W szpitalu psychiatrycznym w Żurawicy głoduje 9 pielęgniarek
W trwającej ponad dwa tygodnie głodówce w Wojewódzkim Podkarpackim Szpitalu Psychiatrycznym w Żurawicy (Podkarpackie) uczestniczy 9 pielęgniarek.
05.03.2008 | aktual.: 05.03.2008 13:36
Protestujące odrzuciły propozycję dyrektora, który oferował podwyżkę w wysokości 18% dla pielęgniarek (około 290 zł) i 7% dla pozostałych. Jego propozycja ważna była tylko do wtorku do godz. 14. Przyjęły ją pozostałe związki zawodowe i od marca będą zarabiać 7% więcej.
Po odrzuceniu oferty przez pielęgniarki dyrektor Janusz Kołakowski wrócił do poprzedniej propozycji - wzrostu wynagrodzeń dla pielęgniarek o 15% (około 220 zł). Dyrektor powiedział, że mimo iż pielęgniarki nie chcą podwyżki w tej wysokości, on im ją da, i od marca siostry otrzymają o 15% większe pobory.
Tymczasem protestujące pielęgniarki mówią, że wzrost wynagrodzeń o kilkanaście procent jest obraźliwy. Przedstawiły dyrekcji własną propozycję - 550 zł podwyżki.
Taka kwota (15 i 18%) byłaby do przyjęcia przed dwoma tygodniami wyrzeczeń, głodówki. Teraz jest za mała. I my chcemy rozmawiać o podwyżkach kwotowo, a nie procentowo - powiedziała przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek i położnych w tym szpitalu, Alicja Kłyż.
Zapewniła, że siostry chcą dalszych rozmów. Na dalsze negocjacje gotowy jest także dyrektor. Ma się w nie włączyć wojewoda. Nie ma jednak jeszcze terminu rozmów.
Pozostałe pielęgniarki, które codziennie przez dwie godziny okupują gabinet dyrektora, od poniedziałku zaostrzyły protest i co kilkadziesiąt minut przez 10 minut grzechoczą butelkami wypełnionymi kamieniami.
Protestujące z przerwami od 1 lutego pielęgniarki domagają się 550 zł podwyżki, wcześniej żądały 750 zł. Dyrektor Kołakowski mówił na początku głodówki, że popiera żądania pielęgniarek, ale w takiej wysokości są one niemożliwe do realizacji, bo kosztowałyby szpital 1,1 mln zł, podczas gdy jego budżet wynosi niewiele ponad 12 mln zł.
Głodówkę rozpoczęły 19 lutego trzy pielęgniarki, wieczorem dołączyły kolejne trzy oraz dyrektor. Później dołączały kolejne. Dyrektor przerwał protest w ubiegły wtorek, po tygodniu głodowania. Wyjaśnił, że osiągnął swój cel, jakim było uświadomienie decydentom i opinii publicznej, że dyrektorzy szpitali zostali sami z problemami finansowymi, a nie tylko oni są odpowiedzialni za sytuację w służbie zdrowia.
W ciągu minionych dni kilka głodujących pielęgniarek musiało przerwać głodówkę ze względu na zły stan zdrowia. Niektóre z nich wróciły od razu do domów, a kilka dopiero po podaniu im w szpitalu kroplówek.
Głodujące pielęgniarki wykonują normalnie swoje obowiązki, nie wypełniają jednak dokumentacji. Po zakończeniu dnia pracy siostry nie opuszczają szpitala, ale rozkładają materace w gabinecie naczelnej pielęgniarki. Te, które nie biorą udziału w głodówce, na znak protestu noszą czarne koszulki.
Jest to drugi szpital na Podkarpaciu, w którym pielęgniarki włączyły się w głodówkę. Wcześniej taką akcję podjęły siostry z Przemyśla, ale po sześciu dniach głodówki podpisały porozumienie z dyrektorem. Otrzymały 550 zł do pensji zasadniczej, ale wrócą do rozmów po restrukturyzacji szpitala, jaką zamierza przeprowadzić dyrektor w drugiej połowie roku. Pielęgniarki domagały się podwyżki płacy zasadniczej o 1200 zł.
W przemyskim szpitalu od blisko dwóch tygodni trwa głodówka pracowników, m.in. analityków medycznych, techników RTG, rehabilitantów, diagnostyków laboratoryjnych. Domagają się podwyżek w wysokości 550 zł.