Przez 30 lat organizował kolonie dla dzieci. Zachorował i teraz szuka pomocników
W ciągu 30 lat zorganizował ponad 70 obozów letnich dla dzieci. Integrował te sprawne z niepełnosprawnymi. Dziś ma 88 lat i choroba nie pozwala mu wstać z łóżka. – Szukam człowieka, który mi pomoże – mówi ksiądz Krzysztof Małachowski, prezes Fundacji Dzieci Dzieciom.
To ogromny dom. Ma ponad 30 pokoi. Stoi pod Warszawą, we wsi Nadliwie. To do niego przyjeżdżały dzieci z całej Polski na letnie kolonie. – Budynek jest z 1981 roku. Socjalistyczna budowa, gdzie ciągle coś cieknie, coś się psuje. Dlatego szukam osób do pomocy. Potrzeba siły roboczej, muskułów. Bo to duży teren, kilkanaście hektarów – mówi ksiądz Małachowski.
– Szukamy też wolontariuszy i osoby, która będzie chciała się poświęcić tej sprawie i tu zamieszka. Ludzie z pasją coś w życiu zrobią. A ci bez niej, przychodzą i odchodzą. Miałem w sobie pasję dopóki zdrowie mi dopisywało. W tej chwili leżę w łóżku – przyznaje.
Wszystko zaczęło się w 1989 roku. - W domu parafialnym w Laskach prowadziłem rekolekcje razem z moimi przyjaciółmi. Odwiedził mnie wtedy znajomy marynarz z Gdyni i prosił o pomoc rehabilitacyjną dla sześcioletniego Łukasza. Znałem już sytuację dzieci niepełnosprawnych w Polsce i wiedziałem, że w większości wypadków są one odizolowanie od swoich rówieśników. A dzieci specjalnej troski muszą przebywać w środowisku dzieci sprawnych. Zapytałem dzieci, które uczestniczyły w rekolekcjach: A jeśli w następnym roku zaprosimy na obóz dzieci niepełnosprawne, to czy znajdą one swoje miejsce wśród was? Usłyszałem odpowiedź: Będziemy opiekować się dziećmi niepełnosprawnymi. W następnych latach dzieci sprawne udowodniły jak przez przyjaźń, radość i odpowiedzialność – opowiada ksiądz.
Jeszcze tego samego roku założył Fundację Dzieci Dzieciom, a rok później zorganizował pierwszy obóz letni dla dzieci. Od tamtej pory co rok organizował kilka turnusów. Ostatni – w zeszłym roku. – To był obóz rehabilitacyjny współfinansowany przez powiat. Dzieci były rehabilitowanie na miejscu i dojazdowo – opowiada.
Wtedy zdrowie księdza zaczęło szwankować. Pojawiły się też inne problemy. – Straż pożarna każe nam założyć oddymiacz, który kosztuje kilkanaście tysięcy złotych. Bez tego dom nie zostanie zatwierdzony do użytku publicznego. Muszę też znaleźć ekipę, która to wybuduje. A wszyscy żądają horrendalnych kwot – wyjaśnia.
Poza tym w domu trzeba wyremontować 14 łazienek dla niepełnosprawnych. Remont jednej wyniesie ok. 10 tys. zł. Oprócz tego dach i ściany wymagają ocieplenia. Koszt – 250 tys. zł.
- Chętnie bym to wszystko zrobił, ale nie mam ludzi do pomocy. Chciałbym dalej organizować obozy, ale nie mam wychowawców. A dzieciom trzeba zorganizować czas, zapewnić wycieczki – mówi ksiądz Małachowski.
*Ci, którzy chcą pomóc, mogą się zgłaszać przez maila: dziecidzieciom@gmail.com. *