RegionalneWarszawaProblem z nielegalnymi hostelami w Warszawie. "Ich właściciele nie mają zgód straży pożarnej ani sanepidu"

Problem z nielegalnymi hostelami w Warszawie. "Ich właściciele nie mają zgód straży pożarnej ani sanepidu"

- Docierają do mnie skargi, że w Warszawie działają nielegalne hostele, w których są wszy, pluskwy, nie ma ciepłej wody, a ludzie śpią w piwnicach - pisze w interpelacji złożonej do miasta radny Warszawy Lech Jaworski.

Problem z nielegalnymi hostelami w Warszawie. "Ich właściciele nie mają zgód straży pożarnej ani sanepidu"
Źródło zdjęć: © Fotolia | itsmejust

Radnego zbulwersowały wpisy na Facebooku dotyczące tragicznych warunków, które panują w warszawskich hostelach. - Działa tu prawo popytu i podaży, ale w europejskim mieście taki biznes musi być prowadzony na odpowiednim poziomie. Docierają do mnie skargi, że w Warszawie działają nielegalne hostele, w których są wszy, pluskwy, nie ma ciepłej wody, a ludzie śpią w piwnicach. Nie służy to wizerunkowi miasta. Baza hotelowa powinna być wizytówką stolicy - tłumaczy radny Jaworski.

Na facebookowej stronie "Hostele i tanie noclegi Warszawa i okolice" internauci dzielą się opiniami na temat hosteli. Pan Arkadiusz pisze, że nie poleca i odradza zatrzymanie się w hostelu Solidarity Place. - Warunki tam panujące są tragiczne, brak jakiejkolwiek obsługi na miejscu to najmniejszy problem. Wszędzie jest kurz, materace i ręczniki są niedoprane, a łóżka połamane. Niestety musiałem tam zostać ponieważ dojechałem na 23 i było za późno na szukanie czegokolwiek innego i jedynym rozwiązaniem było położenie materaca na podłodze. Jest jeden malutki bojler który nie grzeje, więc o szybkim prysznicu można zapomnieć chyba, że ktoś lubi lodowatą wodę - opisuje pan Arkadiusz.

W rozmowie z Metrowarszawa.pl pan Arkadiusz przyznał, że złożył skargę do władz hostelu, ale po miesiącu otrzymał odpowiedź, że od nie zostanie ona uwzględniona.

Radny Lech Jaworski tłumaczy, że na portalach internetowych można znaleźć informacje na temat co najmniej 2500 hosteli. Natomiast w ewidencji miasta widnieje tylko 500 obiektów. - Wystarczy odjąć jedną liczbę od drugiej, aby zobaczyć, jak duża jest skala tego procederu - mówi Jaworski. Dodaje, że miasto powinno bardziej kontrolować te usługi. - Fantazja przedsiębiorców nie zna granic, jak np. zastawienie mieszkań po sufit kapsułami do spania - czytamy w jego interpelacji. Dodaje, że dzikich hosteli nie kontrolowały straż pożarna, sanepid ani nadzór budowlany.

Interpelacja została złożona do miasta 10 maja. W dalszym ciągu nie dostał odpowiedzi.

W rozmowie z Metrowarszawa.pl Joanna Tymińska, wicedyrektorka biura rozwoju gospodarczego w ratuszu, tłumaczy, że miasto nie kontroluje wszystkich obiektów hotelarskich, a wyłącznie te, które znajdują się w ewidencji gminy prowadzonej przez ratusz. Dodaje, że jeśli dowiadują się o jakimś hostelu i okazuje się, że nie ma go w naszej ewidencji, informujemy o nim inspekcję handlową. - Co nie oznacza, że ratusz hosteli wpisanych do ewidencji nie kontroluje. Jeśli widzimy, że nie ma jakiejś zgody, to zawiadamiamy Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego, straż pożarną czy sanepid - tłumaczy wicedyrektorka.

Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl

Źródło: Metrowarszawa.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)