Polska"W MSZ pracuje 131 byłych tajnych współpracowników służb PRL; 7 kieruje placówkami dyplomatycznymi"

"W MSZ pracuje 131 byłych tajnych współpracowników służb PRL; 7 kieruje placówkami dyplomatycznymi"

W Ministerstwie Spraw Zagranicznych pracuje 131 byłych tajnych współpracowników służb PRL; siedmiu z nich kieruje naszymi placówkami dyplomatycznymi - poinformowała na posiedzeniu sejmowej komisji spraw zagranicznych wiceszefowa ministerstwa Grażyna Bernatowicz.

"W MSZ pracuje 131 byłych tajnych współpracowników służb PRL; 7 kieruje placówkami dyplomatycznymi"
Źródło zdjęć: © WP.PL | Andrzej Hulimka

29.08.2012 | aktual.: 29.08.2012 18:38

Posiedzenie w sprawie zatrudniania tajnych współpracowników i funkcjonariuszy komunistycznych służb specjalnych w Ministerstwie Spraw Zagranicznych zostało zwołane na wniosek grupy posłów PiS.

Bernatowicz zapewniała, że MSZ nie prowadzi polityki personalnej, w wyniku której w ministerstwie zatrudniani są byli funkcjonariusze czy współpracownicy służb.

- Polityka personalna jest realizowana zgodnie z przepisami prawa oraz z zasadami zarządzania zasobami ludzkimi, gdzie najważniejszym kryterium jest posiadanie właściwych kompetencji merytorycznych, dających rękojmię prawidłowego wykonywania zadań - podkreśliła wiceminister.

Zwróciła uwagę, że żaden z przepisów prawa nie nakazuje pracodawcy zwolnienia lub niezatrudniania pracowników, którzy złożyli zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Wskazała, że usuwanie ze służby zagranicznej osób, które przyznały się w swoich oświadczeniach do współpracy, jest trudne z prawnego punktu widzenia.

Bernatowicz poinformowała, że spośród 2700 osób, które wchodzą w skład służby zagranicznej, około 1500 podlega lustracji. - Z przywoływanych przez media listy 237 pracowników (którzy przyznali się do współpracy - przyp. red.) obecnie w MSZ zatrudnionych jest 131 osób - oświadczyła. Zwróciła uwagę, że oznacza to, iż w czasie kadencji tego rządu odeszło z pracy 98 byłych współpracowników.

Była szefowa MSZ Anna Fotyga (PiS) przyznała, że faktycznie trudno usuwać z pracy osoby, które złożyły prawdziwe oświadczenia lustracyjne, jednak - jak mówiła - czym innym jest wysuwanie takich osób na wysokie stanowiska.

Przypomniała, że zdarzyły się sytuacje, gdy mimo iż kandydat na ambasadora przyznawał się do współpracy, był pozytywnie opiniowany przez sejmową komisję, a później wysyłany na placówkę.

- Mnie się wydaje, że po 20 latach wolnej Polski stać nas na to, żeby nie mieć siedmiu ambasadorów, którzy wypełnili oświadczenie lustracyjne mówiące o współpracy ze służbami i dopuszczać ich do pełnego zakresu informacji niejawnych dotyczących RP - wtórował jej Krzysztof Szczerski (PiS).

Bernatowicz mówiła, że osoby, które były współpracownikami, a teraz zajmują wysokie stanowiska w służbie zagranicznej, to po prostu profesjonaliści.

- Oni złożyli oświadczenia, że w jakimś okresie życia współpracowali ze służbami, a potem przez długi okres swojego życia poświadczyli oddanie temu krajowi, temu państwu, które dziś mamy - zaznaczyła wiceminister.

Jej zdaniem nie ma powodu, by ich dyskryminować. Oświadczyła też, że niektóre z tych osób cieszyły się zaufaniem prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Posłowie PiS złożyli wniosek o zamknięte posiedzenie w tej sprawie. Chcą, by szef MSZ Radosław Sikorski mógł na nim bez udziału mediów poinformować posłów o liczbie pracujących obecnie w dyplomacji byłych i obecnych współpracowników służb specjalnych. Wniosek ma być omówiony przez prezydium komisji.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (36)