W PiS trwa wojna o władzę - na razie zwycięzca jest jeden

Zbigniew Ziobro staje się najpoważniejszym kandydatem do sukcesji po Kaczyńskim. Jak dowiedziała się "Polska", niewykluczone, że to właśnie on może być kandydatem PiS na prezydenta Warszawy. Według informatora gazety były minister sprawiedliwości mierzy wysoko i chce najpierw zdobyć władzę w partii, a potem powtórzyć drogę Lecha Kaczyńskiego, który ze stołecznego ratusza przeniósł się do Pałacu Prezydenckiego.

Z kolei byli sztabowcy Jarosława Kaczyńskiego z kampanii prezydenckiej są rozsierdzeni tym, że znaleźli się na bocznym torze - pisze "Polska", podkreślając jednak, że nie zamierzają się oni poddawać. W środę do Marka Migalskiego, który otwarcie skrytykował prezesa PiS, dołączył Paweł Poncyljusz.

Według jednego z polityków PiS, Ziobro wyczuł, że może przejąć przywództwo w partii, i dlatego zaczął krytykować sztab. Przeciwnicy radykalnej części partii uważają jednak, że kampanii samorządowej nie da się wygrać językiem emocji i przy takiej retoryce nigdy nie uda się odsunąć PO od władzy.

Jeśli Zbigniew Ziobro, którego pozycja w PiS wciąż rośnie, zostanie namaszczony przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego na kandydata na prezydenta Warszawy, to będzie oznaczało ostateczne zwycięstwo frakcji jastrzębi.

Sam główny zainteresowany mówi, że podział na talibów i liberałów w partii to "absurd". Nie zaprzecza jednak, że wojna w PiS trwa, tylko nazywa ją inaczej. - Trwa dyskusja, a to, że jest ona bardzo żywa, świadczy, że PiS to demokratyczna partia - ocenia Zbigniew Ziobro w rozmowie z "Polską".