RegionalneWarszawaBunt w stołecznej PO? Partia może stracić władzę w dzielnicach

Bunt w stołecznej PO? Partia może stracić władzę w dzielnicach

"Sygnałem dla wielu lokalnych radnych może być rozwój sytuacji ws. afery reprywatyzacyjnej"

Bunt w stołecznej PO? Partia może stracić władzę w dzielnicach

08.09.2016 13:58

Zamieszanie wokół stołecznej reprywatyzacji może przyczynić się do utraty władzy przez Platformę Obywatelską w stołecznych dzielnicach. Jak ustaliła Wirtualna Polska w dwóch z nich prowadzone są już rozmowy na temat nowej koalicji. Nieoficjalnie wiadomo, że chodzi o Białołękę i Bielany. Niewykluczone, że wkrótce grono to poszerzy się o kolejne dzielnice.S

Nastroje w stołecznej PO nie są najlepsze, nie wszyscy radni są gotowi stanąć murem za Hanną Gronkiewicz-Waltz. Osoby te określają się jako sieroty po PO-PiS-ie i nie wykluczają odejścia z Platformy i nawiązania koalicyjnej współpracy z Prawem i Sprawiedliwością. Wiele zależeć będzie od tego, jak rozwinie się sytuacje wokół stołecznej reprywatyzacji.

Aktualnie Platforma Obywatelska rządzi w 12 z 18 warszawskich dzielnic. Prawo i Sprawiedliwość sprawuje władzę w czterech: Praga Północ, Śródmieście, Włochy i Żoliborz. Natomiast na Bemowie i w Rembertowie PO i PiS wspólnie sprawują rządy. Sytuację w poszczególnych dzielnicach obrazuje poniższa mapa Warszawy.

Jeszcze w tym roku może dojść do zmian na powyższej mapie. W pierwszej kolejności dotyczy to Białołęki. Obecnie władzę sprawuje tam Platforma Obywatelska wspierana przez trzech radnych z lokalnych komitetów wyborczych. Razem mają oni 12 głosów. Opozycja, na którą składa się 5 przedstawicieli PiS-u i 6 lokalnych komitetów, posiada o jeden głos mnie, ale wkrótce proporcje te mogą ulec zmianie.

Z naszych informacji wynika, że współpraca koalicjantów nie układa się najlepiej, do tego trzeszczy również wewnątrz białołęckiej Platformy Obywatelskiej. Radnym nie podoba się, że były burmistrz dzielnicy, Piotr Jaworski wciąż stara się rządzić dzielnicą. A to nie jedyne pole konfliktu. Zdaniem tamtejszych radnych Prawa i Sprawiedliwości nowy wiceburmistrz dzielnicy został wybrany niezgodnie z prawem. - Do końca roku w sprawie zapadną prawomocne wyroki. Jeśli sąd przyzna nam rację, to będzie kolejna przesłanka, która może skłonić kilku radnych do opuszczenia koalicji - mówi białołęcki radny PiS proszący o zachowanie anonimowości. I dodaje, że szanse na to, aby do końca roku doszło do zmiany władzy na Białołęce ocenia na 60 proc.

Do rozpadu koalicji rządzącej dzielnicą może dojść także na Bielanach. Obecnie władzę sprawuję tu PO (12 mandatów) wraz z dwójką niezrzeszonych. Prawo i Sprawiedliwość ma w tej dzielnicy 11 radnych. Aby odbić władzę z rąk Platformy, PiS musiałoby przechwycić dwóch polityków. Jak ustaliła Wirtualna Polska rozmowy w tej sprawie już się toczą. - Za wcześnie na podawanie konkretnych nazwisk i zdradzanie szczegółów - mówi jeden ze stołecznych posłów PiS. Z naszych ustaleń wynika, że nad wyjściem z koalicji rządzącej dzielnicą i przystąpieniem do Prawa i Sprawiedliwości poważnie zastanawia się jeden z radnych PO. Jeśli PiS przeciągnie na swoją stronę jeszcze jedną osobę z Platformy, to zmiana władzy na Bielanach stanie się faktem.

Pytany o rozmowy na Bielanach poseł PiS Jarosław Krajewski odpowiada jedynie: - Nie potwierdzam, nie zaprzeczam.

