Schorowana kobieta dostała mandat za sprzedawanie kanapek. Jej historia poruszyła całą Polskę
Z inicjatywy Konrada Sajkowskiego powstała zbiórkę pieniędzy dla pani Anny, w którą zaangażowały się osoby z całego świata.
* We wtorek opisaliśmy historię starszej kobiety, która sprzedając kanapki i słodkie bułki (za 1 zł) została ukarana przez straż miejską mandatem w wysokości 200 zł. Całe zdarzenie w sieci opisał pan Konrad, który oburzony postawą funkcjonariuszy chciał nadać sprawie rozgłos. Udało się. Wiadomość udostępniło ponad 20 tysięcy osób. Pan Konrad na tym nie poprzestał. Postanowił zebrać pieniądze dla, jak się okazało, schorowanej kobiety, która niedawno zmagała się z guzem w okolicach przysadki mózgowej. Wpłat można dokonywać poprzez dwie platformy, odpowiednio: TUTAJ oraz TUTAJ . Uruchomiono dwie platformy, ze względu na przeciążenia serwerów, wynikające z ogromnej liczby osób chętnych wesprzeć finansowo panią Annę. Swoje pieniądze przesyłają osoby z wielu krajów.*
Przed kilkoma dniami, na znanym portalu społecznościowym, rozpętała się prawdziwa burza. Pan Konrad opisał historię, której był świadkiem przy stacji metra Centrum. Mężczyzna zamieścił zdjęcie starszej kobiety, która otrzymała od straży miejskiej mandat (200 zł) za handel kanapkami. Pod zdjęciem pojawił się pełen złości wpis podkreślający niesprawiedliwość służb miejskich. Zaowocowało to ponad 20 tys. udostępnień i blisko 6 tys. komentarzy.
Pan Konrad nie poprzestał na opisaniu sprawy na Facebooku. Odnalazł kobietę, która sprzedawała kanapki na popularnej warszawskiej "patelni". Spotkał się z panią Anną, przedstawił jej historię oraz uruchomił zbiórkę pieniędzy dla bohaterki jego wpisu.
Historia poruszyła osoby z całej Polski
- Ta historia ma dwa etapy. Pierwszy, kiedy w przypływie emocji i wielkiego wzburzenia postanowiłem opisać sprawę nałożenia mandatu na panią Annę, która sprzedawała kanapki oraz drugi, kiedy postanowiłem odnaleźć i porozmawiać z nią - mówi WawaLove pan Konrad Sajkowski, organizator zbiórki pieniędzy na pomoc dla wspomnianej kobiety.
- Zatem od początku. W pierwszym odruchu postanowiłem opisać tę sytuację z nadzieją, że np. kogoś z moich znajomych zainteresuje ta historia. Jednak to, co się stało z tym facebookowym postem, wykracza poza moje wyobrażenia - mówi pan Konrad. Wiadomość niemal rozpłynęła się po Polsce. Trudno powiedzieć, do ilu osób dotarła ta historia. Opisywano ją bez "łączności" z moim kontem, dlatego liczba około 20 tysięcy udostępnień jest mocno zaniżona. Na innych portalach, gdzie przedrukowano tę historię każdorazowo miała wiele tysięcy "polubień".
Konrad Sajowski: "Pani Anna chciała mi <> za to, co zrobiłem"
- Dostałem setki wiadomości. Mój profil na Facebooku już niejako nie jest dla mnie (śmiech)
. Starałem się przeczytać chociaż część z tych wiadomości, które do mnie dotarły. Były to setki próśb o kontakt z panią Anną. Każdy chciał jej pomóc. Jedna wiadomość pochodziła od pewnego prawnika, który jest stałym klientem bohaterki moich wpisów. Przekazał mi, że pomimo niezwykle pozytywnej reakcji na mój wpis, kobieta prosi o zakrycie twarzy. Rzeczywiście, był to mój błąd, nie zapytałem o możliwość publikacji. Stało się tak jednak tylko dlatego, że sądziłem, że tę informację może zobaczyć najwyżej około 200 osób, czyli moi znajomi. Nie wpadłem na to, że może mieć to taki zasięg i wizerunek pani Anny tak się rozpowszechni. No cóż... wtedy nie mogłem nic już z tym zrobić, ponieważ w momencie odczytania wiadomości od prawnika, moją wiadomość udostępniło wiele tysięcy osób.
