"Wałęsa przewidział ten jazgot"
Jesteśmy świadkami krachu politycznego. Nie chcę typować jak w totolotku, co się stanie, tylko chcę działać. Trzeba działać, żeby ten bałagan skrócić. Efektem nieudolnych rządów jest to, co przewidział kiedyś wybitny specjalista od braci Kaczyńskich, czyli Lech Wałęsa - jest tylko nieustający jazgot, tumult i konflikt wszystkich ze wszystkimi – powiedział lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk w audycji "Sygnały Dnia".
Dorota Wysocka: Czy gdyby pan miał przyjąć zakład, to dzisiaj by pan postawił raczej na wybory przedterminowe, czy raczej na nowy układ rządzący w tym Parlamencie?
Donald Tusk: To za poważna sprawa, żeby od rana bawić się w zakłady. Jesteśmy świadkami krachu politycznego i moim zadaniem nie jest typowanie tak jak w totolotku, co się stanie, tylko moim zadaniem jest tak działać, żeby ta destabilizacja i ten bałagan, jaki stał się już bałaganem nie do zniesienia nie tylko dla opinii publicznej, w ogóle dla Polski, żeby ten bałagan skrócić.
To jak pan będzie działał wobec tego?
- Dzisiaj trzeba zrobić wszystko, aby nieudolne to mało powiedziane, aby rządy, które koncentrują się wyłącznie na konfliktach w obozie władzy zakończyły się jak najszybciej. I dlatego Platforma Obywatelska po tym, co się działo w ostatnich tygodniach, a szczególnie w ostatnich godzinach, nie ma już dzisiaj żadnego złudzenia co do intencji i możliwości przede wszystkim, możliwości sensownego działania liderów Prawa i Sprawiedliwości. Efektem ich rządów po kilku miesiącach jest to, co przewidział kiedyś wybitny specjalista od braci Kaczyńskich, czyli Lech Wałęsa – jest tylko nieustający jazgot, tumult i konflikt wszystkich ze wszystkimi. To nie jest rządzenie, na jakie zasłużyła Polska. Polska naprawdę może i Polacy mają prawo i obowiązek dzisiaj głośno domagać się sensownego rządu, który zajmie się ich problemami, a nie wyłącznie taką właśnie polityczną wojną.
Czy pana zdaniem liderzy Prawa i Sprawiedliwości podjęliby teraz takie ryzyko i zgodzili się na przedterminowe wybory?
- Nie wiem, to jest dobre pytanie, bo rzeczywiście widać, że dzisiaj, a właściwie od wczoraj mniej więcej od północy trwają takie mało estetyczne i dość nietypowe jednak w świecie zabiegi o to, aby porozbijać kilka klubów parlamentarnych i żeby powstała właściwie nie koalicja, tylko takie pospolite ruszenie z Jarosławem Kaczyńskim na czele złożone z uciekinierów z różnych klubów parlamentarnych. Ja już kiedyś uprzedzałem, że budowanie polityki czy budowanie rządu w oparciu o szantaż, przymus, kłamstwo to nie jest sposób na rzetelne sprawowanie władzy.
Pewnym szantażem w polityce były te weksle słynne Samoobrony, a PiS teraz zamówił za 30 tysięcy złotych ekspertyzę, z której wynika, że te weksle można anulować, że one są nieważne i tym samym posłowie Samoobrony mogą przewędrować do Prawa i Sprawiedliwości. Czy to zwiększa...?
- I pani jest zażenowana mówiąc to, i ja jestem trochę zażenowany słuchając tego, bo to jest właśnie najlepszy czy najgorszy, najbardziej smutny przykład tego, do jakiego poziomu sprowadzono Parlament, do jakiego poziomu sprowadzono polską politykę. Dzisiaj liderzy Prawa i Sprawiedliwości zachowują się niczym działacze piłkarscy trzecioligowego klubu, kaperujący zawodników Samoobrony. To może dać skutek na kilkadziesiąt godzin, może na kilkanaście dni, ale dobrej władzy w ten sposób nikt nie zbuduje.
Ale mówią też – przynajmniej do mediów – o możliwości przedterminowych wyborów. Być może to jest tylko takie mówienie do mediów. A co wynika, jakie są pana odczucia po rozmowach z liderami PiS-u? Bo rozmawiał pan również z Markiem Kuchcińskim.
- Tak, rozmawiałem ze wszystkimi szefami klubów parlamentarnych, bo ktoś musi wreszcie też wziąć odpowiedzialność za to, żeby ten kompletny bałagan jakoś uporządkować. Ale nie mam dobrego wrażenia z tych spotkań. Rzeczywiście publicznie każdy szef klubu parlamentarnego, zarówno pan Wojciech Olejniczak, pan Waldemar Pawlak czy pan poseł Kuchciński, czy Andrzej Lepper, a wszyscy byli moimi rozmówcami, publicznie demonstrują, jak bardzo chcą dobrej zmiany, jak gotowi są do wyborów, ale entuzjazmu najwyraźniej w nich nie ma do takiej decyzji. Czy dlatego Platforma Obywatelska waha się wciąż, czy złożyć wniosek o samorozwiązanie Sejmu?
- Ja bym chciał doprowadzić do tego, żeby były nowe wybory, a nie żeby składać wnioski, które nie znajdą większości w Sejmie. I wszyscy wiemy, że tak długo, jak Prawo i Sprawiedliwość będzie trzymało się tego układu, tak długo, jak Prawo i Sprawiedliwość będzie hodowało ten chory układ, tak długo to będzie trwało. Bez decyzji Jarosława Kaczyńskiego, bez pozytywnej decyzji ten Sejm będzie trwał i będzie dalej kompromitował sam siebie i dlatego taki wniosek musi uzyskać poparcie większości. Będzie złożony wtedy, kiedy większość w Parlamencie zrozumie, że Polacy dzisiaj nie mają żadnej wiary i żadnej nadziei związanej z tym Parlamentem i z tą większością.
Ale co mogłoby zmienić wybory, panie przewodniczący?
- Presja opinii publicznej.
Bo sondaże pokazują, że jednak niewiele.
- Mówi pani o ewentualnym wyniku już nowych wyborów. Niewiele, ale mówię o tym często, jak wygląda rzeczywistość na przykład w samorządach, tam, gdzie wygrała Platforma Obywatelska kilka lat temu i gdzie rządzi Platforma – na Pomorzu, w Małopolsce, w Wielkopolsce. To są najlepsze dzisiaj województwa, jeśli chodzi o skuteczność rządzenia i być może... Ja jestem o tym przekonany, oczywiście, zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy podzielają tę opinię, ale jestem przekonany, że nowe wybory, jeśli wygrałaby je Platforma Obywatelska, a jest to możliwe, nie jest to łatwe, ale jest to możliwe, mogłyby jednak zmienić nie zasadniczo układ sił, no bo aż tak wiele poglądy Polaków się nie zmieniły, chociaż dużo rozczarowanych na pewno jest tą nieudolnością braci Kaczyńskich, ale sam fakt wygranej i przejęcia inicjatywy przez Platformę Obywatelską moim zdaniem może coś zmienić na lepsze.