"Wąskie grono osób"

Warto wspomnieć, że w tej kadencji samorządu PiS-owi udało się już odbić jedną ze stołecznych dzielnic i to bardzo prestiżową. Chodzi o Śródmieście, którym rządzi teraz wspólnie z trójką niezrzeszonych radnych, w przeszłości związanych z "Miasto jest Nasze". Z informacji Wirtualnej Polski wynika, że wkrótce liczebność tej koalicji może się zwiększyć. W związku z aferą reprywatyzacyjną możliwe są odejścia ze śródmiejskiej Platformy. Część radnych jest niezadowolona z sytuacji, w jakiej znalazła się ich partia.

Platforma nie może spać spokojnie także w innych warszawskich dzielnicach. Na Targówku, w Wawrze czy w Wesołej, koalicje PO z lokalnymi samorządowcami wiszą na włosku. Wystarczy, że kilka osób zmieni zdanie, a władza trafi tam w ręce PiS-u. Najmniejsza różnica występuje na Mokotowie, gdzie Platforma posiada zaledwie jeden mandat przewagi nad opozycją. Także w radzie miasta jest kilku radnych PO, którzy posiadają prawicowe poglądy i są marginalizowani przez resztę partii. Niewykluczone, że i oni mogą wkrótce zdecydować się na radykalny krok. Na szczęścia dla Platformy jest to na tyle wąskie grono osób, że ich odejście nie pozbawi partii większości w Radzie Miasta. Z drugiej jednak strony podjęta przez nich decyzja mogłaby zaszkodzić wizerunkowo Hannie Gronkiewicz-Waltz .

Od wyborów parlamentarnych Prawo i Sprawiedliwość zdaje się realizować strategię stopniowego odbijania dzielnic z rąk Platformy. Dzieję się to na fali wyborczego zwycięstwa partii, które dokonało się nie tylko w skali kraju, ale również w samej Warszawie, która jeszcze do niedawna uchodziła za bastion PO. - Pewność naszych kolegów z Platformy wyraźnie spadła. Wiedzą, że radykalnie zmniejszyło się poparcie dla ich partii ze strony warszawiaków - mówi stołeczny poseł PiS Jarosław Krajewski. Z kolei jego partyjny kolega Paweł Lisiecki dodaje, że Prawo i Sprawiedliwość. - Tam gdzie PO ma niewielką przewagę lub jest w koalicji z lokalnym ugrupowaniem, zawsze jest szansa, aby zmienić zarząd - mówi Lisiecki.

Afera reprywatyzacyjna sygnałem

- Gdy są koalicje, zawsze istnieje ryzyko zmiany władzy. Nie sądzę jednak, żeby ustalenia lokalne, które dotyczą lokalnych przedsięwzięć i zadań były zagrożone z powodu spraw ogólnomiejskich - mówi Michał Szczerba, stołeczny poseł Platformy Obywatelskiej. Polityk PO nie obawia się, aby z powodu afery reprywatyzacyjnej w którejś z warszawskich dzielnic mogło w najbliższym czasie dojść do zmiany zarządu, a informację na ten temat określa "sztucznym tworzeniem faktów".

- Warszawiacy znają panią prezydent od blisko 10 lat i pozytywnie oceniają jej pracę. Sprawa reprywatyzacji nie jest nowa, zwroty były realizowane przez wszystkich włodarzy miasta w wyniku postanowień sądowych. Jeśli rzeczywiście miały miejsce jakieś nieprawidłowości, to na poziomie urzędników, a nie prezydenta stolicy - tłumaczy Szczerba.

- Sygnałem dla wielu lokalnych radnych może być rozwój sytuacji ws. afery reprywatyzacyjnej. Wynik prac prokuratorów może przekonać ich, że władza pani prezydent nie jest tak silna lub właśnie się kończy. I wtedy może pojawić się refleksja, że warto porozmawiać z innymi partiami - wyjaśnia Lisiecki. I przypomina, że tuż po wyborach PiS prowadziło rozmowy z lokalnymi ugrupowaniami, ale wtedy większość z nich wybrało Platformę. Poseł ma nadzieję, że wkrótce zmienią oni zdanie, podobnie jak miało to miejsce w Śródmieściu.

Michał Fabisiak/WP.pl

Obraz
politykapisplatforma
Zobacz także
Komentarze (0)