To on znalazł Tomasza M. i jego syna w toalecie. Jego zeznania będą kluczowe dla śledztwa
Kurator sądowy, który nadzorował spotkanie 35-letniego ojca z dziećmi w miejscu publicznym, został już przesłuchany przez prokuraturę. Jednym z badanych przez śledczych wątków jest kwestia ewentualnego niedopełnienia obowiązków przez mężczyznę. Jednak według sądu do zadań kuratora należy jedynie... patrzenie na zegarek.
28.11.2018 | aktual.: 05.03.2020 10:27
O tragedii w bemowskiej sali zabaw zrobiło się głośno po tym, gdy na jaw wyszły mroczne sekrety Tomasza M. oraz informacja o zarzutach prokuratorskich, a także zakazie zbliżania się do syna i córki poza terminami widzeń. Spotkania te były ściśle regulowane przez sąd, jednak ojciec nie mógł pogodzić się z perspektywą dwóch widzeń z dziećmi w miesiącu. Uważał, że został potraktowany przez wymiar sprawiedliwości "sztampowo" i jest to dowód na "jawną dyskryminację ze względu na płeć".
Tych sformułowań bohater wyemitowanego przez stację TVN (zaledwie kilka dni przed makabryczną zbrodnią) odcinka programu "Uwaga", użył w ostatnim liście adresowanym do Sądu Okręgowego we Wrocławiu. Wpis atakujący sędziów, byłą żonę oraz jej adwokata został opublikowany przez Tomasza M. w piątek 23 listopada. Dwa dni później mężczyzna już nie żył, podając sobie i 4,5-letniemu synowi niezydentyfikowaną substancję.
Jak wynika z relacji świadków, Tomasz M. miał poprosić kuratora na moment przed dramatycznym zajściem o popilnowanie swej 6-letniej córki. Wraz z synem udał się natomiast do toalety. Po około dwóch minutach przed zamkniętymi drzwiami łazienki zaczęła tworzyć się kolejka, która wzbudziła podejrzenia u pracownika sądu. Osoby stojące najbliżej kabiny zwróciły uwagę, że "spod drzwi wystawała rączka dziecka". Na miejsce od razu wezwano obsługe obiektu, jednak dopiero kurator z pomocą osoby, która użyczyła mu śrubokrętu, wszedł siłą do środka. Od razu przystąpił do reanimacji.
Kurator policjantem
Ostatnie spotkanie 35-latka z dziećmi nadzorował kurator sądowy, o którym wiadomo jedynie, że był jednocześnie funkcjonariuszem policji. Od Mariusza Mrozka z Komendy Stołecznej Policji dowiedzieliśmy się, że było wobec niego wdrożone wewnętrzne postępowanie wyjaśniające, którego celem było wykluczenie nieprawidłowości wynikających z połączenia funkcji policjanta i kuratora. Żadnych nieprawidłowości nie stwierdzono.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie o przebiegu toczącego się śledztwa mówi bardzo niewiele. Na razie podano do wiadomości wstępne wyniki sekcji zwłok Tomasza M. oraz jego syna, Artura. Zastępująca rzecznika prasowego tej jednostki Mirosława Chyr w rozmowie z Wirtualną Polską waży każde słowo. Zdradziła nam jedynie, że do tej pory przeprowadzono czynności w tzw. "niezbędnym zakresie". Chodzi o takie czynności, które prokurator i policja wykonują bezpośrednio po zdarzeniu, „na gorąco”.
- W takim trybie na pewno został przesłuchany już kurator społeczny, który był obecny podczas tego widzenia. Był bezpośrednim świadkiem zdarzenia i miał największy kontakt bezpośrednio przed zdarzeniem z Arturem M. i Tomaszem M. - mówi prokurator Chyr. Bez wątpienia jego zeznania będą kluczowe dla wyjaśnienia przebiegu spotkania ojca z dziećmi, które zakończyło się tragedią.
Mirosława Chyr zaznacza też, że jedną z kwestii, na jaką zwracają szczególną uwagę śledczy jest to, w jaki sposób kurator zachował się tuż przed i chwilę po zauważeniu długiej nieobecności 35-latka i chłopca. - Prokurator wszczynając śledztwo, dostrzegł również konieczność zbadania wątku niedopełnienia obowiązków służbowych przez kuratora i w tym kierunku będą prowadzone ustalenia - wyjaśnia zastępczyni rzecznika.
Uprawnienia kuratora
Z pytaniem o zakres obowiązków służbowych kuratora zwróciliśmy się do warszawskiego Sądu Okręgowego (po rozwodzie z Tomaszem M., mająca prawo do opieki nad dziećmi matka przeprowadziła się z Wrocławia do stolicy). Dzięki uzyskanym informacjom wiemy, że pierwszy, organizowany przez Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli kontakt ojca z córką i synem, odbył się 13 października br. Jak się również okazało, Justyna M. wcześniej "nie zgłaszała żadnych zastrzeżeń w stosunku do ojca dzieci", a sąd "nie posiadał żadnych informacji mogących świadczyć o jakimkolwiek zagrożeniu ze strony ojca wobec żony bądź dzieci".
Mężczyzna, który realizował postanowienie Sądu Okręgowego we Wrocławiu dotyczącego terminów i zasad spotkań Tomasza M. z dziećmi "pełni funkcję kuratora społecznego od 13 kwietnia 2018 roku" i nie znał wcześniej zmarłego. Jego rola przy realizacji tego rodzaju postanowienia została określona w par. 10 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 12 czerwca 2003 roku w sprawie szczegółowego sposobu wykonywania uprawnień i obowiązków kuratorów sądowych.
Zgodnie z tym rozporządzeniem "kurator rodzinny, któremu zlecono obecność przy kontaktach rodziców z dziećmi, ustalonych przez sąd opiekuńczy, stawia się w określonym w postanowieniu sądu terminie i miejscu i jest obecny przez cały czas trwania kontaktu, zapewniając, by kontakt ten nie trwał dłużej, niż postanowił sąd. Z każdej obecności przy kontaktach kurator rodzinny niezwłocznie składa sądowi pisemną notatkę" - wyjaśnia w przesłanym do redakcji mailu sędzia Dorota Trautman, rzecznik prasowy ds. rodzinnych i nieletnich Sądu Okręgowego w Warszawie.
W związku z tym kurator wcale nie musi "mieć na oku" rodzica dziecka przez cały czas trwania widzenia, ponieważ... nie należy to do jego kompetencji. "Nie ma innych przepisów regulujących kwestię obecności kuratora przy kontaktach poza wskazanym już wcześniej par. 10 rozporządzenia, brak jest jakichkolwiek przepisów wykonawczych regulujących powyższą kwestię" - odpowiada Trautman. Jej zdaniem obowiązujący przepis sprowadza kuratora praktycznie jedynie do roli „strażnika czasu”.
Wyraźnie widać, że prokuratura i sąd w stosunku do obowiązków kuratora mają więc różną opinię. Czy funkcjonariusz policji, który sprawował od kwietnia podwójną funkcję, mógł zapobiec tragedii? To pytanie wciąż pozostaje bez odpowiedzi.
Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl