Wałbrzyscy kierowcy przerwali protest
Głodujący od wtorku pracownicy Miejskiego
Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego (MPK) w Wałbrzychu zawiesili
protest po negocjacjach z władzami miasta. Pięciu kierowców
domagało się, żeby gmina przestała wydawać pozwolenia dla
prywatnych przewoźników.
Pracownicy MPK obawiali się o swoje miejsca pracy ze względu na rozwój prywatnych firm, zajmujących się przewozem osób. Dlatego rozpoczęli protest głodowy. W środę prezydent Wałbrzycha Piotr Kruczkowski dał protestującym ultimatum, według którego mieli do godz. 22 opuścić siedzibę zakładu, gdzie prowadzili głodówkę. Tymczasem krótko przed upływem czasu przyjechał do nich wiceprezydent miasta Mirosław Bartolik i rozpoczęły się negocjacje.
Podpisaliśmy porozumienie, dlatego do 31 maja zawieszamy protest. Wtedy pojedziemy do wojewody dolnośląskiego do Wrocławia, gdzie mamy się spotkać z komendantem wojewódzkim policji i inspekcji transportu drogowego. Chcemy, żeby się zajęli prywatnymi przewoźnikami i przyjrzeli ich pojazdom. Oni jeżdżą przeładowani, zatrzymują się tam, gdzie chcą, i zdarza się, że przerabiają busy z bagażowych na osobowe - powiedział jeden z protestujących Józef Siemienianko.
Protestujący przyznawali, że prywatni przewoźnicy są tańsi od komunikacji miejskiej. Podkreślali jednak, że stan techniczny busów, którymi przewożą ludzi, pozostawia wiele do życzenia. Kierowcy rozpoczęli głodówkę, ponieważ uważali, że władze Wałbrzycha traktują firmy prywatne w sposób "uprzywilejowany".
Wałbrzyskie MPK dwa lata temu wygrało przetarg na obsługę komunikacyjną miasta. Przedsiębiorstwo kupiło 25 kilkuletnich autobusów. Kontrakt kończy się w czerwcu przyszłego roku.