W Syrii braki w zaopatrzeniu coraz dotkliwsze. Miliony potrzebują pomocy

W niektórych rejonach Syrii braki w zaopatrzeniu zaczynają być tak dotkliwe, że bójki o jedzenie i wypady za linię frontu, by zdobyć żywność, stały się codziennością - pisze w piątek Reuters. Pomocy potrzebują miliony ludzi.

14.12.2012 | aktual.: 14.12.2012 16:31

Sytuacja jest szczególnie ciężka w położonym na północy kraju Aleppo. Cywile, którzy wytrzymali w opanowanych przez powstańców dzielnicach nasilające się starcia i naloty, zaczynają uważać głód za kolejne zagrożenie dla życia.

- Wczoraj wyszedłem z domu i nie mogłem kupić chleba. Problemem nie jest jedynie brak żywności. Jest olbrzymi niedostatek paliwa, potrzebnego do działania np. piekarni - relacjonuje mieszkaniec jednej z dzielnic Aleppo, w której toczą się walki. - Kilka dni temu piekarze nie mieli paliwa i sprzedawali mąkę - dodaje. - Ludzie zaczęli się bić o mąkę. Czasami powstańcy muszą strzelać w powietrze, by ich powstrzymać.

Koniec już bliski, ale wciąż giną setki ludzi

W czasie, gdy powstańcy zbliżają się do Damaszku, a państwa zachodnie i kraje arabskie popierają koalicję stworzoną przez opozycję, konflikt w Syrii wydaje się zbliżać do końca - pisze Reuters. Jednak przemoc wciąż pochłania wiele ofiar. Codziennie ginie co najmniej 100 osób, a w ostatnich tygodniach nawet 200. W walkach zginęło do tej pory ponad 43 tys. ludzi.

Jak twierdzi Światowy Program Żywnościowy (WFP), w Syrii może głodować tej zimy nawet milion ludzi. Jednocześnie rosnące niebezpieczeństwo powoduje, że coraz trudniej dotrzeć tam z pomocą.

Czeska organizacja pozarządowa People In Need (PIN, Czlovek v tisni), działająca na północy Syrii, uważa że kryzys żywnościowy może się pogłębić, jeśli nie będzie można dostarczać tam więcej pomocy.

PIN szacuje, że np. w Aleppo pozostało od 1 do 2 mln mieszkańców z 4 mln sprzed konfliktu. W samym mieście pomocy mogą potrzebować setki tysięcy ludzi.

Jak pisze Reuters, domy opuściło ponad 2,5 mln ludzi, którzy szukają schronienia w samej Syrii i ponad pół miliona zarejestrowało się jako uchodźcy za granicą.

Wielu Syryjczyków musi rozstrzygać, czy kupić opał, czy żywność. Całe rodziny tną na opał drzewa, a nawet rąbią meble - relacjonują mieszkańcy Aleppo. Kolejki po chleb mogą ustawiać się wzdłuż całych dzielnic i trwać godzinami.

- Ludzie ryzykują nawet życie, widzieliśmy ludzi przebiegających przez linię frontu, próbując dostać od nas coś do jedzenia dla swoich dzieci - mówi jeden z pracowników PIN.

Miliony Syryjczyków potrzebują pomocy

WFP przyznaje, że pomocy potrzebować może 2,5 mln ludzi, a w listopadzie organizacji udało się dotrzeć jedynie do 1,5 mln ludzi. PIN szacuje, że udało mu się wspomóc od 1000 do 1500 rodzin. Pomocy dostarczanej przez Turecki Czerwony Półksiężyc rzadko udaje się dotrzeć w głąb Syrii, ponieważ w przygranicznych regionach jest mnóstwo uciekinierów, którzy również potrzebują pomocy.

Jak relacjonuje przedstawiciel PIN, w opanowanych przez powstańców częściach Aleppo pomocy może potrzebować 30 proc. rodzin. 10 proc. nie ma już nic, co można by sprzedać za jedzenie. Syryjczycy twierdzą, że w niektórych miejscach ceny wzrosły o 300 do 500 proc.

- Widziałem ludzi, którzy sprzedają biżuterię, dywany, telewizory, cokolwiek się da, by kupić zaopatrzenie - relacjonuje Abu Ahmed, który często bywa w Aleppo.

Również w spokojniejszych regionach, kontrolowanych przez siły rządowe jest coraz trudniej o zaopatrzenie. Kolejki po chleb w Damaszku trwają godzinami, a i tak można odejść z pustymi rękami. Na ulicach widać wielu żebraków - pisze Reuters.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)