Warszawa. Czekoladowy bohater stolicy. Słodkie imperium w serialu telewizyjnym
Niezwykły warszawiak, najmłodszy z cukierniczej rodziny Wedlów, Jan, nareszcie doczekał się kinematograficznego uhonorowania. Jego postać przypomina nowa produkcja serialowa tvn, "Receptura".
Rodzina Wedlów jest godna osobnej opowieści. Ale dobre i to. Serialowa opowieść toczy się na dwóch planach czasowych - łączą je postaci dwóch kobiet. Współczesna bohaterka odnajduje sekretny dziennik swojej prababki, która pracowała jako asystentka Jana Wedla. Widz ma więc szansę poznać mistrza, granego przez znakomitego aktora Jacka Kamana.
Sympatycy serialu z pewnością będą śledzić z emocjami sensacyjny wątek, który wiąże się ze znaleziskiem. Bo ten manuskrypt zawierać może wiedzę tak cenną, że warto dla niej się narażać, a nawet łamać prawo.
Ale dla wielu ciekawostką będzie historyczny wątek i konstatacja, że znana polska czekolada ma tak wyjątkową historię. Bo opowieść o Wedlach obfituje w wiele triumfalnych epizodów dotyczących rozmachu, z jakim działała na europejskim rynku firma, ale ma też wstydliwy i smutny rozdział.
Bo słodycze marki E.Wedel, znane od przedwojennych lat, w PRL-u stały się produkcją fabryki 22 Lipca, a komuniści ukradli Janowi Wedlowi wszystko, łącznie z nazwiskiem, które widniało na opakowaniach jako malutki przypisem "dawniej E.Wedel".
Na szczęście czasy się zmieniły, a ocalała struktura architektoniczna odzyskuje cechy, które odwołują się do historii tych obiektów. Czekoladowa rodzina i jej dzieje trwają w miejskiej tkance.
Po wielu dekadach nieobecności wrócił, dzięki projektowi w budżecie obywatelskim, przedwojenny szyld na budynku przy ulicy Puławskiej/Madalińskiego. "Czekoladowy dom", jeden z ciekawszych przykładów ocalałej przedwojennej architektury, znów reklamuje nazwisko swojego właściciela i twórcy pierwszej sieci modnych pijalni czekolady, z których jedna działała w narożnym lokalu na parterze. Do dziś we wnętrzu dzisiejszej piekarni można znaleźć elementy dawnego wystroju czekoladziarni, a w architektonicznych zdobieniach przy frontowym wejściu stoją rzeźby jakby zrobione z czekolady.
Warszawa. Czekoladowy bohater stolicy. Jego imperium pojawia się w serialu telewizyjnym
Wyraźne odniesienia do dzieła czekoladowej rodziny znaleźć można też w pięknie odnowionym właśnie budynku przy ulicy Szpitalnej. Dom Wedla został odbudowany po zniszczeniach i dwukrotnie remontowany po wojnie. Ostatnio wyremontowano go dzięki dotacji stolicy.
To nie jedyne adresy, z którymi kojarzy się historia Wedlów, bo przecież nadal działa wielki zakład produkcyjny na Kamionku na Pradze.
Firma ona początek w 1851 roku, gdy Karol Wedel, cukiernik pochodzenia niemieckiego, przyjechał do Warszawy, by tu handlować wyrobami, których receptury poznał u najlepszych cukierników Włoch.
Pierwszą firmę miał przy Miodowej. Biznes działał dobrze i po 20 latach przejął go syn, Emil. Stworzył nie tylko specyficzny podpis, do dziś widniejący na wyrobach, ale wzmocnił to imperium, wszedł na zagraniczne rynki.
Już przed wojną Wedel miał sieć sklepów w Warszawie, między innymi na Krakowskim Przedmieściu, Wierzbowej, Marszałkowskiej, Kruczej, Chłodnej, oraz sklepy w Ciechocinku, Rabce, Zakopanem, Bydgoszczy, Gdyni, Katowicach, Łodzi, a nawet we Lwowie, Wilnie i Paryżu.
Warszawa. Wedlowie, rodzinny klan fabrykantów, który wpływał na rozwój miasta
Ale pierwszym wyrobem fabryki były karmelki śmietankowe, które reklamowane były w "Kurierze Warszawskim" jako: "szczególny utwór cukierniczy, a nade wszystko wyborny środek leczniczy i łagodzący wszelkie cierpienia piersiowe, nader skuteczny na słabości te w miesiącach wiosennych, a nawet dla nie cierpiących i zwolenników delikatnego smaku – bardzo przyjemny wyrób".
W 1923 roku do interesu wkroczyła trzecia generacja Wedlów. W 1919 umarł Emil, który kierował firmą od dnia ślubu w 1872 roku. Przez cztery lata interesami zajmowała się wdowa po Emilu, matka Jana. On sam studiował wówczas chemię na uniwersytecie we Fryburgu i fizykę na politechnice w Charlottenburgu. Wrócił z tytułem doktora, jednak zawodowe szlify w rodzinnej firmie zaczął zdobywać nie na dyrektorskim, lecz robotniczym stanowisku.
Przez pracowników Jan Wedel postrzegany był jako człowiek bardzo wymagający i surowy, ale niezwykle sumienny i sprawiedliwy. Dbał o nich jak mało który pracodawca w owych czasach. Bardzo przyzwoicie zachowywał si w czasie wojny; zaświadczenie o pracy w fabryce dla wielu było ratunkiem przed represjami ze strony Niemców, a z kontrolowanej przez okupanta produkcji udawało się zawsze uszczknąć jakąś część, która wędrowała w paczkach do obozów jenieckich.