W poszukiwaniu "Bolka"
Ponad pięćset stron dokumentów znalazło się na stronach internetowych Instytutu im. Lecha Wałęsy. Przestudiować je nie jest łatwo – czcionka starych maszyn jest nieostra, format jakby przymały. Można niby wszystko wydrukować, ale wydruk nie jest specjalnie czytelny. No i te ponad 500 stron... A Wałęsa zapowiada, że jeszcze coś niecoś opublikuje: „takie tam donosy ze spotkań. Ale naród chce, żeby wszystko ujawniać, więc ujawnię?
12.06.2007 | aktual.: 12.06.2007 15:16
Z szybkiego przeglądu ujawnionych akt widać, że wiele sensacji Wałęsa nie przedstawił. W jednym z dokumentów SB „Analiza stanu zagrożeń wobec sprawy obiektowej krypt. Mechbud” (z 15 stycznia 1979 r.) jest kilka akapitów poświęconych Wałęsie. Jeden z nich – „sprawie operacyjnego rozpracowania krypt. Bolek, dot. udziału Lecha Wałęsy w nielegalnych zebraniach tzw. Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych i kolportażu nielegalnych wydawnictw antysocjalistycznych”. W tym samym dokumencie znajduje się stwierdzenie, że Wałęsa „w czasie pracy w stoczni był wykorzystywany operacyjnie przez służbę bezpieczeństwa”. W innym materiale jest informacja, że 30 kwietnia 1976 r. został zwolniony ze stoczni za „szkalujące wystąpienia przeciwko dyrekcji, organizacji partyjnej i związków zawodowych” (tak w oryginale). Jest też krótka notatka służbowa z 16 lutego 1971 r., podpisana przez kpt. SB E. Graczyka, o odmowie podjęcia przez Wałęsę współdziałania ze służbami jako tajnego współpracownika. Ten sam esbek
proponuje, by dalszą kontrolę działalności Wałęsy na wydziale W-4 Stoczni Gdańskiej prowadził TW „Klin”. On sam obecnie próbował wykorzystać niektóre dokumenty SB, aby udowodnić rzekome kolosalne manipulacje, mające na celu dezintegrację całego środowiska „Solidarności”. Zwłaszcza po wprowadzeniu stanu wojennego. Tym manipulacjom – jego zdaniem – ulegli Anna Walentynowicz, Joanna i Andrzej Gwiazdowie oraz Krzysztof Wyszkowski.
Teza ta nie wytrzymuje konfrontacji z realiami, także tymi z teczek. Jest oczywiste, że SB i inne służby starały się wykorzystywać wszelkie istniejące konflikty i spory, z natury rzeczy obecne w masowym ruchu opozycyjnym. W jednym z dokumentów MSW (z 2 września 1985 r.) znajduje się „plan działań pogłębiających antagonizm pomiędzy A. Walentynowicz a L. Wałęsą oraz osobami wokół niego skupionymi”. To jednak żaden dowód skuteczności w realizacji tych działań. Tymczasem Wałęsa gwałtownie zaatakował małżeństwo Gwiazdów, Annę Walentynowicz oraz Krzysztofa Wyszkowskiego, domagając się, aby cała czwórka „przeprosiła go i oddała odznaczenia państwowe”.
Jednak cała kampania Wałęsy trafia kulą w płot. Faktem jest, że zaginiona teczka „Bolka” nie została odnaleziona. Nie brak argumentów, że jest u Lecha Wałęsy w domu. W każdym razie ten zbiór dokumentów nie figuruje na stronach internetowych Instytutu im. LW wśród owych ponad 500 stron akt z IPN. Prof. Antoni Dudek z IPN zwrócił uwagę dziennikarzy na ten fakt, podkreślając, że „Wałęsa opublikował tylko dokumenty dla niego wygodne, np. te potwierdzające nieudaną próbę zwerbowania go przez SB w lutym 1971 r.”. Nie jest prawdą, że Wałęsa – jak twierdzi – ujawnił wszystko, co było do ujawnienia. Jak się dowiedzieliśmy, w IPN jest zebranych na jego temat około 7 tys. stron akt. Jednak zdaniem prof. Dudka teczka Bolka znajdowała się w części już przez Wałęsę opublikowanej. Ale tej teczki Wałęsa nie ujawnił, nie ujawnił też listy TW, którzy na niego donosili. Ani listy rozpracowujących go funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa.
