Licealiści nie zostali wpuszczeni do Sejmu przez przypinki. "Pani z IPN" przerywa milczenie
"Nie świadczy o nas przypinka z nazwą partii czy hasłem. Świadczą o nas czyny".
-*To ja jestem tą "panią z IPN" – niską, konserwatywnie ubraną, apodyktyczną i protekcjonalnie traktującą młodzież z I SLO Bednarska – która rozmawiała z uczniami pod Sejmem o przypinkach - mówi Magdalena Czoch z Biura Edukacji Narodowej z IPN. Po raz pierwszy zabrała głos od incydentu w Sejmie, gdzie uczniowie nie zostali wpuszczeni na konkurs historyczny. Powód? Przypinki* z tęczą LGBTQ czy zapraszający uchodźców do Polski.
Niedawno na łamach WawaLove.pl opisywaliśmy sprawę czwórki licealistów I Społecznego Liceum Ogólnokształcącego. Jan Broszek, Aleksander Janczarek, Jan Kosiński i Julia Nowicka nie zostali wpuszczeni na teren Sejmu, gdzie miał odbyć Turniej Debat Historycznych IPN. Powodem zatrzymania przez Straż Marszałkowską miały być przypinki m.in Parady Równości, czy też znaczki sprzeciwu wobec reformy szkolnej.
- Przyszła do nas pani z IPN. Powiedziała protekcjonalnym i autorytatywnym tonem, że mamy zdjąć te przypinki. "Jeśli tego nie zrobimy to nie wjedziemy do Sejmu i nie będziemy mogli wziąć udziału w konkursie" - usłyszeliśmy. Jednomyślnie stwierdziliśmy, że to skandal i absurd. To niemożliwe, żebyśmy nagle zapomnieli o wszystkich wartościach - powiedziała nam Julia Nowicka, jedna z uczennic I SLO.
Sprawa wywołała niemałe kontrowersje. Tym samym głos zabrała wspomniana "pani z IPN" - czyli Magdalena Czoch, która pełni funkcję w Biurze Edukacji Narodowej. - To ja jestem tą "panią z IPN" – niską, konserwatywnie ubraną, apodyktyczną i protekcjonalnie traktującą młodzież z I SLO Bednarska – która rozmawiała z uczniami pod Sejmem o przypinkach - czytamy na łamach portalu Laboratorium Więzi.
- Podejrzewam też, że gdybyśmy porozmawiali, okazałoby się, że mamy zbliżone albo wręcz takie same poglądy na wiele spraw, które dzieją się w kraju i na świecie, czy na historię. Powinniśmy się więc zrozumieć. Powinniśmy - podkreśla Czoch. - Przedstawiłam się i w tym momencie wyrósł między nami mur. Oni byli uczniami z wiadomej Bednarskiej, ja panią z wiadomego IPN.
"*Widziałam w ich wzroku poczucie wyższości*"
Jak przyznaje pracownica Instytutu Pamięci Narodowej, nie potrafiła "dotrzeć" do młodzieży. - Widziałam w ich wzroku poczucie wyższości, może nawet pogardę i nie potrafiłam ich przekonać - opisuje Magdalena Czoch. Dodaje, że postrzega to jako osobistą porażkę.
- Nie potrafiłam ich przekonać, że decyzja straży marszałkowskiej to decyzja dotycząca miejsca. A najważniejsze były w tym wszystkim same Debaty Historyczne, na których oni mogliby wykazać się swoją wiedzą, ale też pokazać swoje poglądy. Niechby pokazali je, mówiąc o stosunku do mniejszości w II RP przy debacie o Piłsudskim - tłumaczy.
Magdalena Czoch pyta, czy uczniowie z Bednarskiej chcieliby debatować z drużyną obwieszoną przypinkami ONR albo rówieśnikami z hasłami „Polska dla Polaków”, czy też uderzającymi w mniejszości seksualne. - A to wszystko też mieści się w wolności słowa - podkreśla.
- Nie świadczy o nas przypinka z nazwą partii czy hasłem – nawet najbardziej słusznym - broni swojego stanowiska Czoch. - Świadczą o nas czyny. Świadczy o nas odpowiedzialny stosunek do drugiego człowieka i gotowość do rozmowy, do próby zrozumienia tego, który stoi naprzeciw nas – podkreśla w tekście.
Źródło: laboratorium.wiez.pl/WawaLove.pl
Oprac. Karolina Pietrzak
Przeczytajcie również: Amnesty International krytycznie o zgromadzeniach smoleńskich