ŚwiatW Londynie wrze - gigantyczna demonstracja studentów

W Londynie wrze - gigantyczna demonstracja studentów

W kierunku brytyjskiego parlamentu wyruszył marsz protestacyjny, w którym uczestniczy ok. 20 tys. studentów. Protest zbiega się z debatą i głosowaniem nad podwojeniem lub nawet potrojeniem opłat za studia od roku akademickiego 2012-13.

W Londynie wrze - gigantyczna demonstracja studentów
Źródło zdjęć: © AFP | Leon Neal

09.12.2010 | aktual.: 09.12.2010 16:52

Do ochrony budynku parlamentu zmobilizowano tysiąc policjantów. Policja obawia się, że protest mogą opanować anarchiści, co groziłoby paraliżem miasta. Wielu studentów zakleiło sobie usta czarną taśmą przylepną na znak protestu, że odbiera im się głos.

Na transparentach umieszczono podobiznę lidera partii liberalno-demokratycznej Nicka Clegga, wicepremiera koalicyjnego rządu z konserwatystami. Na czole podobizny napisano słowo "Liar" (Kłamca). W trakcie kampanii wyborczej poprzedzającej majowe wybory liberałowie zapowiadali, że są przeciwni podwyżce czesnego. Po wejściu do rządu zmienili zdanie.

Uczestników protestu oburzyła wypowiedź Clegga, który powiedział w czwartek mediom, iż "wstydziłby się samego siebie, gdyby nie traktował świata takim, jakim jest, oddając się marzeniom o świecie takim, jaki chciałby, aby był".

Dodał, że proponowane rozwiązania są "sprawiedliwe i najlepsze z możliwych", biorąc pod uwagę trudne położenie, w którym znalazła się brytyjska gospodarka. Oświadczył też, że nie jest "świętym Mikołajem", który ogłasza serię zobowiązań kosztownych dla budżetu państwa tylko dlatego, że są popierane przez społeczeństwo.

- Nick Clegg powiedział studentom, że są naiwni i żyją w nierealnym świecie. Jeśli sądzi, że studenci grzecznie się z nim zgodzą, to się myli - powiedziała reporterowi popołudniówki "Evening Standard" przewodnicząca związku studentów uniwersytetu londyńskiego Claire Solomon.

Do protestu studentów przyłączyli się także uczniowie szkół średnich, ponieważ proponowane zmiany obejmą ich w całej rozciągłości, ale jako niepełnoletnich nie trzeba ich pytać o zdanie. Media nazywają ich "wagarowiczami".

Głosowanie w parlamencie, zapowiadane na czwartek wieczór, jest dla liberałów politycznie niewygodne. Niektórzy posłowie liberalni, m. in. wiceprzewodniczący partii Simon Hughes, zapowiedzieli, że będą głosować przeciwko podwyżce czesnego. Przeciwko rządowym propozycjom mogą zagłosować też niektórzy torysi w tym David Davis, dawny konkurent Camerona na lidera partii.

Obecne głosowanie uważane jest za pierwszy poważny polityczny sprawdzian dla koalicji torysów z liberałami.

Pochód studentów ma się zakończyć wiecem w pobliżu parlamentu. Studentów wspierają m.in. związki zawodowe i pracownicy akademiccy. Studenci obawiają się, że podwyżka czesnego z obecnego maksimum 3290 funtów rocznie do sześciu lub nawet dziewięciu tysięcy funtów na niektórych uczelniach wpędzi ich w długi na wiele lat i uczyni ze studiów przywilej dla dzieci z najlepiej sytuowanych rodzin.

Na krótko przed głosowaniem rząd ogłosił nowe ustępstwa, przyjmując inną zasadę kalkulacji progu przychodów, od którego absolwenci zaczną spłacać pożyczkę na studia i oferując ulgi dla studentów studiujących w niepełnym wymiarze.

- Zasadniczy kierunek reform pozostał bez zmiany, a trzy miliardy funtów rządowej subwencji dla uniwersytetów zostało wycofanych, co oznacza przerzucenie ciężaru kosztów na studentów. Dlatego koncesje zaoferowane w ostatniej chwili nie zapobiegną wyjściu studentów na ulicę - powiedział cytowany przez BBC Aaron Porter przewodniczący Narodowego Związku Studentów.

Działaczka związku studentów Sally Hunt powiedziała telewizji Sky, że studenci w wyborze kierunku studiów w coraz większym zakresie będą się kierować ceną kursu, a nie zainteresowaniami.

- Niektórym studentom będzie rzeczywiście trudno, zwłaszcza tym z biednych rodzin, nawet jeśli są bystrzy i mają dobre wyniki w nauce. Czesne jest zwyczajnie za wysokie - powiedział mediom uczestnik protestu Ahmed Ellithy.

Inni zauważają, że politycy wprowadzający wysokie czesne należą do pokolenia, które samo miało studia za darmo.

Nowe propozycje finansowania studiów wyższych zakładają, iż studenci nie muszą płacić za nie z góry, a powstały dług zaczną spłacać z chwilą, gdy ich przychody sięgną 21 tys. funtów rocznie (obecnie próg, od którego zaczynają spłacać pożyczkę za studia wynosi 15 tys. funtów). Co miesiąc z ich przychodu będzie potrącane 9%. Oprocentowanie długu nie przekroczy 3% powyżej stopy inflacji.

Według wyliczeń trzy czwarte studentów na mocy nowych propozycji będzie płacić więcej niż przy obecnym systemie. Najwięcej zarabiający absolwenci będą płacić dwa razy tyle, a najmniej zarabiający - połowę. Uniwersytety argumentują, że podwyżka umożliwi im poprawę jakości nauczania i uczyni je bardziej konkurencyjnymi wobec innych uczelni na świecie.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)