Szukają ofiar zakonnika pedofila
Dokonywał "innych czynności seksualnych" i gwałcił. Do uwodzenia chłopców wykorzystywał informacje zdobyte w konfesjonale
W ostatni piątek prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko jednemu z zakonników, Maciejowi Sz. Zdaniem śledczych, kapucyn doprowadzał nieletnich poniżej 15 roku życia do tzw. „innych czynności seksualnych". Jedną z ofiar miał zgwałcić.
Sprawę opisuje dziś Rzeczpospolita. Według śledczych, zakonnik wykorzystywał nastolatków od 20 lat! Do czynów dochodziło m.in. w Nowym Dworze Mazowieckim i Zakroczymiu. Śledczy dotarli do czterech chłopców, jakich zakonnik wykorzystał seksualnie. Okazało się, że za jeden z czynów (popełniony jeszcze w 1993 roku) zakonnik nie będzie odpowiadał. Jak tłumaczy "Rz" Emilia Krystek, szefowa prokuratury w Nowym Dworze Mazowieckim, przestępstwo się przedawniło.
Śledztwo w sprawie zakonnika pedofila ruszyło pod koniec 2013 r., gdy do prokuratury przyszła matka 14-letniego chłopaka z Nowego Dworu. W rzeczach syna znalazła list miłosny. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że list napisał duchowny - o. Maciej Sz. Poznał chłopca podczas rekolekcji, spotykał się z nim w tajemnicy, następnie wykorzystał seksualnie. Prokuratorzy wiedzą z doświadczenia, że w podobnych przypadkach sprawa dotyczy najczęściej większej liczby ofiar. Od samego początku podejrzewano, że zakonnik wykorzystał więcej chłopców. Prokuratorzy szybko dotarli do kolejnych trzech ofiar. Ponadto ustalono, że już w 1993 r. pedofil wykorzystał 13-latka.
Zakonnik wybierał sobie ofiary w... konfesjonale. Po wysłuchaniu spowiedzi zdobywał potrzebną mu wiedzę - chodziło o chłopców z problemami, mającymi trudną sytuację w domu, szukających jakiegokolwiek wsparcia. Do czynów dochodziło też na rekolekcjach, spotkaniach podczas wakacji czy odwiedzin chłopców w zakonie.
Jeden ze śledczych mówi „Rz", że prokuratura nie dotarła do wszystkich ofiar Macieja Sz. Jest np. w posiadaniu zdjęć zakonnika z młodym chłopcem. Na fotografiach widać, że duchownego z chłopcem łączą bardzo bliskie relacje, jednak udało się ustalić, kim jest chłopiec i czy jeszcze żyje.
Zakon, do którego należał pedofil, deklarował pełną współpracę z prokuraturą. Ale nie chciał udostępnić akt osobowych o. Macieja. Odmawia też jakichkolwiek komentarzy w tej sprawie. Śledczym udało się dotrzeć do listu, jaki prowincjał zakonu napisał do jednej z ofiar. „Podjęliśmy wszelkie kroki, by takie wydarzenia nie miały miejsca w przyszłości" – zapewnia prowincjał w 2013 r. Na konto rodziców jednego z wykorzystanych chłopców przelano 5 tys. zł. W tym czasie pedofila przeniesiono do innego klasztoru - do Zakroczymia. Zabroniono mu wprawdzie korzystania z komórki oraz internetu, ale zakonnik nic sobie z tych zakazów nie robił. Znał już wówczas swoją ostatnią ofiarę i jak twierdzi prokuratura, robił wszystko, by się do niej zbliżyć. Udało mu się.
Dziś kapucyn pedofil siedzi w areszcie. W piątek prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia. Zboczeńcowi grozi do 12 lat więzienia. Tyle, że nie ustalono ile naprawdę ofiar ma na koncie. Prokuratura zwraca się w tej sprawie o pomoc. Głównie do wykorzystanych.
By się nie bały i odważyły mówić.
Przeczytajcie też: Porwali mieszkańca Wilanowa!