PolskaWałęsa: trzeba oszpecić co się da...

Wałęsa: trzeba oszpecić co się da...

Najgorzej znów występować we własnej sprawie. Ale widzę, że moja sprawa nie
jest tylko moją, bo ostro ujawniają się przy niej niebezpieczeństwa dla
ogółu, a zwłaszcza dla demokracji. Mechanizm zawsze jest podobny: rzucić
bezpodstawne oskarżenie, kilka razy powtórzyć i domagać się, żeby inni się
tłumaczyli. Oczywiście najlepiej, gdy oskarżenie dotyczy agenturalności, bo
wtedy najtrudniej udowodnić kłamstwa i oszczerstwa. Ale żeby nie było tylko
o mojej sprawie, będzie o innej przypadłości naszej narodowej – programowym
narzekaniu i oszpecaniu nawet najlepszych spraw - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Lech Wałęsa.

Przechodziłem to już wiele razy. I to ja zawsze muszę wyjaśniać. Oskarżający nie muszą – oni swoje zrobili. Rzucili błotem i czekają. Znów taki mechanizm się ujawnił. Znów wierni słuchacze rozgłośni z Torunia i inni oskarżają. Nie mają dla nich znaczenia prawomocne wyroki sądów RP. Bezkarność fałszywych oskarżeń jest ich najlepszym paliwem i najpewniejszą osłoną. Teraz przyszło im do głowy, że tajemne archiwa sejmowe kryją jakieś jeszcze bardziej tajemne dokumenty. I to już wystarcza na odgrzewanie starych oskarżeń i snucie nowych.

Zastanawiam się, jak długo można głosić oszczerstwa i snuć bezwstydnie kłamliwe domysły. Wygląda na to, że w nieskończoność, czemu dowodzi korporacja z Torunia. A na pewno do czasu, kiedy będzie to przynosić efekt medialno-polityczny. Znany jest ten ośrodek z siania kłamstw i pomówień. Znany jest z zupełnie szczerej nienawiści, co szczególnie boli. Powód takiej postawy widzę jeden główny – utrzymanie słuchaczy i telewidzów, a raczej wyznawców, którzy łakną takiej taniej sensacji, bo już zdążyli się do niej przyzwyczaić, nawet jeśli przy pierwszym włączeniu radia wcale nie tego oczekiwali.

Zawsze podkreślam, że w 95%, w sprawach religijnych jestem najwytrwalszym zwolennikiem i słuchaczem, to piękna misja. Ale wykorzystywanie tej misji do innych celów, do dzielenia ludzi, nie tylko osłabia misję, ale wręcz uderza w Kościół powszechny. Kiedy więc wreszcie przełożeni religijni zrobią porządek z tymi niegodnymi czynami i działaniami? Nie występuję tu tylko w swojej sprawie, niebezpieczeństwa zaniechań idą znacznie dalej. Nie ustanę w tych apelach i błaganiach. I dlatego tym bardziej będą atakowany i oskarżany.

Ale nie mogę milczeć, gdy zapraszani są do audycji ludzie wątpliwej wiarygodności, bezkarnie głoszący swoje teorie, żeby tylko istnieć. Działa to gorzej niż propaganda PRL. W tamtych czasach każdy rozsądny człowiek wiedział, jak daleko sfabrykowania jest słynna „rozmowa z bratem”. A ośrodek toruński taki esbecki materiał traktuje jako najlepszy dowód dla swoich teorii. Nieważne, że na wszystkie te kalumnie można natychmiast odpowiedzieć niezbitymi dowodami i pamięcią żyjących jeszcze świadków. Takie argumenty jednak nie trafiają na podatny grunt. Liczy się efekt polityczny, manipulacja, walka i nienawiść. Już chyba pozostaje mi się tylko modlić za rozgłośnię. I liczyć na cud odmiany.

Cud tym trudniejszy, że jakoś tak łatwiej w Polsce przychodzą oskarżenia niż pochwały. To taka nasza narodowa przypadłość, która tak okazale znów się ujawniła, tym razem unosząc się wściekle wokół stadionu. Już chyba się od tego nie uwolnimy, bo i na takim oszpecaniu można zbijać kapitał polityczny. Tego właśnie chwyta się opozycja w swojej bezradności. Skoro stadiony jednak stoją, to najlepiej wytknąć opóźnienia, problemy, doszukać się nieprawidłowości. I tak lekką ręką zgotowano nam kolejne piekiełko, psując to, co się jeszcze nie zaczęło. I wcale się opozycji nie dziwię. Bo jak przeżyć dużą europejską imprezę w Polsce przygotowaną przez inny rząd.

Trzeba oszpecić, co się da, żeby sukces był mniejszy, a najlepiej, żeby była klapa. Były kraje, w których na dzień przed imprezą malowano ulice, ale tam nikt nie krzyczał i nie rozliczał, tylko pomagał. U nas opozycja pewnie gdyby mogła, to aresztowałaby gotowe stadiony i straszyła zagranicznych kibiców. I co najgorsze, to im bliżej mistrzostw, tym wściekłość opozycji będzie większa. Cóż, taki to pomysł polityczny na siebie – im gorzej, tym lepiej. Na szczęście, kibice nie łapią się tak chętnie na te chwyty. Oby piłkarze też się nie łapali i zrobili na złość demagogom, wygrywając najważniejsze mecze.

Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
lech wałęsaradio maryjatoruń
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1296)