Trwa ładowanie...
Małgorzata Gorol
29-01-2016 16:27

W Tunezji znów wrze - bezrobocie pchnęło młodych do protestów. Ale eksperci uspokajają

• Pięć lat po Arabskiej Wiośnie w Tunezji doszło do wielkich protestów

• Eksperci uspokajają: to nie kolejna rewolucja

• Tunezja zmaga się jednak z poważnymi problemami ekonomicznymi

• Wykorzystują je i podsycają radykalni dżihadyści

• Zachód już przekazuje Tunisowi pomoc

• Eksperci zastrzegają, że wsparcie nie powinno być bezwarunkowe

W Tunezji znów wrze - bezrobocie pchnęło młodych do protestów. Ale eksperci uspokajająŹródło: AFP, fot: Mohamed Khalil
d43vhqb
d43vhqb

Gdy bezrobotny 28-letni Ridha Yahyaoui kolejny raz stracił szansę na zatrudnienie, jego frustracja sięgnęła zenitu. Wspiął się na słup wysokiego napięcia i zginął porażony prądem. Samobójstwo tego młodego Tunezyjczyka z Al-Kasrajn stało się iskrą, która rozpaliła płomień protestów przeciw wysokiemu bezrobociu i nierównościom społecznym w całym kraju. Brzmi znajomo? Nie, to nie opis tego, jak rozpoczęła się Arabska Wiosna. Tragiczna śmierć bezrobotnego Tunezyjczyka i późniejsze demonstracje miejsce dopiero co, w połowie stycznia. Ale te ostatnie zrywy rodzą pytanie: czy Tunezja, pierwszy kraj, w którym przed pięcioma laty masowe protesty zmiotły ze stołka autorytarnego prezydenta, stoi w obliczu kolejnej rewolucji?

Eksperci, z którym rozmawiała Wirtualna Polska, uspokajają, że raczej nie dojdzie tam do Arabskiej Wiosny 2.0, a samobójstwo młodego zdesperowanego człowieka, które pchnęło tłumy do wyjścia na ulice, to na razie jedyne podobieństwo do sytuacji z przełomu 2010 i 2011 r.

Według dr hab. Katarzyny Górak-Sosnowskiej ze Szkoły Głównej Handlowej Arabowie po prostu wyciągnęli lekcję z poprzednich rewolucji, które mocno zdestabilizowały region i jedynie w Tunezji sytuacja pozostała relatywnie spokojna. - W pozostałych państwach profity były żadne, a największym wygranym Arabskiej Wiosny jest prezydent Egiptu, gdzie historia zatoczyła koło, i samozwańczy kalifat. (…) Tunezja nie ma więc żadnego pozytywnego przykładu, że masowe protesty mają sens i przyniosą pozytywną zmianę - komentuje ekspertka z SGH.

- Tunezja jest krajem, który ma demokratycznie wybrany rząd, i do dokonania zmiany politycznej nie jest potrzebna rewolucja w sensie ścisłym, czyli zmiana całego systemu - dodaje z kolei dr Łukasz Fyderek, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jak wyjaśnia, taka polityczna zmiana już się dokonuje - po protestach w rządzącej Nidaa Tounes (Wezwanie Tunezji) doszło do rozłamu i ugrupowanie straciło większość w parlamencie. Dr Fyderek przewiduje, że w przypadku przedłużającego się kryzysu może dojść do przejęcia władzy przez opozycję, a nawet przedterminowych wyborów.

d43vhqb

Ale to, że Tunezji raczej nie grozi powtórka rewolucji, nie znaczy, że kraj nie stoi przed poważnymi zagrożeniami.

Największy bunt od lat

Ostatnie protesty trwały około tygodnia i przyniosły po kilkadziesiąt rannych po obu stronach - wśród demonstrujących, jak i policji. W Ferianie zginął jeden funkcjonariusz, gdy tłum przewrócił jego samochód. Choć demonstracje rozpoczęły się w Al-Kasrajn, szybko przeniosły na inne gubernatorstwa, a nawet do stolicy kraju. W sumie protestowano w 16 prowincjach. Media informowały o plądrowaniu sklepów i aktach wandalizmu. Ale były i spokojne demonstracje. Jak podawał serwis Middle East Eye jedna z nich w Al-Kasrajn przeszła pod budynki należące do przedsiębiorstwa gazowego, gdzie od początku stycznia strajk głodowy prowadziło 15 osób - absolwentów uczelni wyższych, którzy pracują za niską pensję jako stróże.

