"Diler celebrytrów" prowadził archiwum klientów, które przejęła policja
Prokuratura nie chce komentować doniesień informatora niezależnej.pl
07.06.2016 11:39
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Cezary P., nazwany „dilerem celebrytów”, który zaopatrywał znanych i bogatych w kokainę, przez lata działalności prowadził swoiste archiwum - informuje portal niezalezna.pl. W notesach zapisywał nazwiska klientów. Zachował także stare SMS-y oraz nagrania rozmów. Rzekomy materiał dowodowy pozwoliłby na szybkie ustalenie wszystkich klientów dilera.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi śledztwo, które potrwa zapewne wiele miesięcy, bo do przeanalizowania jest ogromny materiał dowodowy. Do tej pory krążyła informacja, że to przede wszystkim nagrania. Cezary P. od dawna był bowiem rozpracowywany przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego Policji i zarejestrowali oni setki rozmów telefonicznych. Jak dowiedział się portal niezalezna.pl nie jest to jedyny materiał, którym dysponują śledczy.
Archiwum Cezarego P.
- Miał notesy z nazwiskami klientów, zachowywał niektóre SMS-y, nie kasował też nagrań - opowiada informator niezalezna.pl, który ponoć ma znać kulisy celebryckiej afery. - Po zatrzymaniu i przeszukaniu jego domu, to wszystko trafiło w ręce policji - dodaje.
Dziennikarze niezależnej zapytali swojego informatora "czy diler szantażował kogoś?" - Nic mi o tym nie wiadomo. Raczej nie, ale nie wykluczone, że chciał w ten sposób zabezpieczyć się na wypadek problemów - tłumaczy rozmówca niezależnej.pl. Według niego, szantaż byłby dla Cezarego P. nieopłacalny. Osiągał zbyt duże zyski, aby pozwolić sobie na ryzyko plotki, że jest „nielojalny”. - Archiwum bardziej spełniało rolę polisy.
Jak informuje niezależna, jej dziennikarze próbowali weryfikować swoje sensacyjne doniesienia w różnych miejscach. Skontaktowali się bezpośrednio między innymi z prokuratorem nadzorującym postępowanie. Nie chciał rozmawiać na temat szczegółów, jednak nie zaprzeczył, gdy został wprost zapytany o "archiwum Cezarego P.".
- Nie wiem, jakie były nazwiska w notesach dilera kokainy, ale teraz spore grono osób pewnie obgryza z nerwów paznokcie - przekonuje informator niezalezna.pl.
Źródło: (niezależna.pl)