ŚwiatW Wielkiej Brytanii jak w domu Wielkiego Brata

W Wielkiej Brytanii jak w domu Wielkiego Brata

Pod presją społeczną brytyjski rząd zwolnił tempo wprowadzania dowodów osobistych, ale nie rezygnuje z planu inwigilacji na skalę niespotykaną w demokratycznym świecie - czytamy w "Gazecie Wyborczej".

Rząd z takim uporem chce wcisnąć dowody osobiste Brytyjczykom, bo ministrowie przeczytawszy "Rok 1984" mają obsesję kontrolowania i dominacji - uważa profesor Ian Angell, ekspert od systemów informatycznych. Z kolei Richard Thomas, szef niezależnej od rządu państwowej instytucji dbającej o ochronę danych osobowych, już dwa lata temu zawyrokował, że w Wielkiej Brytanii mamy zjawisko "społeczeństwa inwigilowanego". Projekt dowodu osobistego wieńczy te orwellowskie tendencje. Podobnego systemu kontroli obywateli nie wprowadziło jeszcze żadne państwo.

Na Wyspach już działa ponad 4 mln kamer przemysłowych, a przeciętny Brytyjczyk codziennie wpada w pole widzenia 300 z nich. Rachunek za wjazd do centralnej strefy Londynu wystawia komputer połączony z czytnikiem tablic rejestracyjnych. Podobny system może objąć cały kraj, a wysokość podatku drogowego będzie ustalana na podstawie rejestru wszystkich podróży danego auta w ciągu roku.

To Wielka Brytania ma największą na świecie bazę profili DNA. To tu dane z prywatnych rozmów telefonicznych i e-mali chroni wprawdzie ustawa, ale rządowe instytucje i policja mogą ubiegać się o dostęp do nich w szczególnych okolicznościach. Takich "szczególnych" przypadków jest około tysiąca dziennie.

Można argumentować, że wszędzie rozwój technologiczny owocuje postępującą inwigilacją obywatela. Nigdzie jednak punktem wyjścia nie jest społeczeństwo, które cieszyło się niezwykłymi swobodami, i w którym ustne oświadczenie i podpis znaczyły więcej niż oficjalny dokument.

Nadal zatrzymany przez drogówkę kierowca, któremu władza radzi trzymać prawo jazdy w domu, ma siedem dni na pokazanie go w komisariacie. Na miejscu kontroli policja zapisuje jedynie nazwisko kierowcy na podstawie jego oświadczenia.

Podobnym zaufaniem darzyły klienta nie tak dawno nawet banki. Brytyjczyk nieprowadzący samochodu i niewyjeżdżający nigdy za granicę - czyli nie posiadający ani prawa jazdy, ani paszportu - mógł przeżyć całe życie bez dokumentów.

W dobie zagrożenia terroryzmem oraz masowej imigracji taki stan rzeczy jest nie do utrzymania - twierdzi rząd. Stąd pomysł wprowadzenia dowodów osobistych zaaprobowany przez parlament w ustawie z 2006 r, która wzbudziła poważne zastrzeżenia ekspertów.

Konserwatyści zapowiedzieli zarzucenie ustawy po dojściu do władzy, a Nick Clegg, szef liberalnych demokratów, czyli drugiej partii opozycyjnej, oświadczył, że woli złamać prawo, niż poddać się rejestracji. I wezwał do bojkotu dowodów.

Rząd opóźnił harmonogram wprowadzania dowodów o dwa lata i podkreślił ich dobrowolny charakter. Minister Jacqui Smith zapowiedziała na początku marca, że obywatel będzie miał wybór: albo kupi sobie dowód i paszport za 123 funty, albo zrezygnuje z samego dowodu i zaoszczędzi 30 funtów.

Jednak nie sam dokument jest przedmiotem sporu, lecz możliwości jego wykorzystania czy nadużycia przez instytucje rządowe i firmy prywatne. Chodzi o tworzoną równolegle bazę danych, czyli Narodowy Rejestr Tożsamości.

Ustawa o dowodach wylicza 50 kategorii danych, które pojawią się w rejestrze. Znajdzie się tam nie tylko data urodzenia czy adres, ale także dane biometryczne oraz szereg informacji administracyjnych.

Wgląd do rejestru mają mieć agendy rządowe i policja. Policjant będzie mógł natychmiast skontrolować tożsamość zatrzymanego kierowcy przenośnym czytnikiem linii papilarnych. Z bazy będą też korzystać banki, placówki służby zdrowia czy linie lotnicze chcące zweryfikować tożsamość.

I - co bardzo istotne - każde zapytanie ma być odnotowane, dzięki czemu powstanie szczegółowy obraz tego, czym każdy Brytyjczyk się zajmuje. Informacje o obywatelu rozproszone po państwowych instytucjach ułożą się w jedną całość jak puzzle.

Zdaniem krytyków dobrowolny charakter dowodu osobistego to mydlenie oczu. Kiedy baza obejmie większość społeczeństwa, gwałtownie wzrośnie liczba instytucji z niej korzystających - informuje "Gazeta Wyborcza".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wielka brytaniadokumentdokumenty
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)