RegionalneWarszawaSzkoła, w której biją

Szkoła, w której biją

"Kopali mojego syna i uderzali jego głową o ścianę"

Szkoła, w której biją

03.06.2015 11:00

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Konflikt między rodzicami a dyrekcją Szkoły Podstawowej nr 16 w Warszawie trwa od 2013 roku. Schemat cały czas jest ten sam - rodzice walczą o bezpieczeństwo swoich dzieci w szkole, a Iwona Grelka, dyrektor placówki, skutecznie im w tej batalii przeszkadza. Jednak w całej sytuacji najbardziej poszkodowane są dzieci, które doświadczają przemocy od rówieśników.

- Mój syn wrócił kiedyś do domu dotkliwie poturbowany. Był kopany w brzuch i miejsca intymne. Uderzali jego głową o ścianę. Szkoła o zdarzeniu nawet nie poinformowała opiekunów dziecka, które tak mocno pobiło mojego syna - wspomina WawaLove.pl jedna z mam. W podstawówce na Kabatach do przemocy między uczniami dochodzi już od dłuższego czasu. Dyrekcja, w myśl fałszywej zasady: jak tego nie widzę to znaczy, że tego nie ma, zamiata temat pod dywan. Odbiera w ten sposób uczniom podstawowe poczucie bezpieczeństwa.

Jaka szkoła jest, nie każdy widzi

Jak się okazuje, problem przemocy widzą wyłącznie rodzice i część nauczycieli. Nie widzi go za to człowiek, który za bezpieczeństwo w szkole jest najbardziej odpowiedzialny - obecna jeszcze dyrektor szkoły.

- Pani Grelka zarzuciła mi, że to moja wina, ponieważ nie poświęcam dziecku odpowiedniej ilości czasu. By zwrócić na siebie uwagę, zwyczajnie zmyśla. Jest to zarzut zupełnie bez pokrycia - na rozmowę z moim synem przeznaczam cały swój wolny czas. Na wcześniejszych etapach edukacji nauczyciele bardzo cenili jego spostrzegawczość i obiektywizm. W obecnej szkole zostało to przekute w mocno przeszkadzającą nauczycielom wadę. Usłyszałam też, że moje dziecko nie jest ofiarą przemocy, tylko najzwyczajniej w świecie kłamie - mówi jedna z mam.

Częste pobicia i akty psychicznej przemocy wśród dzieci nie skłoniły jednak szkoły do podjęcia poważnych kroków. Rodzice zatem, na reakcję władz szkoły czekając zbyt długo, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. I właśnie z rąk członków Rady Rodziców wystosowali oficjalne pismo do burmistrza dzielnicy, w którym domagają się usunięcia ze stanowisk dyrektorskich Iwony Grelki i wicedyrektor Ewy Marzec. 300 podpisów rodziców przegłosowało votum nieufności w stosunku do władz szkoły, które nie potrafią bądź nie chcą poradzić sobie ze sprawami wychowawczymi.

Władca absolutny

Coraz mniej w dzisiejszych szkołach nauczycieli z prawdziwego zdarzenia. Ale jeśli już takich znajdziemy - ich praca skutecznie tłamszona jest przez dyrektora, dla którego liczy się przede wszystkim spokój i pozornie idealny wizerunek placówki. Przynajmniej w warszawskiej Szkole Podstawowej nr 16.

- Z powodu ujarzmiającego stylu zarządzania dyrektorki, wielu nauczycieli odeszło z pracy. Ja również. Dyrektorka stosowała na nas presję, abyśmy radzili sobie sami w problemach wychowawczych. Zapomina, że to ona odpowiada za agresję, przemoc czy wypadki, które zdarzają się w szkole, pod jej nadzorem. Nauczyciele nie mogą odsyłać dzieci do pedagogów szkolnych, bo wszystko, według pani dyrektor, powinni wiedzieć i robić sami. Wobec tego nauczyciele przedmiotów zostali zastraszeni: jeśli wysyłasz dziecko do gabinetu pedagoga to oznacza, że sobie nie radzisz - wspomina osoba, która odeszła z SP 16.

Nauczyciele, bojąc się wychylać przed szereg, wycofali się z placu boju, gdzie po drugiej stronie barykady, tuż za dyrektorem placówki wiernie stoją pedagodzy. W oświadczeniu przesłanym do redakcji WawaLove.pl, dyrekcja szkoły zaznacza, że "uczniowie SP 16 mają świadomość i możliwość zwrócenia się o pomoc w każdej chwili i sytuacji do wszystkich pracowników placówki. Bardzo wielu uczniów korzysta z takiej pomocy (bezpośrednia rozmowa, listy w zielonej skrzyneczce)". Z ankiety przeprowadzonej w SP 16 przez Mazowieckie Kuratorium Oświaty wynika jednak, że nadal niemal połowa pytanych uczniów nie czuje się bezpiecznie w szkole. Pojawiły się również wypowiedzi, które wskazują na to, że uczniowie nie mogą liczyć na pomoc dorosłych, przebywając na terenie placówki.
- Wielu uczniów obserwujących akty agresji słownej i fizycznej najzwyczajniej nie reaguje, bo wie, że ich zgłoszenie ani niczego nie zmieni, ani nie sprowadzi kary na sprawców. Nie doprowadzi też do zmiany zachowania - dodaje była nauczycielka.

Był kurator, nie ma efektów

Sprawa na wniosek rodziców trafiła do Mazowieckiego Kuratorium Oświaty, które wśród dzieci przeprowadziło wspomnianą już wcześniej ankietę. Szkoła nie wypadła w niej dobrze. Znaczna część dzieci nie czuje się bezpieczna. Jest bita lub szykanowana przez kolegów. W protokole pojawiły się bardzo ogólnikowe zalecenia dla dyrekcji placówki. Kolejną, kontrolną już wizytę kuratoryjną odwołali sami rodzice: - Dzieci zostały poinstruowane przez nauczycieli i dyrekcję, w jaki sposób mają odpowiadać na pytania w razie przeprowadzania podobnej ankiety - poinformował jeden z rodziców, który zaznacza, że nadal w szkole dochodzi do aktów przemocy.

Dyrektor na wylocie

Iwona Grelka przebywa na zwolnieniu zdrowotnym i nie udziela komentarzy. Mimo że dyrektorka jawnie unika konfrontacji i odpowiedzialności wydaje się, że konsekwencje jednak dosięgną władze szkoły. - Zarząd Dzielnicy Ursynów zdecydował, że zwróci się do Wojewody Mazowieckiego z prośbą o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego w tej sprawie - poinformowała WawaLove.pl Barbara Mąkosa-Stępkowska, rzecznik prasowy Urzędu Dzielnicy Ursynów. Natomiast rzecznik prasowy Kuratorium Oświaty w Warszawie, Andrzej Kulmatycki dodaje: - W przypadkach szczególnie uzasadnionych, po zasięgnięciu opinii kuratora oświaty, odpowiedni organ sprawujący nad szkołą kontrolę może odwołać nauczyciela ze stanowiska kierowniczego w czasie roku szkolnego bez wypowiedzenia.

Rodzice i ich dzieci wciąż czekają na finał sprawy.

Obraz
Obraz
Obraz
szkołaedukacjapodstawówka
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)