Warszawa. Kamienica pod Skarabeuszami niszczeje. Będzie grzywna dla właściciela
Dziesięć tysięcy kary zapłacić ma posiadacz domu przy ulicy Puławskiej 101 za zaniedbania w trosce o zabytek. To maksymalna grzywna, jaką nałożyć może konserwator zabytków. Ma zmobilizować do zabezpieczenia willi przed dalszym niszczeniem.
O karze zadecydował Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków, profesor Jakub Lewicki. Grzywna ma na celu - jak wyjaśnia pismo informujące o wymierzeniu kary - "przymuszenie posiadacza zabytku do wykonania nakazu zabezpieczenia zabytku ze względu na jego zagrożenie zniszczeniem lub istotnym uszkodzeniem".
Willa pod Skarabeuszami została wpisana do rejestru zabytków w 2013 roku. Jest bardzo ciekawym przykładem luksusowej modernistycznej willi miejskiej. Powstała w latach 1932-34 według według projektu Adolfa Inatowicza-Łubiańskiego.
Co ciekawe - koncepcja, wykonana przez architekta dla Jadwigi i Władysława Malinowskich, realizowała idee bliskie im wszystkim. Zarówno Malinowski, który przez rok był wiceprezydentem Warszawy, jak i Inatowicz-Łubiański, podczas studiów na Politechnice Ryskiej zostali filistrami Korporacji Akademickiej Arkonia. Organizacja była apolitycznym stowarzyszeniem studenckim o charakterze ideowo-wychowawczym. Wymagała od członków przestrzegania takich zasad, jak godność, odpowiedzialność, troskę o wspólne dobra.
Warszawa. Kamienica "Pod Skarabeuszami" niszczeje. Będzie grzywna dla właściciela
Symbolika arkońska pojawiała się w wystroju willi. W posadzce wykusza widniała siedmioramienna gwiazdę, taka jak na sztandarze korporacji, symbolizująca prawdę i mądrość. Na fasadzie nadal można jeszcze podziwiać motyw skarabeuszy, symbolizujących pracowitość.
Czasy świetności tego niezwykłego obiektu zakończyła wojna. W czasie Powstania Warszawskiego w willi mieścił się szpital polowy.
Po wojnie zniszczono część egipskich płaskorzeźb na południowej elewacji, ażurową balustradę tarasu, przepiękne ogrodzenie posesji. Okna na parterze zostały przekute, by przystosować dół do potrzeb lokali handlowych.
Wystawne wnętrza jednak, utrwalone na kilku przedwojennych czarno-białych zdjęciach, to już tylko wspomnienie. Od kilku lat w opuszczonym budynku, w którym na dole działała kiedyś oblegana restauracja Banialuka z klimatycznym zielonym ogrodem i fontannami, koczowali bezdomni.
Właściciel deklaruje kompleksową rewaloryzację obiektu i odtworzenie jego pierwotnego wyglądu, jednak nie udaje się to już od ponad dekady. Problem dotyczy jednego szczegółu. Ogród należy do miasta, co sprawiło, że trwa sądowy bój o unieważnienie wpisu do rejestru zabytków.