W strachu przed prywatyzacją
Niemal połowa - 46% - dyrektorów
białoruskich przedsiębiorstw państwowych nie chce prywatyzacji
swoich firm, wynika z sondażu niezależnego Instytutu Prywatyzacji
i Zarządzania przeprowadzonego w maju wśród 324 dyrektorów.
07.07.2003 | aktual.: 07.07.2003 15:07
Ankietowani swą niechęć do zmiany formy własności tłumaczą głównie ograniczeniem możliwości otrzymania państwowych dotacji i ulg podatkowych po przeprowadzeniu prywatyzacji oraz obawami, że i tak nie zmniejszy się wpływ państwa na zarządzanie przedsiębiorstwem.
Jednak 54% dyrektorów uważa, że prywatyzacja ich zakładów jest niezbędna. Niemal trzy czwarte spośród nich liczy, że poprawi sytuację ekonomiczną przedsiębiorstwa, dwie trzecie - że pozwoli znaleźć strategicznego inwestora.
Jak wynika z sondażu, białoruscy dyrektorzy wierzą, że najlepszym dla ich firmy inwestorem byłby inwestor rosyjski. Na drugim miejscu wymieniają firmy zachodnioeuropejskie i amerykańskie firmy, a na trzecim - inwestorów ze Wspólnoty Niepodległych Państw. Następni w kolejności są inwestorzy z byłego bloku socjalistycznego, krajów bałtyckich i krajów rozwijających się.
Autorzy sondażu podkreślają w związku z powyższym, że w podejściu białoruskich dyrektorów do kwestii prywatyzacji "brak zdrowego rozsądku". Dowodem na to ma być, ich zdaniem, fakt, że białoruski dyrektor chętniej wybierze inwestora z Kazachstanu czy Ukrainy niż z Polski czy Węgier, którzy - według analityków Instytutu - są bogatsi i lepiej znają tajniki zarządzania.