ŚwiatW Medziugorie cudu nie było. Na naiwności wiernych zarabiają sprzedawcy pamiątek.

W Medziugorie cudu nie było. Na naiwności wiernych zarabiają sprzedawcy pamiątek.

Biskup Mostaru Ratko Perić twierdzi, że Matka Boska z Medziugorie nigdy się nie objawiła.Czy jego zdanie wpłynie na to, co dzieje się w miasteczku?

W Medziugorie cudu nie było. Na naiwności wiernych zarabiają sprzedawcy pamiątek.
Źródło zdjęć: © wikimedia commons | CJ

02.03.2017 | aktual.: 25.05.2018 15:13

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Biskup Mostar-Duvno, Ratko Perić po raz kolejny powiedział, że w Medjugorie nie doszło do objawień Matki Bożej. „Biorąc pod uwagę wszystko, co diecezjalne sądownictwo do tej pory odkryło i zbadało, w tym pierwsze siedem dni rzekomych objawień możemy powiedzieć, że objawienia Matki Bożej w Medjugorie nie nastąpiły.” Duchowny stwierdził, że tzw. osoby widzące czyli doświadczające objawień a także miejscowi hierarchowie kościoła manipulują tłumami wiernych, czerpiąc z tego korzyści finansowe. Czy rzeczywiście tak jest?

Co się wydarzyło w Medziugorie?

Piękna historia, która według świadków rozpoczęła się 24 czerwca 1981 roku we wsi Bijakovici w Bośni i Hercegowinie, może być pożywką dla producentów pamiątek. A było tak: na kamienistym, rdzawym wzgórzu Crnica, sześcioro dzieci zobaczyło młodą kobietę z dzieckiem na ręku. Machała do nich, zachęcając, żeby podeszły do niej. Bały się, choć jednocześnie miały przeczucie, że nic im nie grozi, domyślając się, że postać, którą ujrzały to Matka Boska.

Tak oto zaczęła się historia objawień maryjnych w Medziugorie, do którego wkrótce zaczęły przybywać pielgrzymki wiernych, w tym tysiące Polaków. A gdzie są turyści, tam i sprzedawcy.

Producenci, hurtownicy i sprzedawcy dewocjonaliów, pytani o to, czy produkcja świętych pamiątek to dochodowy biznes twierdzą, że w takich miejscach jak Medziugorie zdecydowanie tak.

- Najlepiej sprzedają się drobne pamiątki, jak różańce, święte obrazki. Stanowią symboliczne dowody, na to, że było się w miejscu świętym. – mówi Grzegorz Beza, właściciel firmy Arkadia, produkującej i sprzedającej dewocjonalia – Drogie pamiątki trudniej jest sprzedać, zwłaszcza gdy porówna się sprzedaż z ostatnich 10 lat. Spadła o 30 procent.

Na pograniczu wiary i kiczu

Święte miejsce odwiedzają zarówno wierzący jak i niewierzący. Maciej Mroczek, dziennikarz, zimą 2014 roku podróżował po Bałkanach i zatrzymał się w Medziugorie z czystej ciekawości. Wrażenia miał niezbyt dobre.

- Świątynię przyćmiewały setki sklepów i straganów, z których wylewały się plastikowe i tandetne dewocjonalia, począwszy od plastikowych figurek Matki Boskiej, przez ołówki z główką hierarchów Kościoła, magnesy na lodówkę i otwieracze do konserw z wizerunkiem Maryi po wykonane w skali 1x1 popiersia papieża, rzeźby i obrazy sakralne. - opowiada - Moim zdaniem, jedynym miłym akcentem dla Polaków, może być uwieczniana na pamiątkach postać Jana Pawła II.

Psycholożka Hanna Adamczewska jechała z nadzieją na głębsze przeżycie duchowe, ale poziom kiczu i skomercjalizowania miejsca jedynie ją rozczarował nie pozostawiając miejsca na zadumę. Z podobnymi oczekiwaniami na duchową refleksję jechała Małgorzata Witan, dziennikarka Redakcji Katolickiej Polskiego Radia. W jej przypadku obecna w Medziugorie komercja nie wpłynęła na odbiór miejsca.

-Nie zawiodłam się ani trochę. – mówi. – Chciałam duchowo spotkać się z Matką Boską i choć nie przeżyłam niczego mistycznego, nie miałam wizji ani objawień, jak niektórzy, to czułam, że mi się to udało. Z Medziugorie wyjeżdżałam niezwykle spokojna.

- Po wizycie w Medziugorie "nastąpił powrót syna marnotrawnego do matki" - mówił Wirtualnej Polsce Muniek Staszczyk. Zrozumiałem znaczenie np. różańca. (...) Wzruszyłem się wtedy mocno, łzy popłynęły w tym kościele.” - wspominał swój pobyt w Medziugorie wokalista T.Love.

To co prawdziwe, ostanie się

Wygląda na to, że Ci, którzy po odwiedzeniu Medziugorie byli rozczarowani, zdania o świętym miejscu nie zmienią, a pozostałym, opinia hierarchy w niczym nie przeszkadza.

- Właściciele lokalnych sklepów z dewocjonaliami to ludzie głębokiej wiary. – opowiada Małgorzata Wojtan. – Rozmawiałam też z wieloma osobami o tym co będzie jeśli hierarchowie kościoła uznają, że w Medziugorie nie dochodziło do objawień. Mając jednak na uwadze historie innych świętych, a także procesy beatyfikacyjne, nie obawiam się, że miejsce objawienia nagle opustoszeje. Proszę przypomnieć sobie, że przez długie lata „Dzienniki” Faustyny Kolwalskiej były lekturą zakazaną przez kościół, a dziś należą do głównego nurtu naszej pobożności. Stąd też wiem, że to co jest prawdziwe, ostanie się bez względu na to, jaką opinię wyda ten czy inny zwierzchnik Kościoła.

Papież Franciszek, w lutym tego roku zlecił ks. abp. Henrykowi Hoserowi, biskupowi warszawsko-praskiemu udanie się do Medjugorje w charakterze Specjalnego Wysłannika Stolicy Apostolskiej. Jego zadaniem będzie poznanie tamtejszej sytuacji duszpasterskiej, a w szczególności potrzeb pielgrzymujących wiernych. Dotychczas Papież nie szczędził krytyki na temat osób, które twierdziły, że były świadkami objawień. Mimo to, wydaje się, że tym razem nie stanie się jak głosił Św. Augustyn: „Rzym przemówił, sprawa zakończona” i nawet jeśli Watykan wyda oświadczenie w sprawie Medziugorie, to można przypuszczać, że turystyka i biznes, który wyrósł na objawieniu maryjnym, będzie dalej się kręcić.

Nina Harbuz

religiabośniadewocjonalia
Komentarze (136)