Wałęsa na lunchu w Kongresie

Obecni byli także przedstawiciele politycznej elity Waszyngtonu, m.in. były szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego, Zbigniew Brzeziński, były sekretarz stanu i dowódca NATO, Alexander Haig, podsekretarz stanu ds. globalnych Paula Dobriansky, kongresman Christopher Smith, oraz byli ambasadorowie USA w Polsce: Nicholas Rey i John Davis.

Były prezydent RP przypomniał historię Solidarności i prowadzonej przez nią walki z komunizmem. Mówił o roli papieża Jana Pawła II i ostatniego przywódcy ZSRR, Michaiła Gorbaczowa, który - jak powiedział - "poniósł klęskę" próbując komunizm zreformować, ale - dodał - "w tej jego klęsce było zwycięstwo".

Wałęsa mówił też o nowych wyzwaniach stojących przed światem po zakończeniu zimnej wojny i w epoce globalizacji. Skrytykował przy tym Stany Zjednoczone, oświadczając, że "przewodzą dziś gospodarczo i militarnie, ale nie politycznie ani nie moralnie".

Jego zdaniem, USA są "bardzo operatywnym supermocarstwem, ale na pewne rzeczy nie mają uprawnień, natomiast z drugiej strony ONZ, organizacja zasłużona i z uprawnieniami, jest całkowicie nieoperatywna i zbiurokratyzowana". A niebezpieczeństwa istnieją - zaznaczył.

Zbigniew Brzeziński, mówiąc o upadku komunizmu, podkreślał w swym wystąpieniu rolę prezydentów USA: Jimmy Cartera - którego był doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego - oraz Ronalda Reagana. "Solidarność" była dosyć samotna w Europie, ale silnie popierana w Ameryce - powiedział.

Zaznaczył też, że proces demokratyzacji w Europie jeszcze trwa, przypominając casus Ukrainy i jej Pomarańczową Rewolucję. To, co się stało na Ukrainie i to, co się dzieje w Rosji, ma kluczową wagę dla Europy i całego świata. Jestem przekonany, że kiedy Ukraina stanie się w pełni demokratyczna i niepodległa, Rosja nie będzie miała innego wyboru i też stanie się demokratyczna - powiedział.

Tomasz Zalewski