Polska"W Sejmie zabrakło elementarnego ucywilizowania"

"W Sejmie zabrakło elementarnego ucywilizowania"

Zdjęcia z obrad komisji regulaminowej Sejmu, która zebrała się, by zabrać immunitet posła Ziobry, są jak relacja z wystawy prac Hieronima Boscha. Kto przyjrzał się bliżej wściekłej twarzy Jarosława Kaczyńskiego, ten bez trudu rozpoznał jedną z bocznych, ale sugestywnych postaci dzieła „Chrystus niosący krzyż” (1490), twarze pozostałych uczestników mogłyby śmiało służyć za wzór do obrazów z cyklu „Siedem grzechów głównych” oraz „Ecce homo” tegoż artysty. Lecz wymiana zdań między polskimi parlamentarzystami przeszła nawet Boschowską wyobraźnię! I nie ma co mówić o braku etyki, o upadku moralnych standardów, o chamstwie. Tu zabrakło nie tyle etyki (to wyższa szkoła jazdy), co elementarnego ucywilizowania.

28.07.2008 | aktual.: 28.07.2008 13:03

A ucywilizowanie - rzecz ważna. Bo jak sumienie skarlałe, kultura osobista w zaniku, wstydu za grosz, a honor wyginął wraz z ostatnimi obywatelami II Rzeczypospolitej, to odwołać się można tylko do „ucywilizowania”, którego zasady europejska część ludzkości zaczęła sobie przyswajać – zdawać by się mogło w sposób nieodwracalny – już w XV wieku. Oto, w tym mniej więcej czasie, zwrócono uwagę na nową wartość, która scalała mieszkańców Europy i stała się ich znakiem rozpoznawczym, a mianowicie „zewnętrzną ogładę”. W 1530 roku wyszła książka Erazma z Rotterdamu De civilitate morum puerilium, której przedmiotem były zasady zachowania w towarzystwie. Erazm pouczał o tym, jak należy zachowywać się przy stole, w sypialni oraz w miejscu publicznym.

Pisał, że nie powinno się spluwać na wspólny półmisek ani w nim gmerać brudną ręką, że nie powinno się częstować innych tym, czego się nie dojadło, że nie można dłubać w zębach, bekać ani gestykulować oraz bawić się nożem, bo „wszystko to bierze się z zakłopotania właściwego prostakowi, i sprawia wrażenie jakiegoś obłąkania”. Pisał też, że dobrze jest „jeśli od czasu do czasu przerywa się posiłek rozmową”, w czasie której nie powinno się puszczać wiatrów ani wydobywać z siebie innych odgłosów poza mową. Zalecał by śluz wydzielający się z nozdrzy wycierać nie w rękaw, nie w czapkę ani w zgięte w łokciu ramię, jak robią to kiełbaśnik i chłop, lecz w chustkę, „a gdy coś spadnie na ziemię – rozdeptać nogą”.

Zwracał również uwagę na mimikę, bo mimo że nie znał ani fotografii ani polskich polityków wiedział, że „wytrzeszczone oczy są oznaką głupoty, tępo wpatrzone – gnuśności, nazbyt ostre spojrzenie mają ludzie skłonni do gniewu… Najlepiej jest gdy spojrzenie wyraża spokój ducha i pełną respektu uprzejmość”.

Postawa, gesty, wyraz twarzy, całe „zewnętrzne zachowanie” a – przede wszystkim – mowa, dają się kształtować i podporządkować normom cywilizacyjnym. Co ważne wysiłek włożony w „zewnętrzną ogładę” nie wymaga uzasadnień etycznych, wiary w Boga, wykształcenia i przynależności do „właściwej” partii. Członek PiS, PO (lub każdej innej formacji) może – jak dawni Europejczycy - nauczyć się panować nie tylko nad wydzielinami i wiatrami, ale również nad wyrazem twarzy czy mową, tak by przynajmniej sprawiały wrażenie ucywilizowanych. Wymaga to oczywiście wysiłku, ale wysiłek ten popłaca. „Zewnętrzna ogłada” to może niewiele, ale zawsze coś. Na dobry początek.

(Bosch namalował jeszcze „Leczenie głupoty”, ale to chyba nie ma nic wspólnego z polskim Sejmem).

Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)