Udało się nam dotrzeć do wiarygodnych kopii niektórych dokumentów z teczki „Bolka”. Dysponujemy też stenogramem nagrania rozmowy funkcjonariuszy SB z Wałęsą z 14 listopada 1982 r. Wynika z niego, że Wałęsa starał się być lojalny wobec władz PRL, że jest „przeciw podziemiu, przeciw strajkom, bijatyce itd...”. W tej rozmowie podkreśla, że w Gdańsku wyrzucił wszystkich, którzy się nie podobali „kierownictwu partii i rządu: Andrzeja Gwiazdę, Annę Walentynowicz, Bogdana Borusewicza”. Akcentuje zwłaszcza, że godzi się na „kierunek działań partii i rządu”. Ale nigdzie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, kim był Bolek.
Andrzej Gwiazda: Generalnie to bardzo dobrze, że pan Wałęsa opublikował tę dokumentację. I jak widać było w TV, korzystał przy tym z fachowej pomocy byłego szefa Oddziału IPN w Gdańsku, pana Edmunda Krasowskiego. Nie ma lustracji, to wszyscy powinni ujawniać akta SB. Miałem nadzieję, że ujawnione zostaną wszystkie akta, także te, które zabrał pan Wałęsa jako prezydent RP i trzymał w domu. Niestety, z publicznych wypowiedzi przedstawicieli IPN dowiedziałem się, że pan Wałęsa wybiórczo potraktował materiały, które legalnie otrzymał z IPN.
Grzegorz Braun, reżyser filmu „Plusy dodatnie, plusy ujemne”: Ciekawe, na jakiej zasadzie prezydent Lech Wałęsa uznaje jedne dokumenty za autentyczne, a drugim odmawia wiarygodności. Myślę, że ciekawą kwestią jest to, jaką metodologią posługuje się przy tym Lech Wałęsa. Dlaczego notatka kpt. Graczyka z lutego 1971 r., z której wynika, że Lech Wałęsa odmówił współpracy, ma być wiarygodna, a reszta dokumentów nie? W tej sprawie zachowanie byłego prezydenta można określić tylko tak: dezinformacja, dezinformacja, bezczelna dezinformacja – mówi Braun.
Grzegorz Braun przytacza fragment opowiadania „Złamana szabla” Chestertona: „Gdzie mądry człowiek ukryje liść? – W lesie. - A jeśli nie ma lasu? - To mądry człowiek zasadzi las, żeby ukryć w nim liść”. I stwierdza: Lech Wałęsa właśnie zasadził las. Dokumenty, które umieścił w internecie, pochodzą z lat 80., a więc z okresu, w którym był zarejestrowany przez Służbę Bezpieczeństwa. Chętnie powtórzę jeszcze po wielokroć: Owszem, Lech Wałęsa był TW służb bezpieczeństwa PRL. W czasie pracy w stoczni był wykorzystywany operacyjnie przez służby bezpieczeństwa – taka informacja znalazła się w dokumentach, przesłanych mi przez Lecha Wałęsę na swój temat. Kiedy wyraziłem zadowolenie, że były prezydent zaczął na swój temat mówić, to, czego wcześniej nie chciał, odpowiedział: Panie, gdyby to znaczyło to, co pan mówi, to wcale bym tego panu nie przysłał! – zareplikował Wałęsa. Krzysztof Wyszkowski: Wałęsa ujawnił dokumenty selektywnie, te, które były dla niego obciążające, po prostu pominął. Nie pokazał swojej znanej
rozmowy z funkcjonariuszami SB z 14 listopada 1982 r. Ani stenogramu dyskursu ze swoim bratem Stanisławem. Gdzieś się podziały materiały, które przygotowała SB i przekazała je m.in. Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II. I nagranie rozmowy Rakowskiego z Jaruzelskim o Wałęsie. Ale mam nadzieję, że dzisiejszy poniedziałek czegoś Wałęsę nauczy – przegrał sprawę z mojego pozwu o obrazę przed kamerami TVN 24. Użył wobec mnie słów obelżywych i sąd nakazał mu przeprosić mnie przed kamerami tej samej TVN24. A to może go sporo kosztować. Jest w dodatku uzus – Wałęsa musi zmienić swój styl, nie może bezkarnie obrażać innych. Ja zaś mam pewną satysfakcję.
