Hanna Gronkiewicz-Waltz: "To jest zamach stanu, prawniczy zamach stanu"
Prezydent ostro o braku publikacji wyroku TK
Do wczoraj sądziłam, że mamy rząd autorytarny. Od wczoraj uważam, że mamy dyktaturę – powiedziała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz u Moniki Olejnik w Radiu ZET. Dodała też, że mamy do czynienia z "prawniczym zamachem stanu".
Prezydent Warszawy oceniła, że Beata Szydło „w przyszłości będzie odpowiadać przed Trybunałem Stanu” za brak publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego i wykpiła stanowisko prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, który powiedział, że premier nie może publikować wyroku, który wydała „grupa sędziów”, ale jednocześnie apeluje do Trybunału, aby odroczył posiedzenie o dwa tygodnie. – On ma schizofrenię. Z jednej strony to „grupa sędziów”, a z drugiej strony chce, aby odroczyli. Sam uznał, że pisze prośbę o odroczenie do Trybunału – mówiła polityk Platformy Obywatelskiej.
Ostrymi słowami ostrzegła Beatę Szydło i Zbigniewa Ziobrę, że posłuszeństwo prezesowi stawia pod znakiem zapytania całą ich polityczną przyszłość. – Zbigniew Ziobro i pani premier to są ludzie młodzi, którzy będą mieli jakieś życie publiczne po tym, jak PiS w końcu straci władzę. I nie bardzo sobie to wyobrażam – przestrzegała Gronkiewicz-Waltz .
- To rząd żyje w jakiejś alternatywnej rzeczywistości. Nie znam żadnego konstytucjonalisty z prawdziwego zdarzenia, który odpowiedziałby się za interpretacją rządu. Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie i ono wiąże – przekonywała.
Przypomnijmy. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że tzw. ustawa o TK, którą przedstawiło niedawno Prawo i Sprawiedliwość jest w kilkunastu punktach niezgodna z konstytucją Polski. Mimo tego wyroku, premier Beata Szydło odmówiła jego publikacji (chociaż nie ma do tego prawa). Wczoraj, na znak protestu partia Razem za pomocą rzutnika wyświetliła treść wyroku TK na ścianie Kancelarii Premiera.
Fot. facebook.com/MarcelinaZawisza
Pd Kancelarią Premiera pikietowano całą noc. Dziś rano pojawili się pod siedzibą szefowej rządu kolejni działacze Partii Razem oraz zwykli warszawiacy. Dzień wcześniej, wieczorem na miejscu pojawili się też posłowie PO, ale zostali wyproszeni. - Zapraszamy obywateli, którzy - jak my - mają dość traktowania z buta państwa prawa. I podkreślamy: w miasteczku namiotowym nie ma miejsca na lans dla skompromitowanych polityków Platformy. Ten protest nie da im się wykorzystać - skomentował zdarzenie jeden z liderów partii Razem, Adrian Zandberg.
Protestujący podkreślają, że zostaną pod KPRM "aż rząd opublikuje wyrok Trybunału Konstytucyjnego".
Źródło: WP/Radio Zet
Przeczytajcie też: Kolejna warszawska restauracja z gwiazdką Michelin