W ojczyźnie grozi im śmierć z głodu

W swojej ojczyźnie widzieli obozy pracy,
ludzi umierających na ulicy, rodziców zjadających z głodu własne
dzieci - pisze "Rzeczpospolita", której korespondent jako pierwszy
polski dziennikarz dotarł do północnokoreańskich uchodźców w
Chinach.

07.07.2003 | aktual.: 07.07.2003 06:26

Co najmniej 20 tysięcy uchodźców ukrywa się w chińskiej prefekturze Yanbian przy granicy Chin z Koreą Płn. W ojczyźnie grozi im śmierć, w Chinach są traktowani jak przestępcy.

38-letnia Czoj, z którą rozmawiał dziennikarz "Rz", trzy razy przeprawiała się przez rzekę i trzy razy chińska policja odstawiała ją wraz z innymi uchodźcami z powrotem. W kwietniu tego roku przeszła przez Tumen po raz czwarty wraz z dwojgiem nastoletnich dzieci. Od tamtej pory żyje w ciągłym strachu.

Tylko nieliczni mają szansę przedostać się do Korei Południowej. Reszcie pozostaje czekać na upadek obecnego systemu w ich kraju, tyle że jego długiej agonii nie widać końca. W obecnej sytuacji jedynym sposobem na poprawę ich losu byłoby nadanie im przez Chiny statusu uchodźców i zaprzestanie deportacji. Chińczycy nigdy się jednak na to nie zgodzą bez presji i pomocy ze strony społeczności międzynarodowej - pisze Piotr Gillert w artykule "Sprowadza ich głód".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)