdorazowo byliśmy obecni przy zapoznaniu zwierząt i pomagaliśmy nawiązać dobre relacje. Pod naszą opieką są psy, które mają ciężkie problemy behawioralne. Były one trzymane przez wiele lat na łańcuchach, bite i katowane. Na nowo muszą zaufać ludziom. Proces był tak przemyślany, żeby ograniczyć maksymalne ryzyko zwrotu zaadoptowanego psa do schroniska.
- Proces musi być naprawdę obliczony na konsekwentne budowanie relacji. Ta relacja musi być budowana umiejętnie i dosyć długo. Natomiast nowa procedura powoduje, że proces jest skrócony do siedmiu dni. W opinii dyrektora nie możemy wymagać od ludzi, że będą nas zapraszać do domów, że będziemy organizować wiele spotkań zapoznawczych.
WawaLove: Jakie zarzuty ma wobec was dyrektor schroniska?
- Czujemy się pominięci i zlekceważeni. Zarzucono nam, że nie znamy najlepiej tych zwierząt, bo rzadko pojawiamy się w schronisku. Dyrektor przytoczył dane, że jest 40- proc. frekwencja. To jest zakrzywienie rzeczywistości. My z naszymi psami jeździmy do zewnętrznych klinik, bardzo często ponosząc koszty leczenia. Jeździmy na zabiegi pielęgnacyjne, promujemy je w mediach społecznościowych. Sprawdzamy, jak będą odnajdywać się w komunikacji miejskiej, w samochodach. Naprawdę wiemy o nich wszystko. Dlatego nasz udział na każdym etapie procesu jest niezbędny.
- Teraz mamy sytuację, w której przykładowo danego wolontariusza danego dnia może nie być, bo realizuje wolontariat w czasie wolnym od pracy. Zwierzę zostanie wydane przez opiekuna, czyli etatowego pracownika, bez naszej wiedzy. W naszej opinii to będzie szybko kończyło się zwrotami na dużą skalę i skargami w kierunku schroniska ze względu na pogryzienie i inne dramaty.
- Za nami przemawiają też liczby. W latach 2018 -2020 spośród ponad 8700 zwierząt wydanych do adopcji było niecałe 5 proc. zwrotów.
WawaLove: Jak wygląda sytuacja w innych schroniskach?
- Ta procedura cofa nas o lata świetlne. Mówimy o schronisku, które znajduje się pod zarządem ratusza nowoczesnej, europejskiej stolicy. Retoryka i argumentacja dyrektora jest taka, że w innych schroniskach ludzie mogą szybciej dostać psy do adopcji. Tak jest, bo w innych schroniskach są też nieporównywalnie mniejsze środki, nie ma tylu ludzi. Tutaj jest kilkaset wolontariuszy. Naprawdę mamy warunki do tego, żeby to zrobić w sposób odpowiedzialny i być wzorem dla innych.
- Podejmowaliśmy próby rozmowy z dyrektorem na spotkaniach za bramami schroniska. Nie chcieliśmy od razu informować mediów. Były próby porozumienia, ale dyrektor nie uwzględnił naszych postulatów, bo powiedział, że nie jest do tego zobowiązany w świetle prawa.
WawaLove: Co spowodowało zmiany w procedurze adopcyjnej?
- Dyrektor powołuje się na to, że nowa procedura jest spowodowana skargami ludzi adoptujących. Nam tych danych nie udostępniono, ale jako grupy prowadzimy taki rejestr. Wynika z niego, że w ubiegłym roku było tylko ponad 40 skarg. Mamy wśród wolontariuszy ludzi z ogromną wiedzą z zakresu behawiorystyki zwierząt, którzy poświęcają im czas, energię i serce. My naprawdę znamy ich potrzeby.
- Dyrektor nam zarzucił, że nie możemy mieć tak dużego wpływu na adopcję. Ona nie może mieć - jak to określił - "jednoosobowego charakteru". Po pierwsze, my do tej pory wszelkie rekomendacje adopcyjne konsultowaliśmy wewnątrz grupy, w kilka osób. Musieliśmy też uzyskać finalnie rekomendację pracownika Biura Przyjęć i Adopcji Zwierząt, który jest oficjalnym przedstawicielem schroniska.
- Dyrektor zarzuca nam "jednoosobowy charakter" w momencie, w którym obecnie od decyzji pracownika biura przysługuje odwołanie do dyrektora. De facto to dyrektor może podjąć ostateczną decyzję jako nadzorujący, jako osoba, która nie zna żadnego z tych psów.
WawaLove: Jak chcecie rozwiązać ten konflikt?
- Jesteśmy otwarci na dyskusję, ale teraz nie widzimy innego rozwiązania jak na forum publicznym, na pewno nie za zamkniętymi drzwiami.
Dyrektor schroniska komentuje
O komentarz do oświadczenia wolontariuszy poprosiliśmy dyrektora Schroniska na Paluchu Henryka Strzelczyka. Dyrektor odesłał nas do wydanego już wcześniej oświadczenia schroniska.
- Trudno komentować ciągle te same rzeczy. Na stronie internetowej schroniska została zamieszczona informacja, która mówi, gdzie jest różnica zdań miedzy wolontariuszami a schroniskiem. Powinniśmy się wszyscy zastanowić nad tym, komu jest ten konflikt potrzebny – powiedział Strzelczyk.
Jak podkreślił, "na dzień dzisiejszy stanowisko nie uległo zmianie". - Procedura weszła w życie 10 maja. Powinniśmy na tej procedurze popracować jakiś określony czas i zebrać opinie jak ona funkcjonuje. Dopiero wtedy możemy się zastanowić, co jest dobre, a co jest złe – wyjaśnił.