PolskaW piątek wyrok w sprawie głośnego zabójstwa w wydawnictwie Magnum-X

W piątek wyrok w sprawie głośnego zabójstwa w wydawnictwie Magnum-X

Kary 25 lat więzienia chce prokuratura dla Cezarego S. oskarżonego o głośne zabójstwo w wydawnictwie Magnum-X w 2012 r. w Warszawie. Obrona wnosi o "łagodny wyrok". Orzeczenie wyda w piątek około 13. Sąd Okręgowy Warszawa-Praga.

W piątek wyrok w sprawie głośnego zabójstwa w wydawnictwie Magnum-X
Źródło zdjęć: © PAP | Rafał Guz

17.04.2015 06:49

Do zbrodni doszło w grudniu 2012 r. w biurowcu na warszawskim Grochowie, w siedzibie spółki Magnum-X - wydawcy czasopism poświęconych tematyce wojskowej. Od kilkunastu ran zadanych nożem zginął Krzysztof Zalewski, wiceprezes wydawnictwa i ekspert lotniczy. Według prokuratury ciosy zadał 48-letni prezes wydawnictwa Cezary S. Zanim zaatakował nożem Zalewskiego, zdetonował granat. W wyniku eksplozji ucierpiały trzy osoby: sprawca, Zalewski oraz trzeci członek zarządu Andrzej U.

W stanie krytycznym S. trafił do szpitala; detonacja oderwała mu prawą dłoń i ciężko raniła w brzuch. Sąd zastosował wobec niego areszt na specjalnej sesji wyjazdowej w szpitalu. Po wysłuchaniu opinii lekarza sąd zdecydował, że S. może przebywać w więziennym szpitalu.

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga postawiła S. zarzut zabójstwa Zalewskiego i usiłowania zabójstwa U. Grozi za to dożywocie. Z ustaleń śledztwa wynika, że podczas spotkania zarządu wydawnictwa doszło do nieporozumienia m.in. na tle rozliczeń finansowych. Zdaniem prokuratury to właśnie stanowiło tło zabójstwa.

W śledztwie S. nie przyznał się do zarzutów i złożył wyjaśnienia "sprzeczne z zebranym materiałem". Twierdził, że Zalewski zaatakował go jako pierwszy, a on tylko się bronił. S. utrzymuje też, że to nie on przyniósł granat i go zdetonował, tylko członkowie zarządu. Zamówiona przez prokuraturę opinia pirotechniczna wskazuje jednak, iż granat odpalił oskarżony.

Biegli lekarze uznali, że S. w chwili ataku nożem - ale nie przy wcześniejszej detonacji - miał ograniczoną poczytalność.

Proces ruszył w styczniu 2014 r. Podsądny nie przyznał się do zarzutów. Mówił, że to nie on zdetonował granat, a potem tylko się bronił przed atakiem nożem Zalewskiego. Dodał, że nie pamięta wydarzeń z tragicznego dnia, m.in. dlatego, że był wtedy pod wpływem silnych leków. Nie zaprzeczył, że uderzał Zalewskiego nożem w "nieświadomej reakcji na bezpośredni atak". Wyraził żal, że skutkiem tego była śmierć jego wspólnika i ojca chrzestnego jego syna; prosił o przebaczenie członków rodziny zabitego.

Kilka dni temu sąd zakończył ten proces. Prokurator wniósł o karę łączną 25 lat więzienia (jej wymiar uzasadnił m.in. ograniczoną poczytalnością S.). Obrońca mec. Grzegorz Majewski wniósł o uniewinnienie S. od zarzutu usiłowania zabójstwa przy użyciu granatu i o "łagodny wyrok" za atak nożem.

W śledztwie S. twierdził też, że w czasie feralnego spotkania nie było żadnych zarzutów wobec niego ze strony wspólników, "od razu nastąpił wybuch". Według S. wcześniej Zalewski skarżył mu się słowami: "Choć mamy takie same brzuchy, to mam najmniejsze udziały". S. mówił też, że w rocznicę katastrofy smoleńskiej Zalewski kupił na bazarze szablę japońską i granat, by - jak miał mówić S. - sprawdzić, czy można go wnieść na pokład samolotu. "Powiedziałem mu: gratuluję. Dodałem, że grozi za to do 10 lat więzienia" - oświadczył S. Podkreślił, że on sam nigdy nie miał granatu.

Prok. Bartłomiej Szyprowski mówił, że zebrany materiał dowodowy wyklucza, by S. działał w ramach obrony.

Oskarżycielami posiłkowymi są wdowa po Zalewskim i Andrzej U. Wdowa zeznała, że przed śmiercią mąż dowiedział się od U., iż S. oszukuje wspólników i wyprowadza pieniądze z firmy. Miał bowiem utworzyć trzy spółki pośredniczące w drukowaniu magazynów przez Magnum X.; na czele jednej z nich miała stanąć konkubina S. i inni obywatele Ukrainy oraz Rosji.

Zalewski w mediach prawicowych kwestionował oficjalne ustalenia ws. katastrofy smoleńskiej. Prokuratura ustaliła, że nie ma związku między jego śmiercią a tymi wypowiedziami. W 2011 r. bez sukcesu startował on do Sejmu z listy PiS w Warszawie.

W pięcioosobowym składzie sędziowskim zasiada m.in. sędzia Barbara Piwnik, b. minister sprawiedliwości w rządzie SLD-PSL.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)