Na kortach "Warszawianki" pękła konstrukcja dachu!
Śnieg spadł na tenisistów. Byli ranni. " W apteczce tylko maść na stłuczenia"
02.02.2014 15:00
Wczoraj na kortach "Warszawianki" doszło do wyjątkowo niebezpiecznego zdarzenia. Pękła konstrukcja dachu, a na grających spadł mokry i ciężki śnieg. Byli ranni. Całą sytuację opisał w swoim profilu jeden z uczestników zdarzenia, który przyszedł potrenować. Na kortach pojawił się około godz. 11.00.
Wchodzę, ludzie jeszcze grają. Witam się i podchodzę do ławki, na której siedzi starszy mężczyzna. Kładę torbę i w tej samej sekundzie słyszę huk. Instynktownie zakrywam głowę rękoma. Pęka konstrukcja i czuję jak olbrzymia ilość śniegu spada na mnie. Udaje mi się odskoczyć zanim konstrukcja rozerwie się do końca i ponad tona śniegu zwali się na ławkę! Kątem oka widzę, ze starszy człowiek jest bezpieczny. Czuję silny ból głowy, ręce mam całe we krwi... Ludzie krzyczą, nie bardzo wiedzą co się dzieje, nie bardzo wiedzą co robić!
Odchodzę na bezpieczną odległość i proszę żeby ktoś obejrzał mi głowę. Chciałem wiedzieć jak bardzo jest źle... Ktoś podał mi kawałek lodu, żeby przyłożyć do rany. Idę w kierunku recepcji, przez ręce leje się krew, słabo to wygląda, szczególnie kiepsko, kiedy patrzysz na ślady na śniegu.
Przebywający na kortach poinformowali recepcję o wypadku. Okazało się, że przy okazji trwającego tam właśnie konkursu tenisowego, na miejscu jest ratownik medyczny, posiadający apteczkę. Niestety krwi jest tyle, że opatrunki znikają niemal natychmiast. Ratownik medyczny prosi o wsparcie i przeniesienie apteczki będącej na wyposażeniu ośrodka! Ktoś ją przynosi, ale niestety - w apteczce znajduje się maść na stłuczenia ... I nic więcej! Ktoś szybko biegnie do apteki i przynosi niezbędne rzeczy. Opatrzeni ludzie jadą do szpitala.
Czytelnik pisze. Reasumując: taki ośrodek jak "Warszawianka" jest absolutnie nieprzygotowany na tego typu wypadki. Nadmienię tylko, że gra tam codziennie bardzo wiele dzieci (w tym moje). Gdyby ta sytuacja zdarzyła się z udziałem dziecka,
koniec mógłby być zgoła inny - mógłby skończyć się śmiercią.
Brak, apteczki, brak przeszkolonych ludzi, a co najbardziej przerażające brak podstawowych procedur na takie wypadki! Okazuje się, że pomimo bardzo wielu wydarzeń w całej Polsce, które skończyły się w ostatnich latach śmiercią wielu osób, głównie z powodu zawaleń konstrukcji pod naporem śniegu, niewielu zarządców terenów publicznych bierze to sobie do serca.
- Jak, to możliwe - pyta poszkodowany - żeby nie sprawdzać systemowo stanu obiektu, szczególnie w okresie intensywnych opadów śniegu i "debilnie tłumaczyć, że producent daje gwarancje, że zimą nic nie ma prawa się wydarzyć". Mamy obowiązek wymagać od zarządców tego, jak i innych obiektów użyteczności publicznej, by bezpieczeństwo było priorytetem. A wszystkich, którzy maja to w d... - publicznie piętnować. Obowiązkiem zarządców jest dbanie o to, byśmy przychodząc, często z rodzinami, byli zawsze bezpieczni.
Zadzwoniliśmy do "Warszawianki" w tej sprawie. Kierownik techniczny obiektu, Wiesław Sworowski potwierdził, że takie zdarzenia miało miejsce. Dodał też, że doszło do niego z powodu trudnych warunków atmosferycznych. Gdy spytaliśmy o to jak to jest możliwe, że śnieg leci ludziom na głowę, po prostu się rozłączył.
W recepcji obiektu spytaliśmy czy jeśli przyjedziemy na kort, to zarządzający nim zagwarantują, że nie zawali nam się dach na głowę.
Pani recepcjonistka odpowiedziała, że "nie może nam dać takich gwarancji".