PolskaW ślad za wielką falą przypłynęły miliony złotych

W ślad za wielką falą przypłynęły miliony złotych

Dziewięć lat temu Opolszczyznę dotknęła tragiczna powódź. Potrafiliśmy się pozbierać z tego nieszczęścia – ludzie wyremontowali domy, wypiękniały miasta. Odra stała się bardziej bezpieczna.

10.07.2006 08:09

Wejścia na posesję Szymkowiaków z Błot strzegą dwa gipsowe lwy na 1,5-metrowych postumentach. Właściciele żartują, że to taki domowy talizman. Lwy odstraszają złe duchy, a może nawet powódź. Dokładnie dziewięć lat temu jednak nie dały rady - w tym miejscu były wtedy trzy metry wody.

Człowiek już nie myśli o powodzi tyle co dawniej, ale jak czasem więcej popada, to od razu biegnie się na wały sprawdzać, czy aby nie przeciekają - mówi Jerzy Szymkowiak. Jego dom został pięknie wyremontowany. Położono nowe podłogi, wymieniono stolarkę, ściany odświeżono i pomalowano, w łazience leży nowa glazura. Wzrok przykuwa wypielęgnowany ogród. Ale nie wszystko udało się naprawić. Wciąż nieotynkowany stoi budynek gospodarczy z betonowych bloczków. Zamiast dachu sterczą metalowe pręty.

Chcemy tu zrobić garaż i niewielką komórkę, ale ciągle brakuje pieniędzy - wzdycha pani Maria. Tyle lat już minęło od powodzi, a dopiero niedawno udało nam się doprowadzić dom do porządku. Teraz przydałoby się go jeszcze pomalować z zewnątrz. Ale i tutaj problemem są fundusze. Nabraliśmy kredytów na remonty. Ciągle jesteśmy na minusie - dodaje.

Szymkowiakowie mieszkają wspólnie z dwoma synami i dwójką wnucząt. Dzieci z zainteresowaniem słuchają opowieści o powodzi. Dziadek opowiadał mi, że urodziłam się jeszcze jak mieszkaliśmy w domkach (powodziowych - red.) w Skarbimierzu Osiedlu - mówi siedmioletnia Natalia.

W gminie Lubsza, najbardziej dotkniętej przez powódź, pod wodą znalazło się 1247 domów. Są jeszcze miejsca, gdzie ślady powodzi do dziś widać, ale mnóstwo ludzi już dawno wyremontowało swoje domostwa, które teraz wyglądają lepiej niż przed powodzią. W przeciwnym razie większość, by tego nie zrobiła - przypuszcza wójt Wojciech Jagiełłowicz.

Trudno w kontekście takiego nieszczęścia mówić o korzyściach, ale faktem jest też, że gdyby nie powódź, do dziś pewnie nie byłoby porządnych dróg i chodników w Lubszy i Pisarzowicach. Dwa mln zł dostała gmina na kapitalny remont szkoły w Kościerzycach. W 1999 roku można w niej było otworzyć nowoczesne gminne gimnazjum dla 350 uczniów. Kiedy inne gminy biedziły się, skąd wziąć pieniądze na budowę gimnazjów, tu była baza do pozazdroszczenia. W sumie gmina dostała po powodzi 10 mln zł. Tyle ile w przybliżeniu wynosi jej roczny budżet.

Wypiękniały po powodzi także miasta Opolszczyzny. W stolicy regionu przedwojenny blask odzyskała Pasieka. Wszędzie, gdy opadła woda, remontowano drogi, szkoły, instytucje i budynki komunalne. A jak już robiło się remont, to całego budynku, a nie tylko zalanej części. Poprawił się ich standard i wygląd - mówi Mirosław Pietrucha, rzecznik prasowy prezydenta Opola.

Znacznie podniosło się też bezpieczeństwo powodziowe całego regionu. Z 60 kilometrów wałów przeciwpowodziowych zniszczonych przez wielką wodę, do tej pory wyremontowano prawie 75%. Największe prace wykonano w okolicach Brzegu, gdzie zmodernizowano lub wybudowano od nowa ok. 20 km prawostronnych wałów. Ostatnim zadaniem jest sześciokilometrowy wał cofkowy rzeki Stobrawy. Inwestycja ma kosztować osiem mln zł. Pieniądze są, prace rozpoczną się jeszcze w tym roku i potrwają do 2008.

Kiedy to zrobimy, chronionych przed powodzią będzie 13 wsi gminy Lubsza i Popielów, które najbardziej ucierpiały w 1997 roku - mówi Stanisław Majcher, wicedyrektor Wojewódzkiego Zarządu Melioracji.

