Najbogatsza urzędniczka w Polsce walczyła o miliony. Jest decyzja sądu
Afera reprywatyzacyjna w stolicy trwa w najlepsze.
06.06.2017 07:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Warszawski sąd oddalił w poniedziałek powództwo Marzeny K. o prawie 10 mln. zł odszkodowania za sprzedane lokale w zreprywatyzowanej kamienicy przy Brackiej 23 w centrum stolicy. Umowę, która miała być podstawą roszczenia K. sąd uznał za nieważną.
Proces wytoczony przed Sądem Okręgowym w Warszawie przez Marzenę K. - byłą urzędniczkę Ministerstwa Sprawiedliwości, podejrzaną o złożenie fałszywych oświadczeń majątkowych w związku z aferą reprywatyzacyjną - dotyczył żądania ponad 9,8 mln zł odszkodowania od prezydent stolicy za sprzedanie ponad 20 lokali w nieruchomości przy Brackiej 23.
Nieruchomość przy Brackiej 23 odzyskała reaktywowana przedwojenna spółka Warszawskie Towarzystwo Handlu Herbatą. W postępowaniu reprywatyzacyjnym spadkobierczynię założyciela WTHH reprezentował mec. Robert N. - brat Marzeny K. W lutym 2016 r. K. odkupiła od WTHH roszczenie do utraconych dochodów z tej kamienicy - podstawą roszczenia K. była opiewająca na 30 tys. zł umowa o "cesji roszczeń" między nią i WTHH z 11 lutego 2016 r.
- Podstawowym motywem rozstrzygnięcia sądu o oddaleniu powództwa jest to, że sąd uznaje te umowę nabycia roszczeń dotyczących tej nieruchomości warszawskiej za umowę nieważną z tego powodu, że ta umowa jest sprzeczna z zasadami współżycia społecznego - uzasadniał wyrok sędzia Tadeusz Bulanda.
Jak dodał zawierając umowę powódka zobowiązana była do zapłaty na rzecz zbywcy 30 tys. zł, zaś w procesie dochodziła kwoty bliskiej 10 mln zł. "Oznacza to rażącą dysproporcję pomiędzy kwotą, jaką powódka, jako nabywca roszczeń, zobowiązała się zapłacić zbywcy, a kwotą której dochodzi. Istotny jest też fakt, że przy tej czynności zbywcę reprezentował brat Marzeny K." - powiedział sędzia.
Jak wcześniej zeznawał w sądzie mec. N., z porozumienia zawartego przy okazji umowy z siostrą wynikało, że wniesie ona pozew do sądu, płacąc za wpis sądowy i koszty adwokackie oraz że gdyby wygrała proces, wszystkie wygrane środki powyżej miliona zł musiałaby zwrócić spółce (WTHH), a gdyby przegrała, sama poniosłaby związane z tym koszty.
- Została podjęta próba obrony tej umowy poprzez dowodzenie, że zawarto tego samego dnia porozumienie obok tej umowy (...). W ocenie sądu to porozumienie (...) nie zostało zawarte w momencie zawierania tej umowy z lutego 2016 r., choć taką datą jest ono opatrzone. Jednak materiał dowodowy przemawia za tym, aby przyjąć, że porozumienie zawarte zostało później i jego celem było uratowanie tej umowy - uzasadniał sędzia Bulanda.
Jak wskazał "czynności nieważnej nie można naprawić poprzez późniejsze czynności, więc sąd doszedł do wniosku, że czynność z 11 lutego 2016 r. była nieważna".
Poniedziałkowe orzeczenie jest nieprawomocne. Powódka została też obciążona na rzecz strony pozwanej kosztami procesu w wysokości ponad 14 tys. zł. Nie wiadomo, czy K. będzie apelować od tego wyroku - w poniedziałek w sądzie nie było ani jej, ani nikogo w jej imieniu.
Afera reprywatyzacyjna w stolicy
W lutym warszawski sąd okręgowy oddalił już inne powództwo K. dotyczące nieruchomości przy Brackiej 23 i opiewające na ponad 9 mln zł. W tamtej sprawie K. domagała się "wynagrodzenia za bezumowne korzystanie" z części budynku przez miasto w latach 2005-15, czyli w okresie 10 lat poprzedzających zwrot nieruchomości. Wówczas sąd również wskazywał na - w jego ocenie - nieprawidłowości związane z umową "cesji roszczeń" i rozpatrywał ją m.in. w kontekście zasad współżycia społecznego.
K. była współwłaścicielką słynnej warszawskiej działki przy Pałacu Kultury i Nauki pod dawnym adresem Chmielna 70, wokół której rozpoczęła się afera reprywatyzacyjna w stolicy. W prokuraturach prowadzonych jest w sumie ponad 150 różnych postępowań dotyczących reprywatyzacji w stolicy. Pracują trzy prokuratorskie zespoły do tych spraw: w prokuraturach regionalnych - wrocławskiej i warszawskiej oraz w Prokuraturze Krajowej. Mec. N. został aresztowany z kilkoma innymi osobami - obecnie termin jego aresztu jest określony do końca lipca.
Źródło: (PAP)
Oprac. Karolina Pietrzak
Przeczytajcie również: Kara dla protestujących taksówkarzy: 8 mandatów i 9 wniosków do sądu