Pan Marcin postanowił skorzystać ze znajomości prawnika z panią Anną. Poprosił zatem o kontakt do niej. Udało się. - Kiedy zadzwoniłem do pani Anny powiedziała, że chętnie się ze mną spotka. Przede wszystkim dlatego, żeby "natrzeć mi nosa" za to zamieszanie, które stworzyłem - śmieje się pan Marcin.
"Przez chorobę popadła w długi"
- Poszliśmy do kawiarni - kontynuuje - rozmowa była bardzo przyjemna, tam dowiedziałem się o wielu problemach z jakimi zmaga się ta kobieta. Historia jest niestety bardzo smutna, ale pani Ania jest niesamowita! Ma niezwykłe poczucie humoru, co w kontekście tego, co przeszła, jest wręcz niewyobrażalne - opowiada zdumiony pan Marcin. Jeden z internautów przysłał mi link do strony, na której można zbierać pieniądze dla potrzebujących osób. Pomyślałem, że to dobry pomysł i po prostu uruchomiłem zbiórkę pieniędzy.
- Pani Anna ma bardzo duże problemy - mówi z przejęciem pan Marcin. - Przez chorobę popadła w długi. Nie wiem dokładnie, ale miała problemy ze spłatą czynszu. Nie miała pracy, nie miała z czego się utrzymywać, dlatego narosło zadłużenie. Komornik nie miał litości, przychodził, otwierał szafki i patrzył co jeszcze może zabrać tej kobiecie. To wiele mówi także o samym komorniku... - dodaje z żalem.
"Lekarz nie chciał przyznać renty. To skandal!"
Na szczęście, z pomocą prawną dla schorowanej kobiety zgłosiło się wiele osób. - Te osoby chcą pomóc miedzy innymi w walce z ZUS-em, który jej nie przyznał renty, ponieważ tak jak opisałem w historii pani Anny, zapewne jakiś "goguś" stwierdził, że może ona pracować, pomimo tego, że wcześniej przeszła operację trepanacji czaszki i bardzo często ma problemy z utratą równowagi. To jest skandal! Rzecz absolutnie nie do pomyślenia - oburza się pan Marcin. Lekarz zwyczajnie stwierdził, że jest zdolna do pracy i nie powinna ubiegać się o rentę - dodaje.
- Ludzie nie przestają pisać. Każdy chce pomóc. Muszę chyba poprosić kogoś, by pomógł mi w przejrzeniu wszystkich wiadomości. Pojawiły się także propozycje pracy, o ile pani Anna zgodziłaby się spróbować ja podjąć, co oczywiście może nie być łatwe ze względu na kłopoty zdrowotne, o których wspomniałem. Jestem bardzo zbudowany postawą wszystkich osób - podkreśla inicjator akcji.
Kupują kanapki i dają duże napiwki
- Pani Anna to bardzo skromna osoba. Musiałem prosić i długo namawiać, by zgodziła się na to, że będziemy zbierać dla niej pieniądze. Sama nie chce zabierać głosu w tej sprawie, co zrozumiałe, ponieważ dzieje się wokół niej teraz bardzo dużo. Powinniśmy to uszanować. Była na mnie troszkę zła, że ta historia tak się potoczyła, ale tak jak wspominałem, nie spodziewałem się takiego odzewu - mówi z zadowoleniem pan Marcin. Jak wspominała w rozmowie ze mną, na drugi dzień po publikacji, przyszło do niej mnóstwo osób. Szczególnie byli to ludzie młodzi, co zrozumiałe, ze względu na to, że historia została opisana w Internecie.
- Wiele osób podchodziło i przy okazji kupowania kanapek zostawiali duże napiwki, za które jednorazowo mogliby kupić połowę wszystkich kanapek - dodaje z zadowoleniem.
POMOC DLA PANI ANNY
- Jestem niesamowicie dumny! Teraz pani Ani będzie żyć się lepiej. Już po pierwszych 6 godzinach akcji, na jednej platformie zebraliśmy ponad 30 tys. zł! Musiałem uruchomić zbiórkę na drugiej, ponieważ pierwsza blokowała się ze względu na zbyt dużą liczbę osób, które jednocześnie wchodziły na stronę - mówi z dumą pan Marcin. Uruchomimy także konto typu Paypal, ponieważ zgłosiły się do mnie osoby z całego świata (m.in.Australia, USA oraz polonia w innych krajach), które chciały zrobić przelew. To jest po prostu wspaniałe - posumował Konrad Sajkowski
Karol Lewandowski WP/WawaLove.pl
Przeczytaj też: Afera reprywatyzacyjna. Ratusz ogłasza kolejny przetarg na audyt