"W Polsce można użyć prokuratury, by zdyskredytować człowieka"
Czyste sumienie w naszym kraju to bardzo mało w sytuacji, gdy można użyć prokuratury, by zdyskredytować człowieka - mówił dziennikarzom w Szczecinie poseł SLD Jacek Piechota.
10.09.2007 | aktual.: 10.09.2007 14:33
W ten sposób skomentował doniesienia tygodnika "Newsweek", który napisał, że Ministerstwo Sprawiedliwości naciskało na krakowskich prokuratorów, by ci postawili Piechocie zarzut korupcji, na którą nie było dowodów.
Piechota podziękował wszystkim, którzy w organach ścigania, głównie w prokuraturze, potrafią się przeciwstawić presji, ponieważ chcą "zachować twarz". Piechota mówił, że już w marcu ub.r. dowiedział się, że "został wciągnięty na listę tych, których warto politycznie zdyskredytować pod dyktando prokuratury".
Mimo to, by przeciąć spekulacje, zdecydował się kandydować w wyborach samorządowych na prezydenta Szczecina. Podkreślił, że nigdy nie był przesłuchiwany w sprawie mafii paliwowej. Nigdy niczego nie ukradłem, nie mam kont w Szwajcarii - podkreślił.
Zdaniem sekretarza generalnego SLD Grzegorza Napieralskiego, niezależność prokuratury to dziś fikcja.
Według niego, wobec Piechoty miał być zrealizowany taki sam scenariusz jak wobec Barbary Blidy. Napieralski zaapelował do wszystkich prokuratorów, by ci nie ulegali rządowi Jarosława Kaczyńskiego.
Poinformował, że w nowym parlamencie jego partia będzie się domagać powołania komisji śledczej, która miałaby się zająć wyjaśnianiem nieprawidłowości w służbach specjalnych w kontekście działań wobec Blidy i Piechoty.
Według "Newsweeka", obecny szef ABW Bogdan Święczkowski, a wówczas dyrektor biura przestępczości zorganizowanej w Prokuraturze Krajowej, miał mówić prokuratorom z krakowskiej prokuratury apelacyjnej nt. Piechoty: Najpierw się zatrzyma, a potem znajdą się dowody. Święczkowski nadzorował pracę krakowskich śledczych, rozpracowujących mafię paliwową.
Jak napisał "Newsweek", szef Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie Józef Giemza miał od niego usłyszeć polecenie postawienia Piechocie zarzutów, najlepiej korupcyjnych. Giemza o sprawie powiedział prok. Markowi Wełnie, ten jednak polecenia nie wykonał, bo - według "Newsweeka" - nie było dowodów, by stawiać Piechocie zarzuty. Posła miał obciążać jeden z podejrzanych ze spółki paliwowej BGM ze Szczecina, której szefowie zostali oskarżeni o kierowanie mafią paliwową - wyjaśnia "Newsweek".
Jak pisze "Newsweek", są dokumenty, które mogą potwierdzać, że były tego typu naciski. Interwencji Święczkowskiego na łamach tygodnika zaprzeczyło Ministerstwo Sprawiedliwości i ABW.