PolskaWarszawa po Lechu Kaczyńskim

Warszawa po Lechu Kaczyńskim

"Prezydenturę Warszawy traktuję jako sprawdzian możliwości wprowadzenia do polskiej polityki nowej jakości rządzenia. Jeśli nie uda się w Warszawie, to znaczy, że nie ma szans w kraju" - powiedział Lech Kaczyński w grudniu 2002 r., jeszcze przed zaprzysiężeniem na prezydenta stolicy - pisze Jolanta Molińska w "Tygodniku Powszechnym".

Był prezydentem Warszawy przez ponad trzy lata (urzędowanie zaczął 18 grudnia 2002 r.). Zgodnie z zapowiedziami z kampanii wyborczej zaczął od przeprowadzenia gruntownych porządków w Ratuszu, pod hasłem oczyszczania miasta z ludzi tzw. “układu warszawskiego”. Chodziło o układ biznesowo-towarzyski firmowany nazwiskami grupy stołecznych polityków PO i SLD, podejrzewanych o niejasne interesy, głównie związane z najważniejszymi inwestycjami stołecznymi.

Już na początku urzędowania, na fali walki z upiorami przeszłości, Kaczyński zwolnił z pracy setki ludzi. Na najbardziej eksponowane stanowiska - wiceprezydentów i dyrektorów - zatrudnił swoich współpracowników, głównie z czasów, gdy szefował Najwyższej Izbie Kontroli. Większość z nich już nie pracuje w stołecznym urzędzie: po ostatnich wyborach trafili do Pałacu Prezydenckiego lub zajęli stanowiska w rządzie.
,br> Trzy lata rządów Kaczyńskiego w stolicy minęło bez większych afer. Prezydent-szeryf skupił się przede wszystkim na śledzeniu nieprawidłowości w działaniach poprzedników. Do prokuratury trafiły dziesiątki doniesień o popełnieniu przestępstwa - m.in. w sprawie tzw. afery mostowej, spółki zajmującej się budową ratusza w Wilanowie, sprzedaży Gminnej Gospodarki Komunalnej Ochota. Sam Kaczyński nie umiał odpowiedzieć dziennikarzom na pytanie, ile tych zawiadomień było. Większość sygnałów prezydenta została jednak bez echa: prokuratura masowo umarzała postępowania. Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy to zamieszani w rzekome afery urzędnicy i samorządowcy mieli niepodważalne dowody niewinności, czy może prezydent, kierowany chęcią oczyszczenia miasta, szedł do prokuratury ze sprawami, w których miał jedynie podejrzenia, a nie dowody.

Do tropienia nieprawidłowości w Ratuszu powołano zresztą biuro audytu i kontroli wewnętrznej. Dzięki temu udało się na gorącym uczynku przyłapać dyrektora stołecznego biura informacji i promocji turystycznej Adama R., który miał przyjąć pieniądze od interesanta “w zamian za nawiązanie współpracy”.

Wygrana walka o priorytety

Dziś Warszawa to niewątpliwie miasto bezpieczniejsze niż przed trzema laty. Władze stolicy zatrudniły kolejnych pięciuset strażników miejskich. Członkowie tej formacji zaangażowali się w ściganie chuligańskich wybryków - kradzieży, bójek, aktów wandalizmu. Ratusz przez ostatnie trzy lata przeznaczył także 22,7 mln zł na nadliczbowe godziny dla policjantów. Doposażył służby mundurowe w nowy sprzęt: od samochodów po kombinezony pirotechniczne. Te inwestycje się opłaciły: według policyjnych danych, w 2004 r. skradziono 9044 samochody, czyli o 712 aut mniej niż rok wcześniej.

Liczba rozbojów i wymuszeń spadła z 5810 w 2003 r. do 4943 rok później. Wstępne dane z pierwszych trzech kwartałów 2005 r. wskazują, że tendencja spadkowa się utrzymuje. Rośnie też poczucie bezpieczeństwa warszawiaków - pod koniec 2002 r. bezpiecznie w stolicy czuło się 41 proc. jej mieszkańców, w połowie 2005 r. - już 59 proc. To sukces Kaczyńskiego - udało mu się wypełnić jedno z najważniejszych przedwyborczych zobowiązań.

Przez ostatnie trzy lata władze Warszawy pracowały także nad zmianą relacji między urzędnikiem a interesantem. W tym celu utworzyły 14 wydziałów obsługi mieszkańców. WOM-y zrywają z wieloletnią niechlubną tradycją: wcześniej interesant błądził po urzędzie w poszukiwaniu człowieka, który załatwi jego sprawę - wystawi dokument, wymieni dowód, załatwi REGON. Teraz kieruje się do odpowiednio oznaczonego okienka, siada i rozmawia z urzędnikiem, którego obowiązkiem jest tak pokierować sprawą, by została załatwiona jak najszybciej. To kolejny sukces miasta.

Stolica pod rządami Lecha Kaczyńskiego inwestowała też w zdrowie mieszkańców. Na remonty i zakup sprzętu do miejskich szpitali i przychodni władze przekazały w 2003 r. 5,6 mln, a w 2005 r. już 46,3 mln zł. Przez ostatnie trzy lata sfinansowano 13 programów profilaktyki zdrowotnej, m.in. darmowe szczepienia przeciw grypie i bezpłatne szczepienia przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typu A. Warszawa poręczyła też kredyt, który na spłatę zobowiązań wzięły zadłużone szpitale. Władze miasta, choć chciały, nie mogły spłacić zadłużenia placówek zdrowotnych, ponieważ okazało się to niezgodne z prawem - pisze Jolanta Molińska w "Tygodniku Powszechnym".

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)