PolskaW Pałacu mówili o niej "złośliwa Foti"

W Pałacu mówili o niej "złośliwa Foti"

Słabości prezydenta do Anny Fotygi nie rozumieli nawet najwierniejsi druhowie braci Kaczyńskich. Błyskotliwa kariera ekscentrycznej pani minister to jedna z najdziwniejszych historii polskiej polityki w ostatnich latach - pisze DZIENNIK. Ci, którzy pracowali z Fotygą, z reguły mówią o niej źle. Powtarzają, że Foti, jak ją nazywali w pałacu, jest małostkowa, przewrażliwiona na własnym punkcie i wprowadzała nerwową atmosferę w kancelarii.

W Pałacu mówili o niej "złośliwa Foti"
Źródło zdjęć: © PAP/EPA

Wielu z tych, którzy dobrze znają prezydenta, uważało, że Lech Kaczyński nigdy nie pozwoli odejść Annie Fotydze. Że to "polityczne małżeństwo" nie ma prawa wziąć rozwodu. Argumentowali tak: Lech wie, że ona jest słabym szefem kancelarii. Zdaje sobie sprawę, że Fotyga stanowi obciążanie dla jego prezydentury. Ale będzie ją chronił, bo jest mu oddana. Bo to on ją wymyślił, dlatego musi stać za nią do końca i ją wspierać.

Teraz Fotyga rezygnuje w wyniku wewnątrzpałacowej rozgrywki. W podobnych potyczkach padali wcześniej ministrowie Małgorzata Jakubiak czy Andrzej Krawczyk. Tamtych niektórzy w pałacu żałowali, na wieść o odejściu Fotygi urzędnicy zareagowali z ulgą.

Prawda jest jednak taka, że Fotydze w pałacu nie szło dobrze od samego początku. Od początku inaczej wyobrażała sobie swoje funkcjonowanie przy Krakowskim Przedmieściu. Gdy w listopadzie zeszłego roku obejmowała stanowisko szefa administracji głowy państwa, liczyła, że będzie kimś w rodzaju wiceprezydenta.

Wiosną, gdy przygotowywaliśmy reportaż o dworze pana prezydenta jeden z urzędników, mówił: Kiedy Fotyga przeszła do pałacu z MSZ, Kamiński kilka razy okazał jej ostentacyjnie niesubordynację. Nie brał udziału w organizowanych przez nią naradach ministrów. Kiedy pytano go, dlaczego, odpowiadał: "Jestem ministrem prezydenta, a nie pani Fotygi". Jednak zrozumiał, że Fotyga jest zbyt silna, by się z nią centralnie zderzyć. Aby zneutralizować wpływy Fotygi, Kamiński zawarł nawet taktyczny sojusz z Małgorzatą Bochenek, o której wcześniej mówił, że jest złym duchem prezydenta.

To jest głównie papierkowa robota polegająca na czytaniu i podpisywaniu ton dokumentów. Na wiele więcej nie ma czasu. A to Fotydze nie odpowiadało- opisuje pałacowy urzędnik.

Styl Fotygi w kontaktach z dziennikarzami był wyjątkowy. Pani minister potrafiła odpowiedzieć z twarzą Sfinksa na pięć prostych pytań pod rząd: "Nie komentuję" i bezceremonialnie wychodziła z sali. Jeszcze w czwartek jeden z popularnych portali zorganizował konkurs na najdziwniejszą minę, którą zrobiła Anna Fotyga. Ona jest introwertyczką. Nie dawała po sobie poznać publicznie, że ją to boli. Ale w głębi duszy ogromnie przeżywała te złośliwości mediów - opowiada pałacowy urzędnik.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)