W nocy lepiej nie choruj
Od dzisiaj ubyło miejsc, gdzie Opolanie po godzinie 18 mogą szukać pomocy medycznej. Na dodatek niektórzy, żeby ją znaleźć, muszą pokonać nawet 20 kilometrów.
01.04.2004 | aktual.: 01.04.2004 08:12
Do końca ubiegłego roku, zanim doszło do buntu lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej, pomocy lekarskiej od godz. 18 do 8 rano w dni powszednie oraz w soboty, niedziele i święta udzielano w naszym województwie w 24 placówkach. Ponadto 18 lekarzy - w powiecie nyskim i oleskim - dyżurowało w domach pod telefonem i gdy zadzwonił do nich pacjent, umawiali się z nim w przychodni albo jechali do niego do domu. Medycy zazwyczaj wybierali tę drugą możliwość.
Od dzisiaj to się zmienia. Umowy na nocną pomoc podpisało tylko 19 świadczeniodawców, głównie szpitale, gdyż większość lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej dodatkowy konkurs też zbojkotowała. W niektórych powiatach jedynym miejscem, gdzie po godz. 18 będzie mógł udać się pacjent, pozostanie nadal tylko szpitalne ambulatorium, oddalone nieraz od miejsca zamieszkania chorego nawet o 20 kilometrów. Taka sytuacja występuje w powiecie krapkowickim, kluczborskim, namysłowskim, oleskim, strzeleckim i prudnickim.
- Pacjenci na pewno będą z tego niezadowoleni - mówi Marek Staszewski, zastępca dyrektora opolskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia ds. finansowych. - Znając jednak zacietrzewienie lekarzy porozumienia zielonogórskiego, nawet nie liczyliśmy na to, że przystąpią oni do konkursu. Dlatego musieliśmy znaleźć rozwiązanie najlepsze z możliwych.
W ubiegłym roku lekarze podstawowej opieki na Opolszczyźnie otrzymywali 4,94 zł na jednego pacjenta. W ramach tej stawki mieli m.in. obowiązek udzielania nocnej i świątecznej pomocy, przy czym mogli to realizować w dowolny sposób. Jedni medycy wykupili te usługi w szpitalnym ambulatorium (np. tak zrobili lekarze w Opolu), a inni wykonywali je sami, pełniąc dyżury na zmianę w wyznaczonym miejscu. Po grudniowym proteście lekarzom poz udało się od tych obowiązków uwolnić.
- W tym roku lekarze poz dostali stawkę w wysokości 5,05 zł - podkreśla dyrektor Staszewski. - Zatem zyskali, bo mają większe pieniądze, a mniej pracy. Natomiast pacjentom na pewno się nie polepszyło.
Wcześniej pacjenci np. z powiatu głubczyckiego w nocy i święta mogli szukać pomocy w Głubczycach, Kietrzu i Baborowie. Od dzisiaj tylko w dwóch pierwszych miastach. W powiecie krapkowickim pomoc można było uzyskać w Krapkowicach, Walcach i Zdzieszowicach. Teraz chorym pozostało tylko szpitalne ambulatorium w Krapkowicach.
- Miejsc udzielających pomocy drastycznie mniej wcale nie będzie - twierdzi dr Adam Tomczyk, wiceprezes Stowarzyszenia Lekarzy POZ Opolszczyzny. - Chodzi natomiast o to, czy będą zatrudnieni dodatkowi lekarze w szpitalnych ambulatoriach, czy też dyrektorzy zoz-ów będą ich nadal ściągać z oddziałów, żeby zaoszczędzić. Jeśli tak, to pacjentom przyjdzie czekać na przyjęcie po kilka godzin...
Dyrektor ZOZ-u w Strzelcach Op. mówi, że nie zatrudni dodatkowych lekarzy, tylko przeorganizuje pracę w szpitalu. - A co ci lekarze ze stowarzyszenia martwią się o mnie? - złości się dyrektor Marian Kreis. - Przez ich strajk mam teraz tylko same problemy. Oni sobie siedzą spokojnie, a my od stycznia udzielamy pacjentom pomocy za darmo. Mogli wystartować w konkursie, a nie teraz mnie pouczać. Ich podejście do sprawy to skandal. Żaden pacjent nie czekał u nas w kolejce.
Choć konkurs został przedwczoraj rozstrzygnięty, to fundusz na razie nie ma dodatkowych pieniędzy na sfinansowanie nocnej i świątecznej pomocy. Nie zapłacił jeszcze za nią placówkom, które ją wykonywały w pierwszym kwartale tego roku.
- Nie można już było dłużej przekładać rozstrzygnięcia konkursu - podkreśla dyrektor Staszewski. - Bo jak długo szpitale mogą nas kredytować?
Dr Roman Kolek, zastępca dyrektora opolskiego oddziału NFZ, obawia się, że jak dużo pacjentów ruszy na szpitalne izby przyjęć, to one nie dadzą rady.
- Z jednej strony jest to dobre rozwiązanie, bo każdy wie, gdzie jest szpital - dodaje. - Ale z drugiej, nie tak miało być, gdyż cały system został zachwiany. Dobrze by było, żeby lekarze poz nadal się czuli odpowiedzialni i pomagali swoim pacjentom, udzielali im porad choćby telefonicznie, bo ci ludzie im kiedyś zaufali.
Małgorzata Fedorowicz