5 powodów, dla których Polacy czekają na Primark w Warszawie
Irlandzka sieciówka Primark wkrótce ma otworzyć pierwszy sklep w Galerii Młociny. Co zyskają na tym polscy klienci? Nie będą już musieli jeździć za granicę na tanie zakupy. Klapki za 4 zł czy dmuchany uchwyt do napoju w kształcie jednorożca dostaną w Warszawie.
07.08.2019 | aktual.: 07.08.2019 11:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jeśli lubicie zakupy podczas zagranicznych wycieczek, na pewno słyszeliście o sieciówce Primark. Pod względem asortymentu określiłbym ją jako skrzyżowanie H&M, Pepco i The Flying Tiger. Uwagę szczególnie zwracają ekstremalnie niskie ceny, które często przywodzą na myśl pytanie "jak to w ogóle możliwe?".
Nie licząc krótkich testów, Primark do dziś nie zdecydował się na sprzedaż internetową. Rozkosz przebierania wśród ubrań i dodatków za bezcen jest więc zarezerwowana dla tych, którzy mają jeden z 370 sklepów w pobliżu. Już wkrótce dołączą do nich warszawiacy. Choć nie podano jeszcze oficjalnej daty otwarcia, pierwszy polski sklep Primark ma mieć powierzchnię 3,6 tysiąca metrów kwadratowych na dwóch piętrach i być jednym z hitów Galerii Młociny.
W ramach budowania napięcia przed wielkim otwarciem postanowiłem podsumować, jak skorzystamy na wejściu Primarka do Polski.
1) Nie będziecie już musieli jeździć na zakupowe "haule" za granicę
Nie uważam się za wielkiego fana Primarku, ale zdarzyło mi się kilka razy odwiedzić brytyjskie sklepy sieci. Podczas moich wizyt nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że polski był dominującym językiem wśród setek klientów. Obstawiam, że źródłem tego fenomenu są niskie ceny i "przystępne" wzornictwo oraz fakt, że zdobycie czegoś z Primarku wymagało od nas wysiłku (czyt. zagranicznej wyprawy).
*Haul - z ang. łup, zdobycz.
2) Będziecie mogli przeżyć specjalnie zaprojektowane "zakupowe doświadczenie"
Primark ma dużo pieniędzy, co widać choćby po budżecie na roboty budowlane w polskim sklepie, który rzekomo wynosi ponad 50 milionów złotych. Choć wystrój i charakter salonu nadal są owiane tajemnicą, spodziewam się innowacyjnego "doświadczenia" znanego z zagranicznych Primarków. Wystarczy wspomnieć, że w największym sklepie w Birmingham klienci mają do dyspozycji punkt stylizacji paznokci, personalizowaną salę "snap and share" do robienia selfie i filmików oraz osobną strefę dla fanów Harry’ego Pottera.
3) Będziecie mogli kupić takie klapki za 4 złote
Strategia Primarka opiera się na bardzo niskich cenach, które skłaniają do długich i szalonych zakupów ("bo wszystko jest tanie"). Jak już zdecydujecie się na klapki w liście palmowe za 4 złote (0,90 funta), może skusicie się też na któreś z bogatej oferty okularów przeciwsłonecznych za 7-10 złotych (1,50-2 funty) albo dmuchany uchwyt do napoju w kształcie jednorożca za mniej niż 5 złotych (1 funt). Przytaczane przeze mnie ceny są wyjściowe – na wyprzedażach produkty są jeszcze tańsze.
4) Powiew świeżości w polskim handlu
Otwarte w maju centrum handlowe obejmuje najnowocześniejszą warszawską Biedronkę, "ekscytującą", jak sami określają, strefę gastronomiczną i TK Maxx. W porównaniu do innych warszawskich galerii nie ma jednak "hitu" na miarę Ikei w Blue City. Primark zapewne okaże się takim właśnie "hitem", na co wskazują choćby sugerowane, pełne nadziei wyszukiwania w Google.
5) Nadzieja na dalszą ekspansję
Przygotowując się do wejścia na nadwiślański rynek, Primark rozpoczął rekrutację ponad 250 pracowników. Firma ma wobec Polski poważne zamiary, o czym świadczą też doniesienia o planowanym otwarciu kolejnego sklepu w Krakowie. Już we wrześniu zeszłego roku rzekomo przyglądała się potencjalnym lokalizacjom, ale nadal niczego nie potwierdziła. Ewentualny sukces w stolicy powinien przyspieszyć otwarcia w innych częściach Polski.
Uruchomienie pierwszego Primarku może ucieszyć wielu Polaków. Wybierając się na szalone zakupy, miejcie jednak na uwadze, że niskie ceny zawsze są czymś okupione. Chętnych odsyłam do newsa o prośbie o pomoc wszytej w sukienkę oraz dobrze przyjętego filmu dokumentalnego "The True Cost", obnażającego mało odpowiedzialne praktyki popularnych sieciówek.