Warszawska Prokuratura Okręgowa otrzymała wyniki badań DNA szczątek znalezionych na Kępie Tarchomińskiej. - Możemy w stu procentach potwierdzić, że znalezione ciało należy do Moniki T. tancerki zaginionej w styczniu - powiedział WawaLove.pl rzecznik prasowy, prokurator Przemysław Nowak.
Przypomnijmy: 1 kwietnia 2015 roku policjanci odnaleźli na łące pomiędzy wałem wiślanym, a drogą gruntową przy ul. Kępa Tarchomińska, ludzkie zwłoki. Na miejscu znaleziono też szczątki ubrań, tipsy oraz ślady aparatu korekcyjnego. Szczątki zostały przekazane Zakładowi Medycyny Sądowej, gdzie poddano je specjalistycznej analizie. Wcześniej informowaliśmy was o* poszukiwaniach 28-letniej Moniki T.*, która od stycznia nie skontaktowała się z rodziną i najbliższymi.
Na początku kwietnia biegli ustalili, że szczątki znalezione w kwietniu należą do ok. 30-letniej osoby płci żeńskiej . Ustalono też datę zgonu - to przełom roku. Ze szczątków wyodrębniono materiał genetyczny, który policja porównała z DNA zaginionej w styczniu tancerki. - To standardowa procedura - powiedziała wówczas WawaLove.pl Renata Mazur z warszawskiej prokuratury. - Będziemy teraz porównywać DNA zwłok z materiałem genetycznym kobiet, które zaginęły w tym okresie - dodała rzeczniczka prokuratury. Jedną z takich osób była właśnie poszukiwana Monika. Jak dowiedział się nieoficjalnie serwis WawaLove.pl, przy zwłokach na łące znaleziono aparat korekcyjny na zęby. Podobnego używała poszukiwana 28-latka.
Monika T. ostatni raz była widziana 9 stycznia w okolicy hotelu Marriott nocy w centrum Warszawy. Około godziny 23.00 po raz ostatni rozmawiał z nią przez telefon jej narzeczony. Według niektórych mediów, tancerka "była związana ze środowiskiem "Pigalaka" i od kilku lat pracowała na ulicy". Podobno też chciała z tym skończyć. Według relacji jej znajomych, kobieta czegoś się bała.
Śledczy jeszcze nie ustalili, w jaki sposób kobieta zginęła. Dopiero dziś Śródmiejska prokuratura otrzymała oficjalne wyniki badań materiału genetycznego.
Przeczytajcie też: Nakłaniał 20-latkę do prostytucji. Groził jej śmiercią