Distense - synergia sportowego stylu i miejskiej elegancji
Rozmowa z warszawianką - pomysłodawczynią marki odzieżowej opartej na kolorach i przekazywaniu pozytywnej energii!
28.03.2013 08:28
Skąd i kiedy pojawił się w Twojej głowie pomysł na kolorowe, wesołe bluzy?
Pierwsze bluzy, które uszyłam powstały na zasadzie kompozycji dzianiny dresowej i wstawek z innych materiałów, głównie bawełnianych tkanin. Były kolorowe, ale spokojniejsze, bardziej stonowane, przeważały chłodne barwy takie jak: szary, niebieski, fioletowy. Pokazałam je znajomemu, on powiedział „no fajne, zrób kolorowe”. To było dla mnie trochę wyzwanie. Zaczęłam szukać tkanin w ciekawe kolorowe optymistyczne wzorki. Te wzorki były bazą kompozycji. Do nich dobierałam kolor bluzy i innych elementów takich jak lamówki, kokardki, guziczki. Wciągnęły mnie te kolory.
Pierwszy raz zaprezentowałam swoje ubrania na targach Need 4 Street, bardzo się spodobały. Był to konkretny impuls, którego efektem jest to, że moja pasja stała się sposobem na życie.
Jesteś samoukiem?
Chyba tak, ponieważ nie skończyłam szkoły projektowania, ani szycia. Tworzenie ubrań to od zawsze moja pasja, cały czas staram się rozwijać. Nie tylko projektuję ubrania, ale też przygotowuję szablony i szyję. Dużo sama szyję, zbudowałam sobie całkiem profesjonalny warsztat krawiecki i codziennie tam tworzę.
Wszystko szyjesz sama?
Nie, nie dałabym rady. Współpracuję ze szwalnią. Większość modeli, które prezentuję w sklepie są szyte w szwalni. To są krótkie serie, maksymalnie 50 sztuk z modelu.
Sama przygotowuję i szyję prototypy. Realizuję indywidualne zamówienia. Powstaje dużo pojedynczych sztuk. Sprzedaję je w sklepach stacjonarnych lub na targach. Nie wszystko trafia do Internetu. W pracowni jestem sama, nikogo nie zatrudniam. Jak potrzebuję pomocy, zawożę wycięte bluzy do krawcowej na Żoliborzu.
Z klientkami kontaktuję się głównie przez e-mail. Można wybrać model z mojej galerii projektów i zmodyfikować go. Ustalamy rozmiar, kolorystykę, klimat, wysyłam zdjęcia kompozycji, propozycje.
Ubierasz wiele warszawianek. Jakie osoby trafiają do Ciebie? Czy masz stałe klientki?
Wśród moich Klientek jest sporo artystek, ilustratorek, projektantek biżuterii, torebek. Na targach często największy ruch jest pomiędzy wystawcami. Bluzy zamawiają też dziewczyny z dużych korporacji. Często przychodzą do mnie mamy z małymi dziećmi i wybierają sobie kolorowe, długie bluzy na spacery. Bluzy Distense dużo podróżują, często jeżdżą na wakacje, nad morze, w góry, na łódki. Czasami widuję moje bluzy na imprezach drum'n'bass, jungle, trance.
Towarzystwo jest zróżnicowane. Niektóre kobiety szukają kokardek, delikatnych kwiatków, inne wybierają bardziej geometryczne, sportowe modele. Łączy je jedno - pozytywna energia.
Moje klientki mają z reguły 24-45 lat. Często wracają po kolejne bluzy, ubierają w Distense swoje mamy, siostry, koleżanki.
W 2013 wyszłam z propozycją pierwszych męskich modeli. Kaptury mają oryginalną konstrukcję opartą na trójkącie. Golf ma rozcięcie z boku i jest zapinany na chromowany zatrzask. Ramiona w bluzach zaakcentowane zostały wstawkami z materiałów w innym kolorze. W męskiej bluzie również obecny jest wydłużony mankiet, w którym znajdziemy ukrytą kieszeń.
Gdzie obecnie w warszawie można nabyć Twoje bluzy?
Współpracuję z dwoma klimatycznymi sklepami: INUI na Żoliborzu i Not4Sale w CH Targówek. Pojawiam się na targach modowych, informuję o tym wcześniej na fan page’u. Lubię targi, poznaję tam ciekawych ludzi, swoje Klientki i innych Projektantów.
Mieszkasz na Żoliborzu, szyjesz w pracowni na Tarchominie. A gdzie lubisz spędzać swój wolny czas?
Jestem takim Żoliborskim „lokalsem”, na południe zapuszczam się najdalej do centrum. Czasami wybieram się w daleką podróż na Kabaty do przyjaciółki, jest do dla mnie niezła wyprawa.
Rekreacyjnie, sportowo wciąż przebywam na Żoliborzu. Na basen chodzę na Potocką, lubię rolki na Kępie Potockiej i nad Wisłą, bardzo przyjazne alejki. Na rower chętnie do Lasu Bielańskiego. Most Grota to dobre miejsce. W zimie można tam poskakać na nartach, fajny industrialny klimat. W lecie można piknikować i tańczyć. Znajomi stawiają sound system i się bawimy.
Przyciągają mnie podróże kulinarne w kierunku Sri Lanki i Meksyku. Moje ulubione miejscówki jedzeniowe to Coco de Oro u mnie pod domem i El Popo przy placu Bankowym. Jest też coś pomiędzy, czyli Dziki Ryż na Placu Inwalidów - prawdziwa rozkosz.
Mam sentyment do Mokotowa, mieszkałam tam w czasie studiów. Ostatnio odwiedzałam Klientkę w pracowni biżuterii na Narbutta i zrobiłam sobie długi spacer w tamtej okolicy. Jak tylko zrobi się cieplej, chętnie wybiorę się tam z rowerkiem.