Warszawa drugim Londynem? "To niemożliwe"
- Nie sądzę, aby Warszawa mogła obecnie doświadczyć prestiżu jakim jest przyjęcie agencji unijnych - komentuje dr. Artur Adamczyk.
Polska zgłosiła kandydaturę w sprawie przeniesienia siedzib Europejskiej Agencji ds. Leków (EMA) i Europejskiego Urzędu Nadzoru Bankowego (EBA) z Londynu do innych miast europejskich. Rząd zaoferował pokrycie połowy czynszu przez 10 lat.
W związku z Brexitem dwie wyspecjalizowane agencje UE szukają nowych siedzib. Kandydaturę na lokum zgłosiły 23 miasta europejskie, w tym również Warszawa. Pierwszy etap "walki" zakończył się 31 lipca i polegał na złożeniu konkurencyjnych ofert.
"Wniosek o lokalizację w Polsce siedzib EBA i EMA został zatwierdzony przez Radę Ministrów 28 lipca 2017 r. Oferta wypełnia wszystkie szczegółowe kryteria zatwierdzone przez Radę Europejską" – podaje rządowy komunikat
Jak przedstawia euractiv.pl rozpatrywany będzie m.in. zasięg geograficzny, korzystne lokalizacje biur, opieka medyczna i możliwość zatrudnienia dla małżonków personelu oraz gotowość państwa do współpracy.
Polska oferuje w Warszawie liczne biura, bogatą ofertę połączeń lotniczych, a także niewygórowane koszty życia. Mieszkańców najbardziej szokować może propozycja rządu dot. pokrywania 50 proc. czynszu agencji przez 10 lat.
Silni rywale
W starciu o przyjęcie EBA Warszawa zmierzy się z 19 przeciwnikami m.in. z Brukselą, Wiedniem, Dublinem i Porto. Do zadań tego organu należy utrzymanie stabilności finansowej w Unii oraz zapewnienie integralności, efektywności i prawidłowego funkcjonowania sektora bankowego.
A rywalami o przyjęcie EMA będzie 8 miast takich jak np. Paryż, Frankfurt, Praga. EMA dba i promuje zdrowie ludzi i zwierząt poprzez ocenę produktów leczniczych i monitorowanie ich bezpieczeństwa w Unii Europejskiej.
Bruksela, Wiedeń, Dublin podobnie jak Warszawa aplikują o zapewnienie siedzib dla obu agencji.
Obecne oferty zostaną poddane pod weryfikację Komisji Europejskiej. - Komisja Europejska oceni obiektywnie wszystkie oferty na podstawie kryteriów określonych przez przewodniczącego Komisji Jean-Claude'a Junckera oraz przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska i zatwierdzonych przez szefów państw lub rządów "27" na szczycie europejskim w dniu 22 czerwca 2017 roku – komentowała podczas konferencji Mina Andreewa, rzeczniczka prasowa KE.
Czy Warszawa ma szansę?
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy eksperta. - Jedyną agencją, którą udało się jak dotąd sprowadzić do Polski jest Frontex. Od 2004 r., czyli od początku istnienia agencji, działa on w Warszawie. Wszystko dzięki ustawie nowelizującej kwestię odpadów radioaktywnych z elektrowni atomowych. Niemcy walczyły o przeforsowanie ustawy, szukając koalicjantów. Polska poparła wówczas Niemców, a warunkiem poparcia było utworzenie agencji w Warszawie – komentuje dr. Artur Adamczyk, ekspert ds. Unii Europejskiej, wykładowca Centrum Europejskiego na Uniwersytecie Warszawskim.
Jego zdaniem było to możliwe dzięki silnej pozycji Polski w UE i dobrymi relacjami z Niemcami i Francją. - Podobnie sytuacja wyglądała w 2009 r. dzięki czemu Jerzy Buzek został przewodniczącym Parlamentu Europejskiego. Kandydatura Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej również potwierdza powyższy schemat – kontynuuje Adamczyk - Uważam więc, że wtedy kiedy Polska współpracuje z Niemcami i Francją ma realne szanse coś uzyskać. Obecnie nasze relacje są fatalne. Mamy słabą pozycję negocjacyjną. Nie sądzę, aby Warszawa w związku z tym mogła doświadczyć prestiżu jakim jest przyjęcie agencji unijnych – dodaje.
Do września KE musi wydać swoją opinię, po to aby 20 listopada debatowały nad nią państwa członkowskie UE.
*Przeczytaj też: Poseł PO ostro o ustawie pomagającej powstańcom. "To kpina" *