Rozmowa z warszawianką: Iza
"Nie podchodzę do życia śmiertelnie poważnie, bo chyba bym umarła z nudów. Śmieję się z siebie i inaczej nie potrafię. Tak naprawdę mogę robić wszystko. Tylko w trochę inny sposób"
05.12.2013 12:44
Iza to wiecznie uśmiechnięta, najbardziej kolorowa finalistka pierwszej edycji Miss Polski na wózkach. Autorka bloga Kulawa Warszawa , dzielnie walczącą, by stolica była... nie była kulawa. Bez litości punktuje bariery miejskie, wysyła pisma do urzędników, kręci dziesiątki filmów pokazujących Warszawę z perspektywy osoby na wózku.
Przede wszystkim gratulujemy finału Miss Polski. Duży był stres?
Dziękuję bardzo. Nie mam problemu z wystąpieniami publicznymi albo sesjami zdjęciowymi, więc akurat tym się nie stresowałam, ale było kilka rzeczy, które powodowały zdenerwowanie. Ważne, ze poznałam super dziewczyny, z kilkoma dalej utrzymuje kontakt, jeździmy do siebie, bo mieszkamy w innych miastach i gadamy godzinami przez telefon. Wielu dziewczynom bardzo dużo dała ta przygoda, uwierzyły w siebie, poznały swoją wartość, a także te, które wstydziły się tego ze są niepełnosprawne, zrozumiały, ze to nie jest powód do wstydu!
Jak długo prowadzisz bloga Kulawa Warszawa? Po co to robisz?
Prowadzę bloga od ponad 1,5 roku, a zaczęło się kiedy jeszcze chodziłam o kulach i miałam straszny problem z zejściem z mostu gdańskiego. Wtedy stwierdziłam, ze Warszawa nie jest dostępna dla osób z niepełnosprawnością ruchową. Tak naprawdę blog to mała cześć moich działań. Wraz z Fundacja Polska Bez Barier organizuje szkolenia, także z fundacja Kultura Bez Barier zajmujemy się szkoleniami w miejskich teatrach. Biorę udział w debatach, konsultacjach i innych tego rodzaju spotkaniach, co często owocuje w nowe kontakty i możliwości działań. To wszystko co robię nie jest po to, żeby sobie pomarudzić, tylko, żeby faktycznie zmieniło się na lepsze.
Czy stolica jest przyjazna wózkowiczom?
I tak, i nie. Jest coraz więcej przystosowań dla osób niepełnosprawnych ruchowo, jak np obniżone krawężniki i podjazdy, ale* dalej nie można się dostać do każdego urzędu i na każdy przystanek*, czyli nie każde miejsce w przestrzeni publicznej jest dostępne, ale wiem, że da się to zrobić i mam nadzieje, że kiedyś się uda.
Opisujesz bariery, które czasem nie są do pokonania przez wózkowiczów. Czy na przestrzeni czasu widzisz zmiany na lepsze? Czy pod tym względem stolica się zmienia?
Oczywiście, że się zmienia, dalej jest to powolna zmiana, ale jestem świadoma tego, że dostępność to proces i nic się nie zmieni, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Najważniejsze, żeby ludzie uświadomili sobie, ze to powinien być priorytet, bo każdemu likwidacja barier może się przydać. Przede wszystkim każdy może mieć kiedyś problem z przemieszczaniem się, czy to przez skręcenie kostki, chorobę, wypadek, wiek, a nawet kiedy wychodzi się z dzieckiem w wózku. Trzeba także pamiętać o osobach, które już teraz potrzebują dostępnej przestrzeni, by mogły swobodnie wyjść z domu i żyć normalnie. Jeżeli osoby decydujące w mieście będą o tym pamiętać, to będzie im łatwiej podjąć decyzje o kolejnych pozytywnych zmianach.
Czy poprzez działalność blogerską udało ci się doprowadzić do sytuacji, w której prywatny właściciel sklepu czy banku usunąłby przeszkody?
Udało się kilka razy i bardzo mnie to cieszy. Niestety jest dużo trudniej niż w przypadku przestrzeni publicznej, dlatego ze prywatnych właścicieli lokalu nie obowiązuje przepis o przystosowaniu w czasie remontu. Na szczęście są ludzie, którym zależy na otwarciu swojego lokalu dla każdego, bo często brak dostępności nie wynika z niechęci tylko niewiedzy.
Jeździsz czasem z Dworca Wschodniego? Czy miałaś jakieś przemyślenia, gdy po remoncie okazało się, że nie ma tam wind?
Mieszkam w centrum, więc nie jeżdżę z Dworca Wschodniego, ale brałam udział w audycje architektonicznym trzech największych dworców w Warszawie, więc także tego. Niestety nie został on przystosowany dla osób niepełnosprawnych ruchowo. Strasznie mnie denerwuje fakt, ze tak łatwo można ominąć przepisy i urzędnicy to wykorzystują. A* zrobienie np. windy to przecież ułatwienie także dla osób z dużym bagażem.*
Jak często korzystasz z pomocy kierowców/motorniczych miejskich? Zdarzają się problemy?
Ponieważ jestem całkiem samodzielna staram się radzić sobie sama. Ale zdarza się, że potrzebuję pomocy. Wtedy zawsze proszę kierowcę. Nie wiedząc jak pomóc osobie na wózku, można jej i sobie zrobić krzywdę, jednak bardzo prawdopodobne jest, że kierowa przeszedł szkolenie (choć czasem okazuje się, że się mylę). Oczywiście mogę wytłumaczyć przypadkowej osobie, która chce mi pomóc, jak to zrobić, ale to nie jest takie proste i zawsze jest trochę stresu i niepewności. Zdarzają się - niestety - także niemiłe reakcje, ale staram się nie pamiętać o nich zbyt długo.
Czy ZDM, ZTM, do których wysyłasz pisma reaguje chętnie, czy raczej jak na natrętną muchę?
Z odpowiedzi, które od nich dostaje mam wrażenie, ze chętnie przyjmują moje pisma, albo może bardziej obojętnie. Najbardziej mnie interesuje, czy bariery które zgłaszam, są likwidowane. Czasami się to udaje, czasami to trochę trwa i właściwie nie wiadomo, kiedy i jakie będą efekty, ale każda pozytywna zmiana bardzo mnie cieszy.
Mówisz czasem o sobie o sobie "kulawa pierdoła". Czy rzeczywiście tak się postrzegasz? Co na to inni?
Mówię o sobie kulawa pierdoła, bo uważam, ze to zabawnie brzmi. Tak samo jak zrobię coś strasznie głupiego, to tłumaczę to blond pasemkiem. Nie podchodzę do życia śmiertelnie poważnie, bo chyba bym umarła z nudów, śmieje się z siebie i inaczej nie potrafię. Chociaż czasami zaskakuje ludzi i nawet sama siebie swoją sprawnością, bo tak naprawdę mogę robić wszystko, ale w trochę inny sposób.