W poszukiwaniu kilku milionów - po co tyle Palikotowi?
Lokalne struktury Ruchu Palikota wzywane są do zbierania weksli (na 100 tys. zł w każdym z 41 okręgów wyborczych). Pod nie partia zaciągnie kredyt, który spłaci z subwencji - donosi "Gazeta Wyborcza".
Partia Janusza Palikota w programie wyborczym opowiadała się za zmianą systemu, w którym partie zdobywające w wyborach ponad 3% głosów dostają pieniądze z budżetu. Teraz wygląda na to, że z tego pomysłu zrezygnowała i liczy na dotacje.
Z partyjnej korespondencji mailowej kierowanej do szefów struktur w okręgach wyborczych wynika, że kredyt zaciągnięty przez Ruch Palikota ma zostać "spłacony do końca kwietnia przyszłego roku gdy zostaną uruchomione środki z budżetu państwa". Według instrukcji przesłanej do szefów, "każdy okręg wyborczy musi zabezpieczyć kredyt na kwotę 100 tys. zł". Szef klubu w danym okręgu wystawia weksel na 20 tys. zł. Na pozostałe 80 tys. musi znaleźć poręczycieli.
Informację, że Ruch Palikota zbiera "listę chętnych działaczy i sympatyków" do poręczenia kredytu, potwierdziła Danuta Wójcik, pełnomocnik finansowy Ruchu. Jak mówi, obecnie mają już ok. 300 osób, z których wybiorą tych z największymi dochodami.
- Nie chodzi o długi z kampanii wyborczej, bo to są niewielkie kwoty, chodzi o życie na co dzień, chodzi o funkcjonowanie partii, o zamawianie ekspertyz - tłumaczy Andrzej Rozenek, rzecznik klubu Ruch Palikota.