- Jeżeli popatrzymy na wielkie zrywy transformacyjne, to zazwyczaj przynoszą one ewentualne korzyści społeczeństwu dopiero po dłuższym czasie niż pięć lat, które minęły od Arabskiej Wiosny - uspokaja w rozmowie z WP dr hab. Katarzyna Górak-Sosnowska ze Szkoły Głównej Handlowej, pytana o to, czy Tunezja popełniła jakieś błędy, że doszło do masowych protestów. Jak podkreśla, mimo ostatnich zrywów, na tle tego, co dzieje się w innych krajach Arabskiej Wiosny, jak Jemen, Libia, Syria czy Irak, Tunezja to "oaza spokoju".

Dr Górak-Sosnowska zauważa również, że nie są to pierwsze wybuchy niezadowolenia w Tunezji po jaśminowej rewolucji. - W pewnym momencie rodzina Mohameda Bouaziziego (jego samobójcza śmierć była iskrą, która doprowadziła do wybuchu protestów na przełomie 2010 i 2011 r. - red.) musiała się wyprowadzić ze swojego domu, bo przychodzili do niej niezadowoleni sąsiedzi, pytając: co wy zrobiliście, po co nam to było - mówi ekspertka.

d43vhqb

By uspokoić ostatnie napięcia, władze Tunezji wprowadziły w ubiegły piątek godzinę policyjną (potem ją skrócono). Ale to tylko jak położenie pokrywki na garnek, w którym nadal wrze. Bo sytuację cały czas podgrzewa kiepska kondycja krajowej gospodarki.

Podłoże problemów

Pracy, wolności, godności - to były postulaty tunezyjskiej rewolucji sprzed pięciu lat. I choć Tunezyjczycy mają już wolność wyboru swoich władz, to o pracę jest jeszcze trudniej niż za reżimu Zina al-Abidina Ben Alego. A bez pracy trudno o poczucie godności. Według danych podawanych przez agencję Reutersa bezrobocie sięga dzisiaj 15,3 proc., podczas gdy w 2010 r. wynosiło on ok. 12 proc. Liczby te są jeszcze wyższe, gdy weźmie się pod uwagę młodych Tunezyjczyków, nawet absolwentów uczelni wyższych. I tak kolejne, według BBC, 38 proc. młodych i 62 proc. absolwentów nie ma pracy! A ci, którzy ją mają, zazwyczaj narzekają na bardzo niskie zarobki.

W poniedziałek, gdy sytuacja w kraju się nieco uspokoiła, na ulice wyszli… policjanci. W Tunisie funkcjonariusze maszerowali domagając się podwyżek. "Bronimy naszego narodu, chcemy naszych praw" - krzyczeli.

d43vhqb

Dr Fyderek ocenia, że w ostatnich protestach odbijają się dwie ciążące na tunezyjskiej gospodarce kwestie. Po pierwsze, nierówności między regionami, dokładnie między wybrzeżem a interiorem. - W prowincjach takich jak Al-Kasrajn, Sidi Bu Zajd, Kafsa, gdzie dochodzi aktualnie do protestów, nie ma dużych inwestycji turystycznych czy rozwiniętych zakładów przemysłu lekkiego. To prowincje albo rolnicze, albo górnicze, a te przemysły są mało wydajne. Występuje tam też wysoka, jak na Tunezję, dzietność. To są składowe wynikające ze struktury społecznej tych regionów - wyjaśnia.

Ostatnie zrywy niezadowolenia to także pokłosie korupcji i działania oligarchicznej struktury, nierozmontowanej po rewolucji, która - jak opisuje dr Fyderek - tworzy tzw. głębokie państwo. - Można to porównać do problemów Ukrainy - kraj przeszedł rewolucję, władze się zmieniły, ale wielkie zakłady przemysłowe, duży kapitał i wpływy na politykę zachowuje grupa oligarchów, która często współpracuje ze skorumpowanymi oficerami policji - mówi ekspert.