Ze stenogramu z rozmowy funkcjonariuszy SB z Lechem Wałęsą 14 listopada 1982 r.
Wałęsa: /.../ generalny kierunek i duch całkowicie przyjmuję, bo nie mogę nie przyjąć. /.../. Przecież to nie jest z eksportu Sejm, ani rząd z eksportu, to jest nasz rząd. Możemy mieć do ministra pretensje, nawet do członka Partii, ale nie do Partii /.../ ja każdy mój wyjazd, czy nawet poważniejszy przyjazd po pojechaniu do Gdańska umówię się, ponieważ ja dobrze żyłem z SB i z tymi innymi, żeby mnie nie robili ceregieli i kłopotów /.../ nie rzucałem kamieniami, nie biłem się. /.../ Ja też krzyczałem: pomożemy.
D.: Mianowicie, płk Kuca, który z panem rozmawiał, przekazał pańską niechęć do tego wywiadu. /.../ W związku z tym generał Kiszczak, uwzględniając pańską prośbę, polecił to zdjąć i nie publikować. W: Jednocześnie ja miałem drugi cel, żebyście mniej więcej wiedzieli jak będą moje wypowiedzi brzmiały, bo oczywiście jakieś słowo może być inne, ale jak ja będę wychodził z tego wszystkiego, żebyście mogli wcześniej mi zasygnalizować, że tu bracie musisz to inaczej. Po to ja to dałem, żeby władze wcześniej miały to i wiedziały jak ja będę się wypowiadał. Ja tam wszystkie główne postulaty powiedziałem. /.../ pan powie, że ja mam prośbę, żeby zwrócono mi uwagę, że w takim i takim temacie, to tak powinienem zrobić, bo to jest za bardzo niekorzystne dla władz. /.../ Pan zaznaczy, że proszę o to, żeby mi przekazano na piśmie uwagi /.../. Pan mi powie, co mam zrobić – stoi 500 osób i krzyczy: Lechu wyjdź do okna. Od razu panu mówię, że ja wyjdę do okna i powiem to, co powiedziałem mniej więcej w TV. Dlatego dałem wam
wcześniej, żebyście redagowali. /.../
D.: Mam jeszcze jedną sprawę odnośnie pańskiej wczorajszej rozmowy z płk Kucą. Pan tam wspomniał o kontakcie przez pana Wachowskiego. Mam prośbę do pana, żeby pana Wachowskiego z tego kontaktu wyłączyć.
W.: Bezpośrednio nie mogę. Oczywiście, nie będę go brał, żeby dzwonił do gen. Kiszczaka czy pana Kuca.
D.: Mam inną prośbę. Myślę o panu Wachowskim w tym kontekście, że on jest plotkarz.
W.: Zgadzam się.
D.: Po co niektóre sprawy mają mieć więcej uczestników niż to jest potrzebne. Dlatego mam prośbę, że gdyby te sytuacje, o których pan wspominał zachodziły – to żeby pan bezpośrednio zadzwonił do generała Andrzejewskiego, albo do jego zastępcy płka Paszkiewicza.
W.: Chciałbym mieć bezpośredniego kuratora, z którym będę pewne rzeczy uzgadniał, aby nie wchodzić w konflikt. /.../ Kiedy będę musiał wejść w konflikt, to wtedy będzie inna sytuacja, ale nie będę tego robił, więc chcę z nim dobrze żyć i dlatego chciałbym go poznać. /.../
Następnie dyrektor podał Wałęsie numery telefonów do Andrzejewskiego i Paszkiewicza. Ustalono, że numer do kontaktów roboczych zostanie ustalony w terminie późniejszym.
Na tym rozmowę zakończono.
Źródło: AIPN, sygn. INP BU 0582/141 t. 7, k. 31-66.
Oprac. Teresa Wójcik, współpraca Maciej Marosz