W rejonie Opola przebudowano osiem km wałów. Zbudowano też kanał ulgi o długości 5,6 km, którego zadaniem jest jak najszybsze przeprowadzenie wielkiej wody przez miasto i ochrona jego zachodnich dzielnic przed zalaniem. Dzięki pogłębieniu i poszerzeniu koryta jego przepustowość wzrosła z 550 do 1050 metrów sześciennych wody na sekundę. Inwestycja pochłonęła 100 mln zł. Nie ulega wątpliwości, że gdyby nie kataklizm w 1997, do tej pory nikt nie kiwnąłby tam palcem.

Wciąż trwają prace na Młynówce, których celem jest zabezpieczenie przed powodzią Pasieki i centrum Opola. Trwa też rozbudowa koryta Odry z międzywalem w samym mieście. Dzięki temu Młynówka na wypadek powodzi zostanie odgrodzona od powodziowej fali. Prace miały się skończyć w tym roku, ale już w ubiegłym zabrakło pieniędzy. A w tym dostaliśmy połowę tego, co potrzebujemy - mówi Józef Kałuża, kierownik inspektoratu inwestycji Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu. Inwestycja przedłuży się więc i nie wiadomo, czy zakończy w przyszłym roku - dodaje.

Hydrowęzeł opolski przepuszczałby wtedy 2700 metrów sześciennych wody na sekundę. To o kilkaset kubików mniej niż w czasie wielkiej powodzi, ale na "normalną" wystarczy.

To, co zrobiliśmy, daje duże szanse, by w razie kataklizmu szybko przeprowadzić ewakuację mieszkańców - mówi Józef Kałuża. O pełnym bezpieczeństwie w przypadku kolejnej powodzi tysiąclecia można będzie mówić dopiero wtedy, gdy powstanie zbiornik retencyjny Racibórz.

Przydałby się też polder Opole. Miał powstać w okolicach Winowa, ale mieszkańcy, którzy mają tam swoje pola, zaprotestowali. Jeszcze przyjdą po rozum do głowy - przepowiada Stanisław Majcher.

Trzeba też udrożnić przekroje mostowe. W tej chwili wszystkie poza Opolem i Koźlem są pozarastane i zamulone. Przepuszczają o 1000 kubików wody mniej niż powinny. A jak pod mostem woda ma ciasno, to powyżej mostu zaczyna się piętrzyć. Wystarczy półmetrowe spiętrzenie i już może być niebezpiecznie, bez wielkiej powodzi.

Na razie węzeł opolski jest jak kawałek nowoczesnej autostrady w środku wyboistego traktu. Najgorsza sytuacja jest powyżej Opola, na wysokości Metalchemu. Koryto Odry jest tam niebezpiecznie przewężone, a międzywale porośnięte lasem. I nic się tam na razie nie robi. W rejonie Kędzierzyna-Koźla zmodernizowano już 15 km wałów na lewym, bardziej narażonym na niebezpieczeństwo brzegu Odry. W sierpniu planowany jest odbiór 1300-metrowego odcinka Cisek - Dzielniczka. Do zrobienia jest jeszcze osiem kilometrów, na które jest już dokumentacja, ale o pieniądze trzeba się starać.

Do tej pory na budowę i modernizację wałów na Opolszczyźnie wydano 82 mln zł (do 2005 roku).

Zanim przyszła wielka woda, tylko łataliśmy przeciekające wały: tu kilometr, tam półtora, bo nigdy nie było pieniędzy - mówi Stanisław Majcher. Po powodzi pieniądze się znalazły i można było zrobić kompleksowe inwestycje - zaznacza.

Realizuje się je w ramach rządowego "Programu dla Odry 2006". Ich łączny koszt dla całego dorzecza wyniesie dziewięć mld zł.

Tak było 6 lipca 1997 roku na Opolszczyźnie ogłoszono stan zagrożenia powodziowego. Następnego dnia pod wodą było już południe województwa. 8 lipca Odra zalała Koźle i okoliczne gminy, a Nysa Kłodzka - pół Nysy z Rynkiem. 10 lipca o godz. 4.30 Odra przerwała wał w Winowie. 4-metrowa fala zalała Wójtową Wieś, Zaodrze i Pasiekę. Od świata odciętych zostało 40 tysięcy ludzi. Wieczorem Odra w mieście osiągnęła maksymalny poziom 777 cm (normalnie miała ok. 210 cm, a stan alarmowy wynosił 400 cm). W wyniku powodzi na Opolszczyźnie zalanych zostało 90 tys. ha gruntów w 39 gminach. Poszkodowanych zostało ok. 115 tysięcy mieszkańców, z czego 22,6 tys. ewakuowano. Zginęło pięć osób, w tym 86-letni opolanin, który 15 lipca z rozpaczy rzucił się z mostu do Odry, która zabrała mu cały dobytek.

Iwona Kłopocka
Tomasz Dragan

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)