Policja zablokowała manifestację aktywistów. Wszystko przez "żółte przyciski"
Happening "żółte przyciski" zatrzymany przez policję.
W poniedziałek policja uniemożliwiła stowarzyszeniu Miasto Jest Nasze organizację happeningu "żółtych przycisków”. Akcja miała na celu zamianę ról pieszego i kierowcy. Stołeczny ratusz zatwierdził event, a policja zastraszyła organizatorów mandatami karnym.
Działacze stowarzyszenia postanowili zaprotestować przeciwko żółtym przyciskom znajdującym się przy każdych pasach ruchu. Jak twierdzą organizatorzy wydarzenia, przycisk nie przyśpiesza zielonego światła. Jest on po prostu konieczny, aby światło w ogóle się zapaliło. Przycisk dodatkowo pojawia się przed przejazdem dla rowerzystów, co jest niezgodne z przepisami.
MJN postanowiło przeprowadzić happening, podczas którego to kierowcy, aby przejechać dalej, musieliby wcisnąć kartonowy przycisk. Po tym dostaliby ulotkę informacyjną o akcji. Wydarzenie zaplanowano na ul. Wilczą. - Wybraliśmy ją właśnie dlatego, że zorganizowanie tam happeningu nie doprowadziłoby do paraliżu komunikacyjnego, a pozwoliłoby nam osiągnąć zamierzony cel – komentują organizatorzy.
Planowany event został zgłoszony zgodnie z przepisami do urzędu miasta. Wniosek został zaakceptowany. Urząd miasta dodał jednak, że zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego (K-21/05) "nie jest zgromadzeniem w znaczeniu ujętym przez konstytucję i [prawo] o zgromadzeniach wspólne działanie jednostek utrudniające korzystanie z dróg publicznych jako instrument realizacji innych celów (np. blokada dróg)”.
Uzasadnienie, które przedstawił stołeczny ratusz nie zostało jednak nigdzie opublikowane, a wyrok dotyczył prawa o ruchu drogowym. Jak przekonuje MJN, Trybunał Konstytucyjny opowiada się za jak największą swobodą w organizacji zgromadzeń publicznych. Zgodnie z tym podejściem Trybunał uznaje, że niekonstytucyjne jest niewłaściwe ograniczanie prawa każdego obywatela.
Organizatorzy chcieli więc zorganizować wydarzenie. – Tymczasem na godzinę przed zaplanowaną akcją przewodniczący zgromadzenia odebrał telefon z policji. Policjant oznajmił, że każdy kto podejmie próbę ograniczenia ruchu, zostanie ukarany mandatem – mówi MJN.
Uczestnicy mimo wszystko zdecydowali się wybrać na ul. Wilczą. Na miejscu czekało na nich 10 policjantów. Dokładnie tyle ile członków wydarzenia. – Ponownie straszono nas mandatami, a przewodniczącego zgromadzenia dodatkowo zastosowaniem sankcji karnych przewidzianych w prawie o zgromadzeniach. W tej sytuacji zrezygnowaliśmy z przeprowadzenia wydarzenia – dodaje MJN.