"W muzeum wszystko wolno". Kustosz: Tylko nie dotykać!
Na wystawie znajdziemy zaledwie kilka multimedialnych stanowisk, co dziwi tym bardziej, że autorami zestawienia eksponatów są dzieci.
11.04.2016 13:50
Sześćdziesięcioro dziewięcioro kuratorów w wieku 6-14 lat, muzealne magazyny, 300 eksponatów, przestrzeń Muzeum Narodowego w Warszawie i sześć ekspozycji. To mieszanka, z której narodziła się wystawa "W Muzeum wszystko wolno". Czy na pewno wszystko? Kustosz gromi: Tylko nie dotykać!
Wybór tematów wystaw i eksponatów może wydawać się zaskakujący. Zestawienia prac pochodzących z różnych epok i kręgów kulturowych ilustrują dziecięce zainteresowania, gusty i funkcje, jakie dzieci przypisują idealnym pokazom muzealnym. Wystawę stworzyli mali kuratorzy, ale wystawa zdaje się być w pełni tradycyjna. "Nie można dotykać, biegać, krzyczeć" - przestrzega regulamin, który każdy zwiedzający dostaje przed wejściem. Próżno szukać tu muzealnego "placu zabaw". - Wybrałam się tam z dwójką dzieci. Zaintrygował nas tytuł wystawy "W Muzeum wszystko wolno". To mogła być dobra zabawa, póki nie zorientowaliśmy się, że oglądając wystawę nie można wiele. "Tylko myśleć" - poinformował nas kustosz, który wcześniej zwrócił moim dzieciom uwagę, by nie dotykały szyb oddzielających eksponaty. Wystawa jest naprawdę dobra, ale jej tytuł bardzo mylący - mówi WawaLove.pl Sylwia.
- Nie należy interpretować go dosłownie. Wszyscy wiemy, że w teatrze nie można gwizdać, czy jeść podczas spektaklu operowego. Nasi kuratorzy, czyli dzieci, które przygotowały wystawę, same doskonale zdają sobie z tego sprawę. Regulamin korzystania z wystawy, informujący między innymi o tym, by nie dotykać eksponatów, wymyśliły same. Nie ingerowaliśmy w jego treść - tłumaczy WawaLove.pl Marta Dziewulska z biura prasowego Muzeum Narodowego w Warszawie. Na wystawie w MNW, podzielonej na sześć samodzielnych tematów – „Las”, „Taniec Minotaura”, „Pokój strachów”, „Gra w bohatera”, „Skarbiec” i „Zmiany” – prezentowane są dzieła ze wszystkich kolekcji muzealnych: obiekty sztuki starożytnej i orientalnej, rzemiosło artystyczne, rzeźby dawne i współczesne, fotografie, rysunki i grafiki, monety i medale, ubiory oraz obrazy pochodzące z różnych epok. Mali kuratorzy sami "wygrzebali je" z zakamarków muzealnych magazynów.
"Traktujcie nas poważnie"
Na wystawie znajdziemy zaledwie kilka multimedialnych stanowisk, co dziwi tym bardziej, że autorami zestawienia eksponatów są dzieci. Można spodziewać się muzealnego "placu zabaw", obfitującego w pobudzające wszystkie zmysły atrakcje. Ci, którzy mają takie oczekiwania, będą mocno zaskoczeni. Przekraczając próg muzeum zetkniemy się z tradycyjną formą wystawy, ubraną w dziecięcą interpretację.
- Nasi kuratorzy mieli całkowitą dowolność wyboru tego, co chcą pokazać na wystawie. Myśleliśmy, że nasi kuratorzy będą chcieli zrobić wystawę bardzo multimedialną i dotykową, w dużej mierze adresowaną do ich rówieśników. Myliliśmy się. Dzieci powiedziały: 'Nie. Traktujcie nas poważnie. Chcemy zrobić prawdziwą, poważną wystawę dla wszystkich'. Zaznaczały, że to, co chcą pokazać, to prawdziwe, oryginalne obiekty z muzealnych magazynów. Dla nich aspekt autentyczności był najważniejszy - opowiada Dziewulska. - Dorośli spodziewają się pluszaków, miśków, tęczy, jakiejś sali gier. A zobaczą porządne wystawy - zaznacza jeden z kuratorów, 10-letni Janek. - Na wystawie nie wolno biegać, bo można coś przewrócić. Nie wolno też krzyczeć, bo ktoś może coś czytać i będzie mu to przeszkadzać – mówi 9-letni Stefan. - Po co biegać i krzyczeć, kiedy wystawa jest ciekawa? - dodaje Janek.
Dzieci przygotowały scenariusze i dokonały wyboru blisko 300 eksponatów, a także opracowały koncepcję multimediów i scenografię ekspozycji. Zaprojektowały także druki edukacyjne, nagrały audioprzewodniki i przygotowały podpisy do dzieł. Wybór tematów wystaw i eksponatów może wydawać się zaskakujący.
- Tytuł wystawy "W Muzeum wszystko wolno" odnosi się do dwóch kwestii. Po pierwsze muzeum zostało całkowicie oddane w ręce dzieci tak, by mogły stworzyć wystawę, którą same chciałyby oglądać. Po drugie, jeśli dzieci mogły zrobić swoją wystawę, zrozumieć sztukę po swojemu, to znaczy, że nie ma dobrych czy złych interpretacji. Nam dorosłym pozwala to na nieskrępowane spojrzenie na dzieła w oderwaniu od podziałów na style czy epoki, a z perspektywy własnych emocji i doświadczeń. Nie ma złej czy dobrej sztuki - zatem w muzeum można wszystko - dodaje Dziewulska. Byleby nie dotykać eksponatów.
W książce pamiątkowej nie brakuje wpisów zawiedzionych odwiedzających. Być może rozwiązaniem sytuacji byłoby wręczanie na wejściu białych rękawiczek zamiast regulaminu napisanego ręką dziecka? Wówczas ci najmłodsi wizytatorzy mogliby poczuć się jak ich rówieśnicy, którzy na chwile stali się kuratorami własnej wystawy.
Przeczytaj też: POLIN zdobyło tytuł Europejskiego*Muzeum Roku 2016!*