Politolog z UJ zauważa jeszcze jedną rzecz - problemy gospodarcze Tunezji wiążą się także z kryzysem na Starym Kontynencie, bo to na rynki południowoeuropejskie trafiała duża część tunezyjskiego eksportu.

d43vhqb

Terroryści kuszą zarobkiem

Tymczasem rosną obawy, że biedę i bezrobocie w Tunezji coraz bardziej będą wykorzystywać islamscy ekstremiści, którzy kuszą zarobkiem, jeśli młodzi dołączą do ich szeregów. We wrześniu ubiegłego roku premier Tunezji Habib Essid w wywiadzie zamieszczonym na stronach amerykańskiej organizacji Rady Stosunków Międzynarodowych (CFR) przyznał, że są dwa główne motywy wkraczających na ścieżkę dżihadu: ideologia i powody ekonomiczne. "Nie mając pracy, nie mogą normalnie żyć" - stwierdził premier, dodając, że ekstremiści po prostu oferują takim osobom pieniądze i zajęcie.

Dr Fyderek przyznaje, że faktycznie są w Tunezji regiony, gdzie z powodu bezrobocia i poczucia bezcelowości dżihad stał się "sposobem na życie". Uważa on jednak, że ekstremiści nie zdołają przejąć tunezyjskiego ruchu niezadowolonych i doprowadzić do powtórki z sytuacji w Syrii. - Choć ugrupowania skrajne, jakim jest Al-Kaida Północnego Maghrebu, Państwo Islamskie czy bardziej lokalne organizacje funkcjonują w Tunezji, to wydaje się, że na chwilę obecną nie ma zagrożenia powstaniem enklaw islamistycznych - mówi ekspert i dodaje, że dżihadystom po prostu dużo łatwiej operować teraz w Libii czy Algierii.

W ocenie politologa na ograniczenie wpływu radykalnych islamistów ma także wpływ fakt, że w tunezyjskim parlamencie legalnie funkcjonuje właśnie islamistyczna partia - Ennahda. Konserwatywni Tunezyjczycy widzą w niej swoich reprezentantów, co redukuje napięcia na linii religijno-świeckiej. - To jedyne islamistyczne ugrupowanie w świecie arabskim, które po rewolucjach Arabskiej Wiosny było u władzy, następnie ją oddało i zaakceptowało swoją porażkę, nie przeszło do działań zbrojnych. Z drugiej strony także establishment świecki nie podjął przeciw niemu działań opartych na przemocy - wyjaśnia.

d43vhqb

Pomoc z Zachodu

Zbrojni islamiści nie tylko jednak wykorzystują ekonomiczne problemy Tunezji, ale sami je pogłębiają. Poważnie szkodzą bowiem turystyce, jednej z ważnych gałęzi gospodarki tunezyjskiej. Wystarczy przypomnieć dwa ostatnie zamachy, za którymi stało Państwo Islamskie - na muzeum Bardo w marcu zeszłego roku, a trzy miesiące później strzelaninę w kurorcie turystycznym Susa. Przez ataki Tunezja przestała się jawić jako miejsce na spokojne wakacje. Oprócz więc czasu, o którym mówili eksperci, Tunezja potrzebuje też pomocy, by wyjść z dołka. Amerykanie już wiosną ubiegłego roku zwiększyli swoją pomoc militarną dla tego kraju, a w listopadzie sekretarz stanu USA John Kerry zapowiedział dodatkowe 500 mln pożyczki dla Tunezji. - Ameryka chce, by Tunezji się udało - przekonywał.

Wsparcie obiecała też Francja. Przed tygodniem administracja Francois Hollande'a zapowiedziała przekazanie Tunezji w ciągu pięciu lat w sumie miliarda euro pomocy ekonomicznej. Decyzję ogłoszono tego samego dnia, w którym w Tunezji wprowadzano godzinę policyjną przez nieustające protesty.

Oboje ekspertów przyznaje, że Zachód nie powinien zapominać o Tunezji, która potrzebuje pomocy rozwojowej i wsparcia w kreowaniu miejsc pracy. Tym bardziej, jak zauważa dr Górak-Sosnowska, że jest to kraj niewielki - zaledwie 9-milionowy - a więc i pomoc dla niego nie wymaga tak dużych nakładów, jak np. dla Egiptu.

Nie powinno być to jednak wsparcie bezwarunkowe. - Wspólnota międzynarodowa musi wymagać transparentności i reform wzmacniających państwo prawa - podkreśla dr Fyderek.

d43vhqb
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d43vhqb
Więcej tematów