Gdy wybuchło Powstanie, miał zaledwie 15 lat. Teraz marzy tylko o jednym
"Nie jestem żadnym bohaterem. Wszyscy walczyliśmy, bo nie wyobrażaliśmy sobie innego rozwiązania. Tak musiało być" - mówi w szczerej rozmowie Stanisław Jan Majewski, Powstaniec Warszawski. W tym roku chce, by pomóc mu w realizacji pewnego marzenia.
Mieszka na Żoliborzu wraz z żoną, z którą są związani już pół wieku. Ona także walczyła w Powstaniu. Gdy wybuchła wojna nie myślał wcale o chwyceniu za broń. Od dziecka chciał zająć się modelarstwem. Najazd Niemców na Polskę w 1939 roku pokrzyżował te plany. Wstępując do Szarych Szeregów cztery lata później dostał się do najmłodszej grupy, tzw. "Zawiszaków".
Gdy 1 sierpnia 1944 roku wyszedł z domu, nie miał świadomości, że zaraz wybuchnie Powstanie. Dopiero widok mężczyzn biegnących po ulicy w biało-czerwonych opaskach przekonał go, że wybiła godzina "W". Pomimo bardzo młodego wieku jego znajomość terenu była nieoceniona, szybko więc stał się strzelcem w plutonie porucznika Stanisława Kuźmińskiego "Skobiga". Pełnił tez rolę łącznika dowódcy kompanii.
W trakcie Powstania Warszawskiego pan Stanisław wielokrotnie otarł się o śmierć. Po jednej z eksplozji pocisku moździerzowego w pobliżu częściowo stracił słuch. Gdy pomagał w zdobyciu sklepu, w którym zaopatrywali się Niemcy, oprócz jedzenia znaleziono wódkę. Wznosząc toast z sierżantem za powodzenie, pierwszy raz spróbował alkoholu. Dziś przekonuje, że miłość do ojczyzny jest jak uczucie do dziewczyny - oczywista rzecz, o której się nie rozmawiało, a którą każdy miał w sercu.
Marzenie, które może się spełnić
W 74. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego Stanisław Jan Majewski po raz kolejny spotka się z towarzyszami broni. Miejscem tradycyjnej zbiórki jest pomnik Batalionu AK "Zaremba-Piorun", w którym walczył bohater tego artykułu. - Kiedyś, gdy było nas jeszcze kilkudziesięciu, przychodziło sporo ludzi. Był kolega, który to nagłaśniał, ale już nie żyje. (...) W batalionie było nas 1200. Teraz na liście mam 22 osoby. Niektórzy mieszkają za granicą. "Na chodzie" jest około 10 - wylicza pan Stanisław.
1 sierpnia pod pomnik jak zwykle miała przyjść garstka ludzi. Jednak w tym roku będzie inaczej. Marzeniem 90-letniego Powstańca jest to, aby o godzinie 10.00 na Skwerze Pamięci Batalionu AK "Zaremba-Piorun" w Warszawie zebrało się tym razem jak najwięcej osób. Chciałby, aby mieszkańcy stolicy porozmawiali z nim i jego kolegami z batalionu. Pragnie, aby warszawiacy usłyszeli świadectwa uczestników Powstania po to, by pamięć o tym wydarzeniu była wciąż żywa.
Dlatego redakcja Wirtualnej Polski postanowiła pomóc w realizacji marzenia pana Stanisława. Chcemy wesprzeć Powstańca i zaprosić wszystkich, którym zależy na kultywowaniu pamięci o bohaterach walczących z okupantem na warszawskiej ziemi do wspólnego pojawienia się przy pomniku o wyznaczonej godzinie.
Kliknijcie i dołączcie do wydarzenia na Facebooku, zobaczcie i udostępnijcie film o panu Stanisławie, zaproście znajomych. Spotkanie z członkami batalionu AK "Zaremba-Piorun" wsparli w mediach społecznościowych m.in. Muzeum Powstania Warszawskiego, sympatycy "Zośki" i "Parasola" oraz Stowarzyszenie Żołnierzy Armii Krajowej "Żywiciel".
Pamiętajmy i bądźmy obecni. Jesteśmy to winni bohaterom.
.